ZycieStolicy.com.pl

Szanse, które stracimy. Epokowe wydarzenia, które przejdą nam koło nosa

Bieg światowych wydarzeń jest zmieniany epokowymi odkryciami. Czy to nowe metody walki, pozyskiwania surowców i pożywienia lub metody produkcji itp. Raz na jakiś czas historia puszcza oczko i daje szansę graczom, którzy do tej pory grali w drugiej a nawet trzeciej lidze. To trochę jak „ewolucja narodów” zmieniające się warunki brzegowe dają szansę na rozkwit temu narodowi, który będzie potrafił skorzystać z danej szansy. Wydarzało się to w przeszłości, zdarza się teraz i wydarzy się w przyszłości. Grunt, żebyśmy poprawnie je zidentyfikowali i potrafili zaryzykować odpowiednio inwestując.

Przykłady z przeszłości

Żeby nie być gołosłownym i nie narazić się na zarzut bajdurzenia muszę przytoczyć kilka przykładów. Mało kto spodziewał się, że była posiadłość Hiszpańska, kilka zbuntowanych prowincji leżących w depresji z marnymi szansami na rozwój agrarny stanie się światowym centrum handlu. Pewnie sami Holendrzy nie wiedzieli. Chcieli tylko wzmocnić swoje państwo, aby mogło przeciwstawić się potężnej Hiszpani czy Anglii. W 1581 roku rozpoczęli budowę swojego imperium kolonialnego, którego fragmenty trwały jeszcze po drugiej wojnie światowej (w sumie nadal mają kilka wysp na Karaibach). Ale Holendrzy, chociaż udało im się przejąć kontrolę nad Indonezją i utrzymać ją do czasu inwazji japońskiej, stawiali nie na kolonizację, tylko szeroko rozumiany handel. Udało im się to do tego stopnia, że nadal holenderskie porty są jednymi z najbardziej ruchliwych na świecie, a sama Holandia jest jednym z największych eksporterów kapitału za granicę.

Kolejnym przykładem jest Królestwo Prus. Kraj, który brał udział w rozbiorach I RP, mógł zostać zdmuchnięty przez nasz potencjał nawet w XVIII wieku. Co więcej, istniała poważna szansa, że kraj ten stanie się bardziej polski niż niemiecki. Tuż po rozbiorach Prusy w większej części stanowiły terytorium zabrane Królestwu Polski niż „rdzenne” tereny tego państewka. Co więcej, ludność pochodzenia polskiego lub mówiąca po polsku stanowiła w tym kraju blisko 40 proc. całej populacji! Prusy były krajem rolniczym, z małą populacją w sąsiedztwie potężnych organizmów państwowych. Mimo to potrafiły wykorzystać potencjał kolei i rewolucję przemysłową do rozbudowy swojego państwa. Zrobiły to tak skutecznie, że brały udział w dwóch wojnach światowych rzucając rękawicę największym potęgom.

Najbardziej bliskim nam przykładem są kraje, które postawiły na rewolucję informatyczną i nowoczesne technologie. Nie wspominając największych graczy na arenie międzynarodowej trzeba wskazać na kraje takie jak Irlandia, Finlandia, Korea Południowa czy Tajwan. Kraje, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu w życiu nie kojarzyłyby się z dobrobytem potrafiły przełamać wieki zaniedbań i stać się krajami dobrobytu. Może nie zajęły czołowego miejsca wśród wielkich potęg jak zrobiły to Prusy, czy na pewien okres Niderlandy, lecz zapewniły dobrobyt swoim obywatelom.

Nadchodzące szanse

Możemy patrzeć na ostatnie 30 lat naszego kraju z dumą. Prawda, jest wiele do zrobienia, ale i tak trzeba wyrażać się z uznaniem o codziennym dziele naszych ojców czy dziadków. Prawdą jest, że pomimo tego co słyszymy w mediach, bez względu na to która opcja polityczna rządzi, jest jeszcze wiele do zrobienia pod względem dobrobytu czy znaczenia gospodarczego naszego kraju. Mamy to szczęście, że nadchodzą epokowe wydarzenia, z których możemy skorzystać i które mogą wysunąć nasz kraj na czołowe miejsce na świecie. Na potrzeby artykułu zidentyfikowałem cztery takie szanse. Prawdą jest, że moje wąskie horyzonty skupiają się na nich jako najważniejszych. Mowa o automatyzacji, badaniach nad sztuczną inteligencją, zimnej fuzji i górnictwie kosmicznym.

