Komisja Europejska potrąciła z funduszy dla Polski kwotę 63 mln euro. To trzecia i czwarta część kary, naliczonej od listopada ubiegłego roku za brak pełnego dostosowania się do orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie nieistniejącej już Izby Dyscyplinarnej.
KE rozpoczęła naliczanie naszemu krajowi kary od 3 listopada ubiegłego roku w wysokości miliona euro dziennie. To pokłosie niedostosowania się do orzeczenia TSUE z 14 lipca w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Na mocy nowelizacji Ustawy o Sądzie Najwyższym została ona zlikwidowana w lipcu tego roku, a w jej miejsce powołano Izbę Odpowiedzialności Zawodowej.
Po raz pierwszy Bruksela pomniejszyła Polsce środki na początku kwietnia o 69 mln euro. Kolejny raz w maju – o 42 mln euro. Pod koniec lipca potrąciła unijne fundusze o trzecią i czwartą część kary, które wyniosły łącznie 63 mln euro. Tym samym, Polska straciła dotychczas 174 mln euro.
Bruksela wysyłała Warszawie wezwania do zapłaty, jednak pozostawały one bez odpowiedzi. Zdaniem polityków Zjednoczonej Prawicy, traktaty europejskie nie dają bowiem Komisji Europejskiej prawa do ingerowania w wewnętrzne sprawy wymiaru sprawiedliwości nie tylko w Polsce, ale w każdym innym państwie członkowskim UE.
Licznik naliczania kary wciąż bije – obecnie wynosi ona 279 mln euro, czyli ponad 1 mld 300 mln zł. I wszystko wskazuje na to, że nieprędko zostanie wstrzymany.
Kilka dni przed potrąceniem 63 mln euro, europejski komisarz ds. wymiaru sprawiedliwości Didier Reynders wystosował list do polskiego rządu, w którym stwierdził, że Polska niewystarczająco zreformowała swój wymiar sprawiedliwości.
Reynders wprawdzie przyznał, że osiągnięto postęp w niektórych konkretnych kwestiach, lecz wciąż nie nastąpiło pełne dostosowanie się do ubiegłego rocznego orzeczenia TSUE. Od Polski wciąż wymaga się m.in. zawieszenia skutków orzeczeń Izby Dyscyplinarnej w sprawach o uchylenie immunitetu sędziowskiego.
Źródło: RMF FM, wprost.