Dziennikarze, politycy i zwykli Kowalscy prześcigają się w komentowaniu minionego szczytu w Brukseli i rezygnacji Polski i Węgier z prawa weta wobec zapisów o praworządności powiązanych z budżetem. Dla jednych kompromis osiągnięty przez te kraje uważany jest za sukces, a przez innych za porażkę a tak naprawdę nic się zmieniło na globalnej szachownicy. Główni rozgrywający bezlitośnie zrzucają z szachownicy mniej znaczące pionki, do których niestety należy też Polska. Od czasu do czasu pozwolą poharcować jednemu czy drugiemu rządowi, ale tylko po to, aby zbyt wysokie ciśnienie nie wysadziło całej szachownicy w kosmos.
To co piszę niektórych zbulwersuje, ale lepiej realistycznie popatrzeć na to, gdzie jesteśmy i co tak naprawdę znaczymy. Jesteśmy średniej wielkości krajem europejskim, zniszczonym przez wojny, ograbionym przez najeźdźców, który tylko dzięki ogromnemu wysiłkowi Polaków zaczął się po roku dziewięćdziesiątym w miarę szybko rozwijać gospodarczo. W kraju poza węglem i rudą miedzi nie mamy zbyt wielu bogactw naturalnych, które pozwoliłyby się państwu szybciej bogacić. Na koniec września 2020 roku rezerwy złota państwa polskiego wyniosły 229 ton co w porównaniu z najbogatszymi Stanami Zjednoczonymi, których rezerwy wynoszą 8133 ton czyni nas ubogimi krewnymi. Drugim globalnym bogaczem jest państwo niemieckie, które posiada 3362 tony złotego kruszcu, a następni w kolejności są Włochy (2452 t), Francja (2436 t), Rosja (2299 t) i Chiny (1948 t).
Oprócz złota popatrzmy na to jakie mamy srebra rodowe, czyli firmy liczące się na światowym rynku. Jedyną polską firmą, która trafiła do rankingu Global 500 jest PKN ORLEN na 438 pozycji, gdzie dla przykładu USA mają np. 127 firm, Chiny 125 firm a Niemcy 4. Najważniejszymi wskaźnikami przesądzającymi o tym jaka jest kondycja ekonomiczna państwa jest wartość PKB jaką wypracowuje dane państwo, skala zadłużenia, innowacyjność gospodarki, struktura produkcji przemysłowej i jakość kapitału ludzkiego. Dla porównania dane makroekonomiczne Polski i Niemiec na koniec 2019 roku dług publiczny odpowiednio wynosił: 241 mld EUR i 2,09 bln EUR, PKB: 496,36 mld EUR i 3,34 bln EUR a PKB per capita (produkt krajowy brutto na 1 mieszkańca) wyniósł dla Polski 12,920 tys. EUR a dla Niemiec 40,340 tys. EUR. Widzicie te ogromne rozpiętości w prezentowanych danych statystycznych?
Możecie spytać po co katuję was danymi ekonomicznymi, skoro i tak większość omija je szerokim łukiem. Otóż właśnie dlatego, że wszyscy interesują się polityką, a tak niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego jak na politykę i pozycję współczesnych państw wpływa właśnie ekonomia. Popatrzcie jak w świetle przytoczonych informacji ekonomicznych blado wypada nasz kraj. Dodajmy do tego jeszcze bardzo archaiczną i przestarzałą strukturę przemysłową naszego kraju, gdzie staliśmy się głównie montownią dla zachodnich koncernów, z bardzo słabą kadrą naukowo-badawczą (nie mylić z wybitnymi jednostkami, które nie chcąc kisnąć w polskim profesorsko-dyletanckim bagienku wyjechało robić kariery za granicą) oraz byle jaką infrastrukturę transportową. Strasznie smutny widok naszego kraju wyłania się z tego opisu.
