Cała Brytania żyje tą sprawą. 23-letnia kobieta [mata Alfiego] i jej 25-letni parter są oskarżeniu o spowodowanie śmierci 3-latka.
W lutym 2018 roku para wraz z przyjaciółmi wybrała się na przejażdżkę. Razem podróżowała czwórka dorosłych i dwoje dzieci. Dla dwójki maluchów zabrakło miejsca, dlatego usadzono je w miejscach na nogi dla pasażerów. Już samo to wywołuje oburzenie opinii publicznej.
W pewnym momencie, w trakcie jazdy mały Alfie zaczął uderzać w siedzenie prosząc by Stephen Waterson [siedzący z przodu na miejscu pasażera, 25-letni partner matki zmarłego dziecka] posunął swój fotel do przodu robiąc dla niego więcej miejsca. Mężczyzna zrobił dziecku na złość i docisnął fotel maksymalnie do tyłu. Chciał w ten sposób uciszyć malucha.
Pojazdem kierował znajomy pary, który zwrócił, że dziecko się dusi i płacze. Na to jego matka miała stwierdzić, że wszystko jest w porządku. Miała krzyczeć do malca „Wkrótce będziemy w domu, zamknij się!”. Alfie przestał płakać. Podróżujący myśleli, że dziecko uspokoiło się i zasnęło. Gdy dojechali na miejsce zauważyli, że dziecko jest blade i się nie rusza. Natychmiast wezwano pogotowie, które zabrało go do szpitala. Alfie zmarł trzy dni później.
Chciał rozprostować nogi
25-latek w trakcie przesłuchań miał zeznać, że nie reagował na sygnały chłopczyka, bo chciał rozprostować nogi. Znajomy pary miał zeznać, że gdy Alfie krzyczał i płakał matka uderzyła go. Dziecko zdążyło krzyknąć „mamusiu”.
Śmierć chłopca nastąpiła w wyniku uduszenia, do którego doszło w wyniku zmiażdżenia klatki piersiowej dziecka. 25-latek zdaje sobie sprawę z grożącej mu odpowiedzialności. Miał kierować groźby pod adresem koleżanki swojej partnerki, którą nakłaniał do składania fałszywych zeznań. Groził kobiecie, że włoży ją do bagażnika i się jej pozbędzie lub zabije.