Automatyzacja

Hasło, które ostatnio spędza sen z powiek wielu. Dlaczego? Ponieważ są siły, które skutecznie nią straszą. Do takich należą np. niektóre związki zawodowe. Wyobraź sobie, że wszystkie prace techniczne mogą wkrótce być wykonywane przez maszyny. Ciężarówki-drony i taksówki-drony mogą skutecznie wybić populację kierowców na świecie. Po co kierowca, skoro samochód może jeździć sam? Rozwinięte i w pełni automatyczne linie produkcyjne mogą likwidować miejsca pracy na tzw. „taśmach”.

Automatyzacja produkcjiOpór wobec automatyzacji przypomina nawet opór wobec rewolucji przemysłowej i zastosowaniu nowoczesnych maszyn. Najbardziej znany to historia ruchu zwanego Luddyzmem. To angielski ruch z początku rewolucji przemysłowej. Był to ruch chałupników, rzemieślników i tkaczy – czyli wszystkich którzy stracili na wprowadzeniu nowoczesnych, jak na tamte czasy, metod produkcji. Co robili Luddyści? W ramach protestów w zorganizowanych grupach wpadali do powstających fabryk i niszczyli maszyny. Musieli osiągać spore sukcesy, bo w czasie gdy Napoleon ruszał na wyprawę moskiewską, brytyjski parlament uchwalił ustawę zwaną „Frame Breaking Bill”. Na mocy nowego prawa aktywność luddystów w postaci niszczenia maszyn była karana śmiercią. Jeszcze w tym samym roku na mocy jej przepisów w Yorku stracono 17 mężczyzn. Od luddyzmu pochodzi nazwa nowych ruchów powstających w obliczu rodzącej się automatyzacji tzw. neoluddyzm.

Ok, ale co może dać automatyzacja dla zwykłego zjadacza chleba? Automatyzacja, podobnie jak produkcja taśmowa może przyczynić się do spadku cen dóbr konsumpcyjnych przy zwiększeniu wydajności produkcji. Jak wygląda świat teraz? Stare, rozwinięte gospodarki tracą centra produkcyjne. Ratują się cłami zaporowymi i zachętami dla korporacji. Niestety prawda jest brutalna. Światowe korporacje kierują się danymi ekonomicznymi. A te są bezwzględne jeżeli chodzi o koszty produkcji dóbr w krajach rozwiniętych. W krajach rozwijających się, takich jak Indie, Bangladesz czy kontynent afrykański stanowią olbrzymi atut. Im więcej robotników, tym mniejsze pensje. Automatyzacja może odwrócić ten trend. Nawet ponad miliardowa populacja Indii może stracić na znaczeniu z uwagi na produkcję przez maszyny. Te wymagają zasilania (o czym później) ale nie strajkują, nie ulegają wypadkom (jeżeli ulegają to bez krwi), nie rodzą dzieci, nie umierają im krewni, nie biorą pensji i nie odchodzą do konkurencji. W przyszłości zautomatyzowana produkcja pojawi się w krajach rozwiniętych. Bezpiecznych pod każdym względem (militarnym, prawnym, logistycznym) i co najważniejsze w miejscach, gdzie znajdują się docelowe grupy konsumentów – bez konieczności ściągania wyprodukowanych dóbr kilka tysięcy mil morskich.

Ta rewolucja jest przed nami. Zbliża się wielkimi krokami. Podobnie jak rewolucja przemysłowa. Niestety w skali społeczeństwa bliżej nam do luddystów niż do przemysłowców. Nawet na szczeblu rządowym patrzymy na to, czy powstająca fabryka będzie generowała miejsca pracy a nie jaka będzie jej wydajność i ewentualna wydajność pracy w niej. Nawet jeżeli będzie stosowała przestarzałe technologie to ważne, aby zatrudniała jak najwięcej ludzi, bo oni mają prawo głosu w zbliżających się wyborach.