Aby już całkowicie zgnębić czytelników karmionych przez wszystkie rządy propagandą sukcesu trzeba jeszcze dodać o ogromnym uzależnieniu Polski od importu z innych państw. O ile żywność i produkty spożywcze możemy bez problemu zabezpieczyć sobie sami to dostęp do nowych technologii, maszyn, urządzeń czy pojazdów jest bardzo ograniczony. Chwilowe zawirowania w jednym czy drugim kraju, który zablokuje nam dostawy ważnych komponentów technicznych czy chemicznych w krótkim czasie spowodują ogromne perturbacje na naszym rynku. Oczywiście można się bronić, że globalizacja wymusiła pewne procesy gospodarcze w naszym kraju, ale nie wszystko tylko tym da się wytłumaczyć. Krótkowzroczność poprzednich ekip rządowych doprowadziła do tego, że pozamykano lub sprzedano nasze najcenniejsze firmy takie jak STOEN, elektrownię Połaniec, cały przemysł elektrotechniczny, telekomunikację, cementownie, huty czy stocznie. Pozbyto się banków co można było nazwać totalną głupotą lub celowym działaniem na szkodę państwa. Dzięki zmiany podejścia do tej kwestii obecnie rządzących udało się kilka ważnych pozycji odzyskać, niestety jest to proces rozłożony na lata i bardzo trudny do odwrócenia a czasem wręcz niemożliwy. Jest zbyt wiele czynników, które utrudniają przekształcenie Polski w nowoczesne, bogate i silne państwo. Jednym z nich jest Unia Europejska a właściwie państwo, które tak naprawdę o wszystkim decyduje, czyli Niemcy. Z jednej strony łaskawie przyznaje się Polsce dotacje unijne a z drugiej wymusza się na naszym kraju decyzje, które szkodzą jego suwerenności i bezpieczeństwu.
Maciej Dobrowolski, współautor książki „Uwolnić Maćka” w rozmowie z Wojciechem Wybranowskim.
Jedną z takich sytuacji, gdy UE coś jedną ręką daje, a drugą zabiera był szczyt unijny w sprawie budżetu na nadchodzącą perspektywę finansową. Pod naciskiem Holandii, ale faktycznym wnioskiem Niemiec wprowadzono zapisy wiążące przekazywanie środków finansowych z tzw. praworządnością. Nie sprecyzowano oczywiście o jaką praworządność chodzi, więc tak naprawdę budżety państw unijnych a przede wszystkim Polski i Węgier będących na cenzurowanym będą uzależnione od „widzi mi się” urzędasów z Brukseli a mówiąc dokładniej od tego czego zażyczą sobie Niemcy.
W tym miejscu należy się jeszcze jedno wyjaśnienie, dlaczego kanclerz Merkel jest taka silna, że może decydować o tym jak Polska czy inny kraj ma postępować w sprawach zastrzeżonych tylko do kompetencji rządów krajowych. Otóż odpowiedź jest bardzo prosta, w dzisiejszym świecie oprócz potęg militarnych takie jak USA, Chiny czy Rosja rządzą pieniądze. W dodatku niekoniecznie są to pieniądze należące do państw, ale także do największych światowych gigantów, którzy coraz bardziej zazdrośnie spoglądają za władzą sprawowaną przez demokratycznie wybrane rządy. Do pieniędzy powrócę w dalszej części mojego tekstu, teraz zastanówmy się, gdzie jesteśmy jako kraj pod względem naszego potencjału bojowego na tle innych państw.
W rankingu prowadzonym przez portal Global Firepower w roku 2020 Polska znalazła się na 18 miejscu w świecie, ale trzeba od razu dodać, że w pierwszej dziesiątce przed nami są Wielka Brytania -5, Francja -6, Niemcy- 7. Patrząc na to zestawienie niektórzy spostrzegawczy czytelnicy zaczynają już rozumieć, dlaczego prym w UE wodzą Niemcy i Francja i coraz czytelniejsza staje się przyczyna Brexitu. Osamotniona Anglia była zbyt słaba, aby walczyć z potencjałem ekonomicznym i militarnym Francji i Niemiec, ale jednocześnie na tyle silna, że mogła sobie pozwolić na zrzucenie unijnych kajdanek i wyjście spod kurateli francusko-niemieckiej. Można się zastanowić, dlaczego Anglia została sama na wojnie niemiecko-francuskiej i tu też Ameryki nie odkryję. Większość państw unijnych jest tak mocno uzależniona ekonomicznie od pieniędzy unijnych a jeszcze bardziej od niemieckich banków, że nie zrobią niczego co mogłoby zaszkodzić Niemcom. Poza tym Anglicy, poza tym, że zostali sami na placu boju także grali tylko na siebie i swoje interesy gospodarcze, więc pozostałe państwa unijne bez żalu rozstały się z nimi.
