ZycieStolicy.com.pl

Polacy kolonizują wschodnie Niemcy

Przygraniczne miasta po zachodniej stronie Odry i Nysy świecą pustkami. Takie miasta jak Gorlitz odczuwają negatywne skutki migracji Niemców do większych ośrodków jak Berlin czy do dawnych Niemiec Zachodnich. Dochodzi do takich paradoksów jak to, że nie tylko paliwo za naszą zachodnią granicą jest tańsze. Tańsze są nieruchomości, łatwiej o żłobek. Służba zdrowia jest też na znacznie lepszym poziomie.  

Władze przygranicznych landów takich jak Brandenburgia czy Meklemburgia oferują naszym rodakom możliwość osiedlenia się w ramach UE. Co więcej sami Niemcy zachęcają do osiedlania się i korzystania z niemieckich benefitów w ramach państwa socjalnego. Dla mieszkańców przygranicznych terenów praca w Niemczech i mieszkanie w Polsce to nic nowego. Zamiast dojeżdżać do pracy 40 km dziennie może warto osiedlić się blisko miejsca pracy? I na tym bazują władze wymienionych landów.

Polacy podbijają wschodnie landy

Dla gotowych przeprowadzić się tuż za naszą zachodnią granicę czeka pakiet powitalny. Mieszkania komunalne o wysokim standardzie, trzy miesiące bez czynszu, bezpłatne autobusy i tramwaje. Niemiecki dziennik Sachsische Zeitung podaje, że liczba mieszkańców Gorlitz zmniejszyła się o kolejne 25 osób i to tylko w grudniu 2018 roku. W 30 ostatnich lat liczba mieszkańców, tego przygranicznego miasta skurczyła się o połowę. Co ciekawe wyjechali także Turcy, Rosjanie czy Afgańczycy osiedleni tam w ramach akcji migracyjnej sprzed kilku lat. Nasi rodacy stanowią tam 63 proc. wszystkich cudzoziemców i jest ich około 4 tys. osób. Polaków przyciągają głównie tanie nieruchomości. Za prawie 60 metrowe mieszkanie przy najmie trzeba zapłacić 1239 złotych. Cena zakupu 50 metrowego mieszkania to koszt około 60 tys. złotych, co jest ceną atrakcyjną w porównaniu nawet jak na polskie warunki prawie 60 tysięcznego miasta.

Niemiecki problem wschodnich landów

Berlin nocą

Kolor żarówek na ulicach Berlina przypomina o podziale Niemiec.

Niemcy od zjednoczenia borykają się z problemem wyludnienia wschodnich landów. Jeszcze w czasach zimnej wojny NRD było krajem które nieustannie się wyludniało. Jedną z przyczyn budowy Muru Berlińskiego była chęć powstrzymania niekontrolowanej emigracji „Niemców Wschodnich”, których wyjeżdżało tyle, że NRD omal nie stało się radziecką republiką. Nie jest tajemnicą też, że to właśnie do wschodnich landów trafiają głównie imigranci przyjmowani chętnie przez RFN. Wszystko po to by ratować tamtejszą populację. Niemieccy włodarze doskonale zdają sobie sprawę z tego, że bez napływu emigrantów byłe NRD grozi wyludnienie. Może już nie na tak katastroficznym poziomie, ale takie które uruchomi lawinę upadku gospodarczego i społecznego (podobnie jak to stało się w Detroit). Polacy w Niemczech uchodzą za pracowitych Europejczyków i ich napływ może być postrzegany jako odpowiedź na arabizację wschodnich landów.

Mur nie upadł

Wbrew temu co nam serwują zachodnie media nie zakopano jeszcze przepaści pomiędzy byłym NRD i RFN w wersji alianckiej. Począwszy od koloru żarówek w Berlinie kończąc na współczynniku rozwodów podział nadal jest widoczny. To niemal dwa kraje. Z tą różnicą, że co zrozumiałe, urząd federalny chętnie dotuje swoje wschodnie rubieże. Co ciekawe pod wieloma względami Polska i polskie społeczeństwo szybciej wyleczyło się z radzieckiej mentalności niż tereny dawnego NRD. Dotyczy to niemal każdej dziedziny życia Niemców. Obok grafika prezentująca przeciętny rozmiar gospodarstw rolnych w Niemczech. Na terenach dawnego NRD gdzie kolektywizacja rolnictwa pozbawiła własności mniejszych gospodarstw chłopów, powstały olbrzymie farmy. Wszystko przez to, że łatwiej skupić tam olbrzymie obszary rolne. Zachodnie Niemcy, gdzie po wojnie szanowano prywatną własność posiadają bardziej rozdrobnioną strukturę własności gospodarstw rolnych. To tylko jeden z licznych przykładów granicy, która pozostała także po upadku Muru Berlińskiego i trwa pomimo 30 letnich wysiłków zjednoczeniowych.

Exit mobile version