Generalskie gwiazdki
Różnica w zarządzaniu szpitalem, a jednostką linową jest oczywista.
Ale czy dla wszystkich?
Kilka dni temu przeczytałem w serwisie Twitter: „15 sierpnia 3-gwiazdkowym generałem zostanie szef Szpitala na Szaserów gen. Gielerak. Kiedy ostatni raz był na poligonie?”
I nie napisał tego tzw. troll, a człowiek odpowiedzialny za jeden z kluczowych portali traktujących o bezpieczeństwie.
Wróćmy jednak do kluczowego pytań. Do różnic. A przecież te różnice nie wynikają z rodzajów wojsk, a uwarunkowań politycznych. W tym konkretnym przypadku nie chodzi o zasługi dla bezpieczeństwa państwa, a o internetowe stwierdzenie: warto wiedzieć kogo leczyć.
W pewnym sensie właśnie Szpital na Szaserów tak działa. Jako prywatna lecznica dla tzw. „R”. Choć gdyby tak było, to i nadal nie jest to tak wielkim problemem.
Bo przecież leczenie zębów Misiewicza nie miało nic wspólnego z wspomnianą „R”, a tymi bardziej z bezpieczeństwem państwa. Podobnie jak omijanie kolejek przez matkę Beaty Szydło. Takich przykładów są setki. O samym dźwiganiu kul przez generała Gieleraka dla prezesa Kaczyńskiego, nawet wstyd wspominać.
Wstydem wspominać także o ministrze Skurkiewiczu. Choćby w kontekście jego ostatnich wypowiedzi odnoszących się do biedy, a warto przypomnieć, iż to właśnie on już blisko kilka lat temu zapowiedział reaktywację WAM.
Dlaczego o tym w ogóle wspominam? Bo trzy gwiazdki dla dyrektora największego szpitala wojskowego w Polsce, każą zadać pytanie o kondycję Wojskowej Służby Zdrowia w ogóle.
Nie jest tajemnicą, iż Departament Wojskowej Służby Zdrowia (DWSZdr) udziela pozwoleń na odejście z wojska oficerom niewiele po 40 r.ż., jednocześnie cierpiąc na chroniczny brak kadr w 14 szpitalach wojskowych. I to cierpiąc od wielu lat.
Przeciętny Polak oczami wyobraźni widzi szpital wojskowy przez pryzmat osób tam pracujących. I nie wie tego, iż w największym tego typu szpitalu pracuje mniej niż 3 proc. wojskowych w stosunku do całości kadry, a jak donoszą niektóre media, dopuszczono do sytuacji, w której w jednym ze szpitali wojskowych nie pracuje nawet jeden mundurowy.
Na plus z kolei należy ocenić pomysł misji w Lombardii. Przede wszystkim w kontekście wniosków i obserwacji. I w tym znaczeniu wojskowa misja medyczna w Chicago, powinna być nie tylko niezwykle pozytywnym akcentem wojskowej i przede wszystkim sojuszniczej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, a właśnie przyczynkiem do szerokiej dyskusji nad kondycją Wojskowej Służby Zdrowia oraz jej potrzeb w kontekście szeroko rozumianego bezpieczeństwa państwa.
Poprawy tegoż bezpieczeństwa na pewno nie podniesie samo awansowanie dyrektora Gieleraka do stopnia generała broni.