Krychowiak czyli żywy bęben
Kibic reprezentacji Polski to taki gatunek człowieka, który, chce czy nie, musi ponarzekać. No bo ileż można się zachwycać golami Roberta Lewandowskiego? Nawet najbardziej efektowne bramki gwiazdora Barcelony mogą spowszednieć, tak jak prędzej czy później powszednieje i staje się nudny seks z najpiękniejszą nawet, ale wciąż tą samą kobietą. A narzekanie nigdy się nie nudzi. Dlatego kibic psioczy, złorzeczy, macha rękami, kręci z dezaprobatą głową. I nieważne czy ma ku temu realne, czy też wydumane powody. Dla kibica malkontenta – im gorzej z ukochaną drużyną, tym lepiej. A, że nasza najważniejsza reprezentacja fanów nie rozpieszcza, to dyżurni krytycy mają używanie.
Po wrześniowych meczach Ligi Narodów z Holandią (0:2) i z Walią (1:0), na języki został wzięty Grzegorz Krychowiak. Dodajmy został wzięty ponownie, bo od czerwonej karki w meczu ze Słowacją w trakcie Euro 2020, Krychowiak jest dla krytyków niczym bęben dla perkusisty Queenu Rogera Taylora. Walą w niego bez opamiętania. Że Krychowiak za stary ( ma 32 lata), że za wolny, że nie odbiera piłek rywalom i nie podaje swoim, że w ogóle na boisku niepotrzebnie kradnie tlen kolegom.
A jako, że do listopadowych mistrzostw świata w Katarze pozostało bardzo niewiele czasu, to głosy nawołujące do nie zabierania Krychowiaka na Bliski Wschód są coraz głośniejsze. I coraz bardziej natarczywe.
I nieważne, że Adam Nawałka, trener który doprowadził Polskę do ćwierćfinału mistrzostw Europy w 2016 roku, uważa Krychowiaka za najlepszego defensywnego pomocnika tej reprezentacji. Jego zdaniem przygotowany, pozostający w rytmie meczowym Grzegorz to wciąż dla naszej drużyny ogromna wartość dodana.
Kibic wie lepiej. A według kibica Krychowiak to słabiak. A, że strzelił dwie bramki w ostatnim meczu swojego Al Shabab w lidze Arabii saudyjskiej? A co to jest za liga? Co to za poziom? I nieważne, że nad Zatoką Perską grają zawodnicy mający przeszłość w najlepszych ligach Europy, a na ich tle błyszczy Grzesiek. Bo Krychowiak słaby jest i koniec!
Nie miałbym z tym problemu, gdyby Krychowiaka oceniano wyłącznie przez pryzmat jego gry, która jednym może się podobać, a innym wcale nie musi. Tyle, że tak nie jest. Grzegorz K. stał się wrogiem numer 1 polskiego kibica, bo uosabia i reprezentuje to wszystko, o czym zwyczajny zjadacz chleba ( w tym i niżej podpisany) może tylko pomarzyć. Jest jeszcze młody, a już bajecznie bogaty. Zwiedził cały świat mając u boku piękną francuską żonę Celię z domu Jaunat. Zna się na modzie, ma łeb do interesów, a przy tym – zdaniem pań – nieźle wygląda.
Czytając o tym jak Krychowiakowi jest dobrze, taki sfrustrowany kibic myśli sobie: a wała! Jak mu dowalę, to mimo tego wszystkiego co ma, będzie mu źle. I wali jak w bęben. Tyle, że uderza nie w piłkarza, który, zakładam się o wszystko czego nie mam, ani artykułów na swój temat, ani tym bardziej komentarzy pod nimi publikowanych w ogóle nie czyta. Mówiąc brutalnie – ma na nie wywalone. Krytyka, często prostacko przesadzona jeśli już w kogoś uderza, to w najbliższą rodzinę krytykowanego. A co jest winien Edward Krychowiak, długoletni żołnierz WP, prawy i uczciwy człowiek, że jego syn krzywo kopnął piłkę?
Dlatego apeluje – więcej umiaru, lodu na rozgrzane zazdrością głowy.
Mam świadomość, że nadejdzie czas, gdy w kadrze nie będzie Krychowiaka i wtedy malkontenci znajdą sobie inny żywy bęben do nawalania w niego bez opamiętania. Mimo to, życzę Grześkowi żeby pojechał na mundial i strzelił gola na wagę medalu dla Polski. I może wtedy jego krytycy tym jego medalem się zakrztuszą.