Site icon ZycieStolicy.com.pl

Czas Wiosennych Burz

adult 2807094 1920

Zastanawiam się, jak długo potrwa jeszcze międzygalaktyczny konflikt zbrojny, jaki rozgorzał pomiędzy Centralnym Biurem Antykorupcyjnym (CBA), a Najwyższą Izbą Kontroli (NIK)? Na ile obydwu stronom wystarczy determinacji i sił, by prowadzić wzajemne naloty dywanowe? W chwili, kiedy klecę niniejsze akapity, zagony harcowników z CBA zdążyły już najechać mieszkania i biuro prezesa NIK-u, Mariana Banasia, a także lokal należący do jego syna. Efekty przeszukań, i to zapewne jedynie częściowe, zostaną gawiedzi ogłoszone za kilka dni, a wówczas już nikt nie będzie pamiętał, czy to pan Marian przeszukiwał, czy jego przeszukiwano. Ludzie zajmą się czymś kompletnie innym, zaś cała sprawa umrze śmiercią naturalną, przynajmniej w mediach. Po czym wnoszę? Ano po tym, że podobnych akcji były już setki, a może nawet tysiące. Pierwszym z brzegu przykładem jest Paweł Juszczyszyn, jeden z niewielu sług Temidy, który chciał orzekać za wszelką cenę, nie zważając przy tym na przeciwności losu. Sędzia Juszczyszyn usiłował zadać kłam wszystkim negatywnym opiniom krążącym o polskim sądownictwie, głoszącym, że sprawy ciągną się latami, terminy są wciąż przekładane, akta potrafią zaginąć, a wyroki nijak przystają do zdrowego rozsądku. Nasz bohater tak rozpędził się w swoich poczynaniach, że przychodził do pracy nawet wtedy, kiedy został zawieszony w czynnościach służbowych i żadnych decyzji podejmować nie mógł. Sekundowały mu dzielnie kamery i mikrofony opozycyjnych stacji telewizyjnych i rozgłośni radiowych, a cały spektakl trwał kilka dni. Spróbujcie Państwo dziś znaleźć jakiś większy materiał o owym prawniku z Olsztyna, albo podejmijcie próbę zainteresowania jego osobą szerszego gremium. Może być to niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe. Wszystko przykryła prezydencka kampania wyborcza i na tej niwie rozgorzeją kolejne konflikty, z szybko rosnącym natężeniem. Wraz ze zbliżającym się końcem zimy, nadciągnie polityczny czas wiosennych burz.

Czas wiosennych burz, politycznych i medialnych, spowoduje, że część społeczeństwa – ta najbardziej zapracowana oraz zaangażowana w walkę o chleb powszedni – odniesie wrażenie, że świat się kończy i jakiś kataklizm jest tuż za progiem. Zadbają o to niektórzy „inżynierowie umysłów”, dla niepoznaki jedynie nazywani dziennikarzami, którzy będą umiejętnie podkręcać nastroje. Swego przekazu nie skierują do elektoratu jasno zdeklarowanego i zdecydowanego. Oni spróbują pozyskać osoby podejmujące decyzje wyborcze w ostatniej chwili, na podstawie doraźnego materiału, łatwo dostępnego w przestrzeni publicznej. Ich wskazania nie będą oparte na dogłębnej analizie sytuacji obecnej i prognozowanej przyszłości, a raczej na chwilowym uniesieniu. I ta cecha ludzkiej natury zostanie bezwzględnie wykorzystana przez żurnalistów i współpracujących z nimi partyjnych „rządców dusz”. Być może zaskoczę niektórych Czytelników, ale muszę stwierdzić, że pomimo bardzo negatywnej oceny, jaką wystawiam nadwiślańskim uczestnikom walki o władzę, to są oni o kilka poziomów lepsi i wykazują o wiele większą empatię, niż nasi zachodni sąsiedzi.

Nasi zachodni sąsiedzi przeżyli niedawno potężną traumę, związaną z kolejnym zamachem na ludzkie życie. Jakiś psychopata zamordował z zimną krwią dziesięć osób, w tym własną matkę, po czym popełnił samobójstwo. Nie mam najmniejszego zamiaru wygłaszać jakichkolwiek tez o przyczynach zdarzenia czy politycznego zorientowania bestii odzianej w ludzką skórę, gdyż tym zajmą się zapewne śledczy. Mam natomiast prawo i obowiązek ocenić zachowanie berlińskich decydentów, którzy, w sposób dla mnie niezrozumiały, wykorzystali zamach w celu napiętnowania szeroko pojętej, prawej strony teutońskiego sporu politycznego oraz polityków partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Angela Merkel, prawie natychmiast po zbrodni, wskazała jej rasistowskie i prawicowe pobudki. W sukurs Frau Bundeskanzlerin ruszyła dogorywająca na stanowisku szefowej CDU, Annegret Kramp-Karrenbauer. Minister obrony zaprezentowała przeświadczenie, że ugrupowaniom politycznym nie wolno z AfD współpracować. Niech mi ktoś wskaże jakąś pozytywną cechę zaodrzańskiej demokracji. Kanclerz Niemiec, najpotężniejszego kraju Starego Kontynentu, bez szczegółowego zbadania sprawy, publicznie uderza w oponentów, praktycznie wskazując winnych. Zastanawiam się, gdzie szukać odpowiedzialności za słowa i choćby najmniejszej próby przewidywania ich konsekwencji? Nie wiem jak Państwo, ale ja żywię coraz poważniejsze obawy, że podobne zachowania polityków mogą doprowadzić do eskalacji rozwiązań siłowych. Tygiel kulturowy i narodowościowy, w jaki Niemcy zmieniły się po afrykańsko-azjatyckim exodusie z lata roku 2015, bardzo sprzyja złym zachowaniom, a rolą elit jest im zapobiegać. Na tym tle Polska wypada całkiem przyzwoicie.

Całkiem przyzwoicie nie oznacza bardzo dobrze. Wszyscy wciąż mamy w pamięci zabójstwo Pawła Adamowicza i próby wykorzystania jego tragicznej śmierci do celów politycznych. Nie robili tego jednak główni gracze czy decydenci, a „gadające głowy” mniejszego kalibru. Aby skutecznie ocenić i docenić własny stan posiadania, należy znaleźć dla niego punkt odniesienia. Jeśli do nadwiślańskiej walki politycznej przyłożyć wzorce zachodnie, to nie mamy się czego wstydzić. Proszę uniżenie, aby moi Czytelnicy pamiętali o tym w ferworze kampanii wyborczej, wtedy, kiedy nadciągnie prawdziwy czas politycznych burz.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 24 lutego 2020 r.

„Prawicowi populiści”

Exit mobile version