Napisałam wcześniej, że świat liczy się tylko z silnymi, to jest tymi, którzy są silni militarnie i finansowo a reszta pełni tak naprawdę rolę statystów. Ci najwięksi bardzo mocno strzegą swoich pozycji i każdego kto im zagraża bezwzględnie niszczą tworząc nieraz bardzo egzotyczne sojusze. Tylko czasami jakiemuś państwu uda się zachować status quo w starciu z gigantami, ale tylko przy zbiegu wielu szczęśliwych okoliczności. Reszta bez jednego wystrzału traci swoje pozycje, ponieważ ci silni mają tak dużo środków nacisku na te państwa, że ich walka o swoje prawa spowodowałaby ich szybkie bankructwo. Wystarczy przypomnieć sobie casus Grecji, którą praktycznie wykupiły niemieckie banki, a budżet tego państwa tak naprawdę napisała Komisja Europejska. Nic nie dały sprzeciwy rządu, demonstracje Greków protestujących przeciw takim działaniom UE a największym wygranym tej operacji były oczywiście Niemcy.
Nietrudno zauważyć, że Grecję sprowadzono do parteru używając żargonu bokserskiego nie używając do tego celu czołgów, samolotów czy innej broni. Wystarczyło zastosować szantaż ekonomiczny, wobec tego kraju i Grecy płacąc za swoją nieudolną politykę gospodarczą bardzo szybko wywiesili białą flagę. To co jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawało się niemożliwe, dziś właśnie zaczyna stawać się faktem: aby mieć panowanie nad danym krajem nie musi się wypowiadać wojny, zabijać ludzi czy niszczyć infrastruktury wystarczy go uzależnić go od siebie ekonomicznie. Sposoby uzależnienia są doprawdy przeróżne, od wywoływania sztucznych kryzysów gospodarczych, poprzez dezintegrację rządów, sianie paniki, wojnę informacyjną, do organizowania krachów finansów publicznych danego państwa.
Wróćmy teraz do tego z czym obecnie mamy do czynienia w Polsce i próbujmy zastanowić się, dlaczego od kilku lat trwa taka nagonka na polski rząd w Unii Europejskiej i dlaczego próbuje się nas Polaków cały czas stawiać do kąta. Moim zdaniem głównym powodem takiego stanu rzeczy jest forsowana przez obecny rząd polityka wzrostu realnych płac a w ślad za tym zwiększenie kosztów pracy oraz bardzo wysokie zasiłki socjalne, które pozwoliły wielu polskim rodzinom na godne życie a z drugiej strony bardzo podniosły popyt wewnętrzny, który stał się impulsem do bardzo szybkiego rozwoju gospodarczego. Ktoś zdziwiony może powiedzieć, że wzrost kosztów pracy dla każdej gospodarki jest zabójczy, ponieważ tłumi jej rozwój. Oczywiście będzie to prawda, ale nie w przypadku Polski.
Przez kilkadziesiąt lat płace w naszym kraju były tak rażąco niskie i nieadekwatne do dóbr wytwarzanych przez pracowników, że dalsze ich utrzymywanie na tym poziomie powodowały w szybkim tempie gwałtowne ubożenie społeczeństwa obejmujące coraz więcej grup społecznych. Swoją drogą zachowanie kolejnych rządów w tej sprawie można nazwać tylko jednym obraźliwym słowem na „s”, ponieważ to była świadoma a nie wiem czy nie celowa pauperyzacja społeczeństwa. Zjawisko to powodowało masową emigrację naszych rodaków do pracy w innych krajach UE, aby móc zapewnić rodzinie godziwe życie. Wyjeżdżali do pracy w Anglii, Niemczech, Francji czy Holandii nie tylko słynni hydraulicy, ale też lekarze, farmaceuci, fizycy, matematycy czy programiści. Polska ponosiła wysokie koszty kształcenia młodych ludzi a zachód bezlitośnie drenował nam najlepszą kadrę, w dodatku całkowicie za darmo. Nie wspomnę już o tym, ile osób wyjeżdżało do zbierania szparagów w Niemczech czy do sadzenia tulipanów w Holandii. Polacy wykonywali tam najcięższe i najmniej płatne prace, których nie chcieli wykonywać obywatele tamtych państw.
