Site icon ZycieStolicy.com.pl

Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek….a za chwilę Popielec.

berliner 17811 1920

Szczodre Gody już nami, Święto Trzech Króli (Epifania) także. Karnawał pomalutku dobiega końca. Buty stańczone do dziury, która panna miała złapać kawalera to załapała, innej przyjdzie „siać pietruszkę” jeszcze jeden sezon. Może w letnim czasie coś się znajdzie, ale póki co kiedy komory i spiżarnie pomalutku pustoszeją trzeba ten ostatni raz zabawić się do rana. Właściwie prawie cały tydzień – bo od czwartku (Tłustego Czwartku) do wtorku – do Ostatków, które będą miały miejsce przed Środą Popielcową.

Dlaczego Tłusty Czwartek? Bo za tydzień w czwartek już będzie Wielki Post. Dlaczego Tłusty? Bo to ostatnia okazja, że by się najeść do syta i poswawolić, bo przecież przez 40 dni Wielkiego Postu już nie można.

Zwyczaj hucznych zabaw w ostatni tydzień karnawału i zwyczaj jedzenia w czwartek właśnie pączków opisywał już Mikołaj Rej. W każdym regionie Polski ominowały jednak nieco inne przysmaki – faworki, chrust no i pączki, pączki, pączki. Kto próbował robić je sam w domu, wie, że były inne niż te dzisiejsze. Nie wiadomo skąd w ogóle dotarły do Polski, może przez Wiedeń z Turcji? Tak czy owak panie domu i cukiernicy szybko je pokochali i do dziś dnia są cukiernie specjalizujące się właśnie w pączkach. Ks. Jędrzej Kitowicz, historyk i miłośnik starych obyczajów pod koniec osiemnastego wieku tak pisał: „Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko, mógłby je podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku, znowu rozciąga się i pęcznieje, jak gąbka do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska[1]. Lekkie i puszyste pączki z nadzieniem rozmaitym są do dziś.

Osobiście po kilku próbach domowego wypieku, a raczej smażenia na rozgrzanym smalcu – poddałam się. Moimi na pewno można nie tylko oko podbić ale i szybę wybić.

Poza pączkami w ostatni tydzień karnawału na stołach szlachty i bogatszych mieszczan królowała dziczyzna i wykwintnie nadziewany drób, dobra trunki i zamorskie bakalie. Na wsiach za to nie żałowano słoniny, kapusty i kaszy ze skwarami. Korowody przebierańców krążyły od domy do domy, od dworu do dworu, czasem taki kulig i przez kilka dni mógł być w drodze, wszędzie znajdując gościnę i poczęstunek. Wszystko to do północy, do wtorku. Od północy bowiem zaczynał się już Popielec.

Panie domu pilnowały, by wcześniej resztki jadła były pochowane, zamknięte w spiżarniach naczynia wyszorowane z tłuszczu, nawet instrumenty muzyczne symbolicznie zamykano w skrzyniach.

W związku z Tłustym Czwartkiem jest jeszcze przepiękna legenda. Według niej w XVII wieku miastem rządził zły wójt o nazwisku Comber. Nie lubił ludzi, a szczególnie przekupek z krakowskiego rynku. Dotkliwie je karał grzywnami a często i aresztem. Traf chciał, że zmarlo mu się właśnie w ostatni czwartek karnawału. Uradowane przekupki co roku świętowały ten fakt tańcami i ucztowaniem. Tańczyły bez względu na pogodę, nawet w błocie. Do tego błota wciągały też napotkanych kawalerów – aby zemścić się na nich za uchylanie od żeniaczki. Co bogatsi mężczyźni dawali okup w brzęczącej monecie, biedniejsi nie tylko taplali się w błotku ale i w słomianym kapeluszu musieli ciągać na powrozie wielkie pnie – za karę, za starokawalerstwo. Nikt nie płakał po śmierci wójta Combra. Przeciwnie, aż do wtorku hucznie świętowano. W środę zaś od rana szykowano się do obchodów Wielkanocy.

Małgorzata Starzyńska

[1] Ks. Jędrzej Kitowicz 1728 – 1804, polski historyk, pamiętnikarz, korespondent polityczny i konfederat barski

O tym nie wiedzieliście… ZROBIĘ CI SKARBIE CZADERSKI PIERŚCIONEK.

Exit mobile version