Gdzie byli politycy, radni, księża, biskupi, gdy wierni na własną rękę bronili kościołów?!
Wczoraj byliśmy świadkami olbrzymiego heroizmu małych grup wiernych, które broniły kościołów w Warszawie. Gdy policja przyglądała się jak hordy lewackich anarchistów wspieranych przez ekstremistyczne środowiska feministyczne atakowały kościoły i miejsca pamięci narodowej, to zwykli ludzie stanęli w ich obronie. Zabrakło wszystkich których możemy zobaczyć podczas wszelkich uroczystości państwowych. Ich dumne piersi, zawsze wypięte po ordery i odznaczenia państwowe, teraz schowały się w zaciszu domostw. Poza nielicznymi przypadkami elity prawicy zawiodły prawicę. Bały się dostać butelką lub być spisanym przez policję. Wstyd i hańba na każdego kogo wczoraj zabrakło, a mógł bronić wspólnych dla nas wszystkich wartości. Grupa 200 kibiców Legii potrafiła obronić kościół św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży. Dodajmy uzbrojona w gołe pięści. Ci najwierniejsi z wiernych, ci najodważniejsi z odważnych nigdy wam nie zapomną jak zachowaliście się w momencie próby.
Trzeba podkreślić, że generalizowanie byłoby kłamstwem. Zdarzały się przypadki, gdy politycy, działacze czy księża stawali ramię w ramię z wiernymi bronić kościołów. Zabrakło wspólnej zorganizowanej akcji. Zabrakło zdecydowanego potępienia chuligańskich wybryków i niech symbolem będzie udział w protestach Michała Sz. ps. Margot, który mógł brać udział w zadymie min. dlatego że wyszedł na wolność za poręczeniem niektórych księży katolickich.
Gdy następnym razem będziecie narzekać na ducha w narodzie, spójrzcie w lustro i przypomnijcie sobie jakiego ducha mieliście w sobie wczoraj w dniu 26 października 2020 roku, gdy mało brakowało a zapłonęłyby świątynie w całym kraju.