Wielu mieszkańców, którzy korzystają z podziemnej komunikacji twierdzą, że bramki jedynie spowalniają przejście, zwłaszcza w godzinach szczytu. Projekt został już zgłoszony do ratusza.
Pomysłodawcą projektu jest Krystian Dominik Suchecki. Radny argumentuje, że pomysł powstał z troski o komfortowe pasażerów. Suchecki uważa, że zamiast inwestować w wymianę dotychczasowego systemu lepiej będzie zatrudnić większą liczbę
kontrolerów. Projekt powstał w ramach tegorocznego Budżetu Obywatelskiego. Jak informował radny “ w samym kontrakcie na budowę II linii metra, system bramek kosztował 20 mln złotych”. Należy wspomnieć, że wymiana bramek na I linii metra w 2018 roku kosztowała 5 mln złotych, a w tym roku koszt ma wynieść 6 milionów złotych. Co więcej, roczny koszt utrzymania tego systemu wynosi ponad milion złotych. Zgodnie z argumentacją podaną przez radnego, bramki ograniczają wejście na stację metra, a ich obecność nie weryfikuje czy dana osoba przekracza ją wraz z kartą miejską, czy też skasowanym biletem. Bramki generują zbędne kolejki na poszczególnych stacjach. System bramkowy jest nieefektywny i powoduje wysokie koszty.
Ruch miejski “Miasto jest Nasze” również uważa, że bramki są zbędne. Według szacunków 70% pasażerów posiada kartę miejską, więc bramki nie stanowią większego użytku. Z kolei według ZTM prawie 60% pasażerów omija bramki i korzysta z bramek ewakuacyjnych. Urzędnicy podkreślają, że dzięki bramkom wiedzą, jaka liczba pasażerów korzysta z metra i w ten sposób planowanie ruchu jest prostsze.
Pamiętajmy, że likwidacja bramek nie byłaby równoznaczna z brakiem kontroli. W takiej sytuacji zatrudniono by osoby, które sprawdzałby bilety.