Wojna na Ukrainie pokazała, że wielkość wojska i uzbrojenie nie ma tak wielkiego znaczenia, jak wykorzystanie i znajomość terenu, przywództwo i wola walki – powiedział w rozmowie z PAP mjr John Spencer, ekspert wojskowy i specjalista od walk w terenie miejskim.
Wojska na całym świecie są zafiksowane na punkcie tego, jaka jest armia wroga i że to jedyne, co ma znaczenie. Więc spędzają mnóstwo czasu analizując, jaki jest jej rozmiar i jak jest uzbrojona. Wojna na Ukrainie pokazała, że – broniąc się przed przeciwnikiem – to co ważniejsze, to teren: to czy możesz go utrzymać, wykorzystać, czy masz wsparcie ludności
– mówi Spencer, szef Modern War Institute na Akademii Wojskowej USA w West Point i czołowy ekspert od walk w mieście.
Jak podkreślił, większość działań wojennych na Ukrainie miała miejsce w miastach lub pod nimi, gdzie teren sprzyja obrońcom.
Walki o Kijów dobitnie to pokazały. Stolica od początku była głównym celem Rosjan, ale przeliczyli się, nie byli w stanie go zdobyć
– mówi Spencer.
Jak dodaje, inny czynnik, który miał dotąd kluczowe znaczenie w przebiegu wojny, to morale i wola walki.
To jest ważniejsze, niż rozmiar wojska, czy uzbrojenie. I muszę przyznać, że to jest punkt, w którym Ukraina zaskoczyła wszystkich. Owszem, wszyscy przed wojną mówią, że będą walczyć, ale zwykle kiedy wojna nadchodzi to rzeczywistość to weryfikuje. W przypadku Ukrainy było inaczej; nikt nie spodziewał się, że cywile w taki sposób wesprą obrońców, a ukraińskie wojsko tak długo pozostanie tak silne
– mówi ekspert. Jak ocenia, to m.in. pochodna przywództwa, zarówno jeśli chodzi o dowódców wojskowych, jak i postawy prezydenta Zełenskiego.
Myślę, że gdyby Zełenski uciekł z kraju w pierwszym czy drugim dniu, wojna mogłaby się szybko skończyć, podobnie jak Afganistan upadł tuż po tym, jak uciekł z kraju prezydent Ghani
– mówi ekspert.
Zdaniem Spencera, najlepszym przykładem znaczenia terenu i morale są walki o Mariupol, gdzie mimo przewagi liczebnej i okrążenia sił ukraińskich Rosjanie od ponad miesiąca nie są w stanie przejąć kontroli nad miastem.
Mariupol to najgorszy typ walki w mieście, obrońca ma tu wszystkie przewagi: napastnik musi iść od domu do domu, od tunelu do tunelu i siłą wyciągać wroga, jeśli ten ma wolę walki. I tego właśnie uczy się Rosja
– mówi Spencer. Wskazuje, że paradoksalnie potężne bombardowanie Mariupola utrudnia zdobycie miasta, bo zbombardowane budynki są łatwiejsze do obrony.
Według Spencera, mimo ogromnych strat rosyjskiego sprzętu, w tym czołgów, mylą się ci, którzy uważają że wojna na Ukrainie pokazuje, że czołgi stały się przestarzałe.
Nie ma niczego, co może zastąpić czołgi, to jedna z najbardziej użytecznych rzeczy w walce, także w mieście. Ale trzeba wiedzieć, jak je wykorzystywać, a Rosja pokazuje, że tego nie potrafi. Dlatego widzimy czołgi samodzielnie jeżdżące na ulicach miast bez wsparcia i potem stają się łatwym łupem dla Ukraińców
– powiedział ekspert. Dodał jednocześnie, że skuteczność pocisków przeciwpancernych takich jak amerykańskie Javeliny pokazuje, że czołgi powinny mieć systemy aktywnej ochrony broniące przed takimi rakietami.
Odnosząc się do zmiany rosyjskiej strategii i przesunięciu środka ciężkości walk na Donbas, Spencer ocenia, że teren w tej części Ukrainy jest korzystniejszy dla Rosjan niż np. pod Kijowem, bo daje więcej miejsca na walki poza miastami. Dodatkowo linia frontu sprawia tam okazję dla Rosjan do okrążenia wojsk ukraińskich. Z tego powodu kluczowym polem walki w najbliższym czasie będą tereny między Iziumem i Słowiańskiem.
Tam znajduje się kluczowy węzeł, którego zdobycie umożliwiłoby okrążenie. Dlatego Ukraińcy muszą teraz bardzo mocno walczyć o to, by nie zostać okrążeni
– mówi Spencer.
PAP/AS
Ekspert wojskowości dla BBC: Ukraina upokarza Rosję na polu walki