Berlińska policja spodziewa się aktów przemocy ze strony lewicowych ekstremistów podczas demonstracji pierwszomajowej – wynika z wewnętrznego raportu policji, do którego dotarły niemieckie media. Obiektem przyciągającym uwagę manifestantów ma być planowany posterunek policji przy placu Kottbusser Tor.
Pierwszomajowa demonstracja radykalnej lewicy ma rozpocząć się w niedzielę wczesnym wieczorem w dzielnicy Neukoelln, a następnie przejść na sąsiedni Kreuzberg. Urząd Ochrony Konstytucji spodziewa się od 5 tys. do 20 tys. uczestników. Według władz Berlina do akcji zostanie skierowanych do 5 tys. policjantów – pisze dziennik „Welt”.
Jak przypomina gazeta, w zeszłym roku „doszło do gwałtownej eskalacji podczas demonstracji pierwszomajowej w Neukoelln”.
Latały kamienie, płonęły barykady, wybijano szyby w samochodach. Zdarzały się też incydenty o charakterze antysemickim. Policja na ponad godzinę straciła kontrolę nad sytuacją. Na ulicach Neukoelln rozegrały się sceny znane z demonstracji pierwszomajowych sprzed 20 lat, kiedy to regularnie dochodziło do walk ulicznych
– zauważa.
W tym roku za główny punkt zapalny uznano Kottbusser Tor, gdzie w przyszłym roku otwarty ma zostać posterunek policji. Od momentu ujawnienia tych planów protestują grupy lewicowe – pisze „Bild”. Organizatorzy demonstracji piszą na Twitterze do policjantów:
Wynocha z naszych osiedli
Dla berlińskiej policji Kottbusser Tor jest „najbardziej newralgicznym” miejscem na całej trasie marszu – wynika z raportu.
Komendant policji Barbara Slowik przyznała na łamach „Berliner Morgenpost”, że przy Kottbusser Tor „można się spodziewać, że część demonstrantów szczególnie dobitnie wyrazi swój sprzeciw wobec mającego powstać tam posterunku”.
Według raportu istnieje również niebezpieczeństwo „celowych prowokacji ze strony osób o przeciwnych poglądach politycznych
– pisze „Welt”.
Policja wspomina o tureckich nacjonalistach, którzy mogliby atakować uczestników demonstracji.
PAP/AS