DNA Nikoli Grbicia
W piątkowy wieczór polscy siatkarze meczem z Bułgarią w Katowicach zainaugurują udział w rozgrywanych w Polsce i na Słowenii mistrzostwach świata. Oczywiście, jak co cztery laty, także i tym razem – Biało – Czerwonych obok Francuzów, Amerykanów, Brazylijczyków czy Włochów wymienia się w gronie głównych faworytów mundialu. Nie może być inaczej, bo przecież nasi dwa razy z rzędu wygrywali tą imprezę i teraz bronią złotego medalu sprzed czterech lat. A triumfy z 2018 i 2014 roku pamięta libero Paweł Zatorski, który tak jak wówczas, tak i dziś ma być naszą ostatnią rubieżą przed atakami rywali.
W przeciwieństwie do poprzednich triumfów, zwłaszcza tego sprzed czterech lat, tym razem głośniej o Polakach jako o kandydatach do złota jest za granicą niż nad Wisłą.
Nawet bezdyskusyjna wygrana w Memoriale Wagnera i seria przekonywujących zwycięstw w spotkaniach towarzyskich nie podniosła ducha w nardzie. Rodzimi kibice siatkarscy sprawiają wrażenie jakby nie wierzyli, że trener Nikola Grbić jest w stanie poprowadzić nasze Orły do wygrania trzeciego mistrzostwa globu. Serbowi zarzuca się, że zbyt radykalnie przemeblował kadrę i przede wszystkim nie zabrał na turniej wracającego do zdrowia po operacji kolana Wilfrido Leona, czyli bezsprzecznie jednego z trzech najlepszych przyjmujących na świecie. Krytycy Grbicia utyskują, że brak Leona jest dla polskiej siatkówki tym, czym dla piłkarskiej reprezentacji na listopadowych mistrzostwach w Katarze byłaby nieobecność Roberta Lewandowskiego.
Czas pokaże czy selekcjoner miał rację. Ja w każdym razie mocno trzymam za Nikolę kciuki. Wiadomo, że sportowcy z Bałkanów to kozacy. Nie pękają w żadnych okolicznościach. I taki właśnie jest Grbić. Wziął na siebie decyzję o niepowoływaniu Kubańczyka. Jego prawo. Nie chciał ryzykować, że choć bez wątpienia wybitny, ale nie trenujący od maja „Leo” będzie w na tyle dobrej formie, by w tej najważniejszej, późniejszej fazie mundialu, pomóc zespołowi. Ten brak ryzyka, to cholernie wielkie… ryzyko. Oczywiście Grbić dla spokoju sumienia, mógł „na alibi” zabrać Leona na mistrzostwa. I choćby nawet nie w pełni zdrowy zawodnik jedynie rozbił za dekorację kwadratu dla rezerwowych, to nikt by się do trenera nie przyczepił, że sabotuje lidera drużyny. Ale Grbić nie chciał działać populistycznie, pod publiczkę. Jeszcze zanim siatkarze po raz pierwszy wyszli na mistrzostwach na parkiet, ich trener już pokazał, że ma jaja. Podobnie jak wtedy, gdy zrezygnował z rozgrywającego Fabiana Drzyzgi, u poprzednich selekcjonerów gracza nie do ruszenia, członka skupionej wokół Michała Kubiaka grupy trzymającej władze w reprezentacji. A teraz co? Nie ma Kubiaka, nie ma Drzyzgi i jakoś nie słychać, bo ktoś po nich płakał.
Grbić lubi podejmować nieoczywiste decyzje, iść pod prąd. Dlatego wierzę w złoto Polaków. Z trenerem, która ma DNA zwycięzcy i przed nikim nie pęka, po prostu nie można przegrać.
Piotr Radomski