AI, czyli sztuczna inteligencja

Po automatyzacji przyjdzie czas na rozwój sztucznej inteligencji. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Nasz każdy wynalazek jest przedłużeniem naszych naturalnych zdolności. Tak jak maszyny budowlane są rozwinięciem naszych sił fizycznych, czy lornetka rozwinięciem wzroku, tak kalkulator jest rozwinięciem naszych zdolności liczenia, a więc inteligencji. Jest tylko kwestią czasu, gdy rozwiniemy sztuczną inteligencję – definiowaną jako sumę możliwych doświadczeń i wniosków z umiejętnością przewidywania i nauki. Nie będzie to sztuczna mądrość, więc pozostanie najpewniej pod naszą kontrolą.

Nie jest przypadkiem, że badania nad sztuczną inteligencją prowadzą światowe potęgi państwowe i największe korporacje światowe. Sztuczna inteligencja będzie tym dla zawodów umysłowych, czym automatyzacja dla zawodów fizycznych. Może brzmi to jak sci-fi ale już są sztuczne inteligencje, które świadczą pomoc lekarską, rozwiązują wątpliwości prawne czy znajdują najlepsze z możliwych rozwiązań na polach bitwy etc. Baa Amerykanie opracowali sztuczną inteligencję, która pisze książki (i to nie byle jakie powieści) a artykuły takie jak ten wypluwa niczym kałasznikow kule z lufy. Sztuczna inteligencja (jej okrojona wersja w postaci zaawansowanych algorytmów) pozwala na znalezienie transakcji oszustów podatkowych. Olbrzymie nadzieje w sztucznej inteligencji pokładają najpotężniejsze armie świata. Nie wykluczone, że za dziesiątki lat sztuczni prawnicy spotkają się przed sztucznym sądem i uzyskają sprawiedliwy wyrok. Badania nad zastosowaniem AI w procesie karnym i cywilnym trwają już od dłuższego czasu…

Kto wie jakie odkrycia poczyni samo AI. Wiadomo, że gdybyśmy dysponowali najlepszą sztuczną inteligencją ta mogłaby wspierać działania polskiego wojska w starciu z rosyjskim w ewentualnym konflikcie. Mogłaby też opracować nowe rodzaje prowadzenia wojny – najbardziej efektywne w starciu z FR. Być może do konfliktu by w ogóle nie doszło. Dlatego nie jest tajemnicą, że państwo, które będzie miało najpotężniejsze AI będzie mogło najskuteczniej realizować swoje cele.

O tym, że to już nasza rzeczywistość a nie futurologia świadczy fakt, że w lutym br. Departament Obrony USA opublikował strategię sztucznej inteligencji. Jednym ze stawianych celów jest przeciwdziałanie rosnącej potęgi Chin i Rosji w obszarze AI.

Zimna fuzja, czyli rewolucja energetyczna

Zimny sen fizyków, ale ponieważ nie jestem fizykiem nie zamierzam się wypowiadać w tej sprawie. Skupiając się na bardziej przyziemnych aspektach tego potencjalnego odkrycia chodzi o uzyskanie nowego źródła energii. Źródła, które cofnie takie kraje jak Arabię Saudyjską czy Katar o 200 lat w rozwoju. Z jednego prostego powodu. Zagwarantuje niemal nielimitowaną energię przy znikomych nakładach w jej pozyskanie. Wówczas popytu na tradycyjne paliwa nie będzie prawie wcale, a Saudowie szybko zbankrutują.

Rewolucja energetyczna będzie konsekwencją rozwoju automatyzacji i AI. Miliardy sztucznych rączek wykorzystywanych do pracy nie będą pobierać pensji. Nie będą pracować, ale będą potrzebować zasilania. Podobnie zresztą jak sztuczna inteligencja, której rozgrzane do czerwoności procesory nie będą zasilane cukrem, tylko energią elektryczną. Wówczas energia będzie na wagę nawet nie złota, ale innych super-rzadkich minerałów (o tym później). I tu przyjdzie zimna fuzja lub inne odkrycie z dziedziny energii. Jeżeli wierzyć Chińczykom są u progu takiego odkrycia i nie mam powodów, żeby nie podejrzewać, że takich badań nie prowadzą Amerykanie. Chiny z uwagi na olbrzymie zapotrzebowanie energetyczne ich gospodarki tworzą tzw. sztuczne słońca. Instalacje wywołujące reakcje takie jak w słońcu. Gdyby to się udało, to wierząc naukowcom, materia znajdująca się w jednej szklance morskiej wody zasiliłaby świat na cały rok – wręcz kosmiczna energia.

