Polska w grze
Zdaniem „Die Welt” wojna na Ukrainie sprawiła, że Polska stała się centralnym graczem w polityce europejskiej. Czy zatem zrozumieliśmy swoje miejsce w świecie?
Nie będę tu przytaczał wspomnianej opinii niemieckiego dziennika. Każdy może przeczytać choćby obszerne fragmenty. W sieci jest ich po kokardę.
Wróćmy do tematu naszego miejsca na geopolitycznej mapie. W Polsce zawsze był podział na polityków z kompleksami i tych, którzy widzieli więcej i dalej.
„Polacy zawsze rozumieją zagrożenia, ale nie wierzą, że istnieją rozwiązania. Gdy jadę do Turcji i rozmawiam o różnych kwestiach strategicznych, to nie ma kontrowersji. W Polsce, gdy mówię o waszym wyjątkowym potencjale, wszyscy są zszokowani. A naprawdę Polacy mogą się znaleźć w samym centrum historii” – mówił już w 2009 roku założyciel ośrodka Stratfor* – George Friedman.
Do Turcji nawiązywał także nieżyjący prezydent Lech Kaczyński. Podobnie jego brat Jarosław Kaczyński. Wzorem samodzielnego, niezależnego i silnego państwa, jest dla Kaczyńskiego współczesna Turcja. „Trzeba budować wspólnotę, dbać o dobry wizerunek Polski. Trzeba czynić wszystko, by polska kultura, ta unikatowa, a nie naśladowcza, rozwijała się. I trzeba wzmacniać siły militarne. Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja. O niej mówi się, że to poważne państwo. Mój śp. brat mówił wielokrotnie, że chciałby, żeby o Polsce tak mówiono” – zaznaczył Jarosław Kaczyński w 2014 r.
Po drugiej stronie pokutowało w Polsce myślenie, którego emanacją były działania byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
To myślenie pchnęło Sikorskiego do masowego zamykania polskich placówek dyplomatycznych i polskiej abdykacji w staraniach o bycie znaczącym graczem choćby na Bliskim Wschodzie.
Za czasów, gdy szefem MSZ był Radosław Sikorski, Platforma Obywatelska zlikwidowała 39 ambasad i konsulatów generalnych. Tłumaczono to względami ekonomicznymi. Co ciekawe, w co najmniej kilku przypadkach, pustkę po naszej dyplomacji wypełnili właśnie dyplomaci z Turcji.