Po wprowadzeniu wysokich i powszechnych zasiłków socjalnych, podniesieniu administracyjnym płacy minimalnej z roku na rok spadła liczba osób wyjeżdżających z kraju za chlebem co także negatywnie odbiło się na niektórych sektorach gospodarki niemieckiej. Brak polskich robotników w niemieckich gospodarstwach rolnych czy opiekunek do starszych osób wywołał w Niemczech ogólną frustrację i szkody w gospodarce. Dodatkowo eksportowane dotąd z Polski towary i półwyroby zaczęły coraz drożej kosztować naszych zagranicznych odbiorców, którzy byli zmuszeni pogodzić się z rosnącymi cenami, ponieważ rosnący popyt wewnętrzny pozwalał naszym eksporterom wybierać pomiędzy odbiorcą krajowym i zagranicznym. Sytuacja taka zaczynała zagrażać żywotnym interesom ekonomicznym Niemiec czy Holandii na co absolutnie te kraje nie chciały się zgodzić i byliśmy świadkiem od tego czasu nagonki na polski rząd.
Popatrzmy jeszcze na dodatkowe dane ekonomiczne Polska stała się dla Niemiec jednym z największych partnerów handlowych, w 2020 roku przesunęła się na 5 miejsce przed Włochy i Wielką Brytanię i niestety import jest wyższy od naszego eksportu. Co to oznacza dla naszego kraju? Otóż nawet okresowe odcięcie nas od importu np. wyrobów hutniczych czy chemicznych i uniemożliwienie eksportu do Niemiec wyrządzi o wiele większe szkody naszej gospodarce niż obecnie panująca pandemia i jej skutki. Weźmy jeszcze pod uwagę możliwość spekulacji naszą walutą i celowe obniżenie jej wartości a od razu zobaczymy po jak cienkim lodzie stąpa nasz rząd zgłaszając weto do budżetu. Nie wiem, jak przebiegały negocjacje w sprawie weta, ale jestem przekonana, że nie cackano się z naszym rządem i wprost wywierano na Premiera naciski szantażując go instrumentami ekonomicznymi, które w obecnej sytuacji mogłyby doprowadzić do zrujnowania finansów publicznych. Przy naszych aktywach rezerwowych wynoszących na koniec października 122,6 mld EUR oraz zasobach złota o wartości ca. 11 mld EUR niedługo moglibyśmy pomachać szabelką a i to na niewiele by się zdało.
Dlatego nie oczekujmy cudów w naszej polityce zagranicznej, wybicie się Polski na niezależność jest bardzo nie na rękę wielu państwom a naszemu zachodniemu sąsiadowi to już szczególnie. Pomimo tego, że zrobiliśmy w ciągu ostatnich 5 lat ogromny skok rozwojowy to niemniej jednak nadal jesteśmy państwem bardzo podatnym na różne turbulencje powodowane niekoniecznie przyjaznymi działaniami państwa ościennych. Szansą dla Polski jest powstrzymanie exodusu polskich naukowców za granicę, rozwój nowych technologii realizowanych pod patronatem państwa i na jego zlecenie oraz przebudowanie struktury naszego przemysłu. Musimy najpierw w znacznym stopniu usamodzielnić się i uniezależnić się w newralgicznych gałęziach gospodarki od importu usług i towarów, wzmocnić i znacjonalizować kolejne banki i najzwyczajniej w świecie dbać o interes Polski i Polaków, bo cały świat tak robi – walczy tylko o siebie.
Na światowej szachownicy mamy wtedy szanse awansować z roli pionka może nie na króla czy królową, ale pozycja gońca już byłaby zadowalająca. Wtedy Niemcy czy Francji niekoniecznie musiałyby nas lubić, ale na pewno musiałby się z nami liczyć. Wiem, że jeszcze daleka droga przed nami, ale trochę optymizmu jest nam potrzebne w tych szalonych czasach, gdy podstawowe zasady moralne zaczynają upadać, przygniecione ciężarem egoizmu a wojny toczone są na giełdach, w bankach czy laboratoriach a nie na froncie.
Ewa Sudoł- Ustrzyki Dolne, 20-12-2020r.