Ale to tylko jedno z możliwych rozwiązań. Nawet oceany są na ziemi ograniczone. Dlatego powstają projekty typowo z sfery sci-fi, które mogą tworzyć podstawy przyszłego mixu energetycznego świata. Przykładem jest energia promieniowania kosmicznego. Nawet teraz miliardy cząsteczek fal radiowych uderzają w twoje ciało. Przechodzą niewidzialnie przez twoje ciało. Widzisz te cząsteczki w postaci robaczków gdy włączysz telewizor niepodłączony do anteny lub kiedy próbujesz go stroić. Szumy w radiu podczas szukania ulubionej stacji to też cząstki z kosmosu. Cząstki, które niosą za sobą ładunek energetyczny. Na razie nie jest to efektywne źródło energii, ale już są urządzenia (proste zegary), które zasilane są w oparciu o promieniowanie docierające do nas z kosmosu. Pokazuje to tylko, że jest kilka potencjalnych źródeł rewolucji energetycznej.

Kosmiczne górnictwo

W kraju, w którym górnictwo od dekad jest w kryzysie brzmi to niewiarygodnie. Skoro działalność wydobywcza jest nieopłacalna na ziemi, to jakby miała być opłacalna w kosmosie? A no jest. Tajemnicą jest, że w Luksemburgu – małym księstwie, nie wiedząc czemu zachowującym swoją niezależność na przestrzeni wieków istnieją fundusze inwestycyjne, które inwestują w rozwój technologii górnictwa kosmicznego. Kosmiczne wydobycie jest w Luksemburgu przedmiotem poważnego zainteresowania rządu. Powstają tam oficjalne plany urastające oficjalnie do rangi polityki państwowej.

Powód? Olbrzymie zyski. Jedna asteroida znajdująca się w pobliżu ziemi zawiera więcej żelaza niż zdołaliśmy wydobyć przez krótki okres w jakim władamy naszą planetą. Niezmierzone pokłady złota, diamentów, paliw kopalnych (które będą traktowane najpewniej jak odpady), rzadkich metali i gazów czekają tylko żeby po nie sięgnąć. Bez konieczności niszczenia naszego środowiska naturalnego. Bez konieczności walki z „zielonymi”, bez konieczności układania się z lokalnym plemieniem czy rządem. Wystarczy tylko przyholować taką asteroidę w pobliże ziemi i zacząć ją eksploatować. Zautomatyzowane satelity będą idealnie się do tego nadawać. Przymierzają się do takich działań Japończycy, którzy z sukcesem lądowali już na takiej asteroidzie.

Górnictwo kosmiczne dla małego Luksemburga może być tym, czym dla małych Niderlandów był handel. Może wybić małe księstwo na czoło wszechświatowej stawki. Powstały już serwisy internetowe (np. Asterank) https://www.asterank.com/, na których zamieszcza się orientacyjną wartość danego obiektu na podstawie szacunków znajdujących się na nim złóż. Nic tak nie przemawia do człowieka jak pieniądze krążące mu nad głową. A jest ich więcej niż warta jest światowa gospodarka i to tylko na obiektach znajdujących się blisko Ziemi.

Czemu nie my?

Powstaje pytanie, dlaczego to nie my możemy być tymi pionierami? Dlaczego stawiamy na zużyte rozwiązania i mamy stracić kolejne szanse rozwojowe i gdy inni zyskają przewagę doganiać ich? Wiele zależy od naszego sposobu myślenia i myślenia klasy politycznej. Politycy myślą tak jak myślą ich wyborcy. W końcu chodzi o kolejną kadencję… Jak długo będziemy skupiać się na najbliższych celach i bieżącym łataniu dziur, będziemy w tyle.

ZOBACZ TAKŻE:

“Strajk Polski”, czyli nowa forma protestu chorobowego

Exit mobile version