Niedawno oczy całego świata zwróciły się w kierunku Marsa. Ludzkość rozwinęła się tak dalece, że człowiek postawił nogę na Księżycu, potrafimy używać niewidzialnych gołym okiem fal, przewidywać anomalie pogodowe czy gromadzić energię słoneczną. Zrobiliśmy też postępy w dziedzinie moralności. Ustanowiliśmy nowe prawa. Walczymy z nierównym traktowaniem ze względu na płeć czy pochodzenie. Zaczęliśmy zwracać uwagę na komunikację międzyludzką, relacje i ich wpływ na jakość i komfort życia. Zwracamy uwagę na środowisko, na wszystko co nas otacza. Na to, by w ludzkich procesach konsumpcyjnych nie wykorzystywać zwierząt na ich prawa, na to, że rośliny czują i lepiej rosną, gdy puszczamy im określony rodzaj muzyki.
W tym całym postępie nadal spieramy się o rzecz, wydawać by się mogło oczywistą: kiedy zaczyna się człowiek? Dla jednych wtedy, gdy komórka jajowa spotka się z plemnikiem i dojdzie do zapłodnienia, dla innych, gdy zaczyna bić serce, jeszcze dla innych dopiero w momencie, gdy dziecko opuszcza łono matki. Od prawej do lewej mamy miliony podejść naukowych, moralnych, filozoficznych. Wszystko to w kontekście nie troski o życie poczęte, a informacji na jakim etapie można uznać usunięcie ciąży za prawo, na jakim za barbarzyństwo, a na jakim za morderstwo. Zaczęliśmy się spierać o nomenklaturę, jakby to miało cokolwiek zmienić. Jakby pozbawienie życia „zlepka komórek”, było wytłumaczalne bardziej niż pozbawienie życia „płodu”. Jakby pozbawienie życia „płodu” było bardziej wytłumaczalne niż pozbawienie życia „dziecka”.
W czasach, gdy wystarczy jedna żywa komórka, by stwierdzić życie na innej planecie, spieramy się o to, czy na Ziemi życiem jest zapłodniona komórka jajowa. Wszystko co nas otacza … dosłownie wszystko, zaczęło się od jednej komórki. Człowiek zaczyna się od spotkania ze sobą dwóch komórek, od momentu zapłodnienia i jak bardzo byśmy z tym nie walczyli, tak jest. Bez okresu prenatalnego, bez rozwoju w łonie matki, nie powstałby nikt z nas.
Jesteśmy zdolni do zastanawiania się nad odczuciami zwierząt, nad odczuciami roślin, które nie posiadają przecież mózgu. Pojawiają się wykłady na temat barbarzyństwa eksploatacji zwierząt na rzecz konsumpcjonizmu czy wycinania roślin lub używania ich w procesach produkcyjnych.
W tym wszystkim zapominamy o jednym … o człowieczeństwie.
Dla mnie życie zaczyna się na poziomie komórkowym, człowiek zaczyna się w momencie zapłodnienia komórki jajowej, człowieczeństwo zaś kończy się tam, gdzie zaczynają wątpliwości „kiedy zaczyna się człowiek”. Zastanówmy się, czy przy okazji szukania oznak życia na innych planetach, nie powinniśmy skończyć się spierać, w którym momencie zaczyna się życie tu, na Ziemi.
1 komentarz
Kiedy zaczyna się życie, to odwieczny problem. Rozpatrywany od wieków przez naukowców, lekarzy i doktorów kościoła również katolickiego i papieży. Kryteria są różne. Czy natychmiast po spotkaniu dwóch komórek, czy po ich podziałach, czy po pierwszych kształtach człowieczeństwa. Dlatego na przestrzeni wieków zaczynano od płodu kilku tygodniowego (doktorzy kościoła), cofając się do nieokreślonego dokładnie czasu poczęcia, którego dokładnie trudno określić. Od kilku godzin do kilku dni. I bądź tu mądry. Czy prezerwatywa to zabójstwo, czy jeszcze nie. A może może pigułka po już?. A może można po kilku dniach. I bądź tu mądry. Kto to rozstrzygnie?. I stąd na „wszelakij pożarnyj słuczaj”, wprowadza się zakaz ingerencji w oparciu o zresztą o zakazy starotestamentowe, których to zresztą nie bardzo lubimy z zasady.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.