Site icon ZycieStolicy.com.pl

„Zapomniane problemy”

imigranci

Prezydenta mamy wybranego. Wrzask elit – tych samozwańczych, niepotrafiących pogodzić się z wolą mas – prawie ucichł. Czas kanikuły i słońce powodują, że tylko ostatni fanatycy polityczni przejmują się opowieściami posła Pietruszki Albina lub przewodniczącego Kalarepy Leopolda, którzy na sejmowym korytarzu wygłosili kilka fraz o niczym, a następnie pobiegli na dworzec Warszawa Centralna, bo przecież nie ma sensu zostawać w Stolicy na weekend, prawda? Panowie powiedzieli co wiedzieli i galopem udali się na perony, dzwoniąc w międzyczasie do małżonek, aby te zaczęły gotować ziemniaki trzy kwadranse przed ich przybyciem w rodzinne pielesze. Założę się z każdym o dużą wódkę, że tuż po zajęciu miejsca w wagonie, obydwaj nasi bohaterowie zapomnieli o czym mówili w świetle kamer i zajęli się dzwonieniem do rektorów kilku uczelni, pytając, czy znajdzie się u nich miejsce dla poselskich pociech, ponieważ ten cały Piontkowski tak nawydziwiał z maturami w tym roku, że latoroślom naszych bohaterów zabrakło nieco procentów i może być problem z dostaniem się na wymarzony kierunek. Prawda – egzamin dojrzałości poszedł słabo, ale to nie znaczy, że trzeba przysparzać dodatkowych trosk tym młodym ludziom. Życie jest wyjątkowym koszmarem i bez takich dziwactw jak cenzury z wysokimi średnimi, a przecież nikt nie zna lepiej własnego potomstwa od ich rodziców. Po uzyskaniu solennej obietnicy o pozytywnym załatwieniu sprawy od jednego z nosicieli gronostajowego kołnierza, dwaj rzutcy parlamentarzyści zapadli w płytkie drzemki, a bieżące sprawy doczesne powędrowały do tych przegródek owych wybitnych mózgów, które opisano „zapomniane problemy”.

Zapomniane problemy, nakreślone powyżej w sposób satyryczny i szyderczy na przykładzie zmyślonych postaci i sytuacji, są w polityce rzeczą powszednią, zaś ich mnogość powoduje, że nikt nie zatrzymuje się nad nimi dłużej, ani nie wiąże z dniem dzisiejszym. Przykład? Proszę bardzo! Kilka dni temu, irakijski terrorysta taranował na berlińskiej autostradzie motocyklistów, raniąc sześć osób. Jakiś urodzony w Bagdadzie psychopata, przewracając oczyma fanatyka i wrzeszcząc „Allahu akbar”, rozjeżdżał celowo swoim autem innych uczestników ruchu drogowego. Wyznawca Proroka mieszkał w Niemczech już cztery lata, był bandytą doskonale znanym policji, jego wniosek azylowy został rozpatrzony negatywnie, ale nikt z tym nic nie zrobił, ponieważ „przepisy nie pozwalają”. Nie, owa bzdura o przepisach nie jest moim wymysłem, a swobodnym tłumaczeniem bełkotu Andreasa Geisela, senatora berlińskiego parlamentu, odpowiedzialnego za sprawy wewnętrzne. Typowy urzędniczy paraliż i „niechciejstwo” doprowadziły do tragedii aż sześciu rodzin. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że w roku 2018 bandzior ów brał udział w bijatyce z innymi azylantami, stawiał opór policji i był oskarżony o uszkodzenie ciała jednego z funkcjonariuszy. Sprawę rozpatrywał sąd w Berlinie, jednak uwolnił złoczyńcę od najcięższych zarzutów powołując się na jego ułomności psychiczne. Po dwóch latach problem wrócił ze zdwojoną siłą i jak zwykle winnych nie ma lub zwyczajnie nikt nie chce ich wskazać. A przecież wystarczy trochę dobrej woli i sięgnięcia pamięcią wstecz.

Sięgnięcie pamięcią wstecz pozwala nam przywołać dantejskie sceny, jakie działy się na przełomie lutego i marca 2020 roku w pobliżu granicy turecko-greckiej. Kohorty śniadolicych mężczyzn, uzbrojonych w kije i kamienie, usiłujące sforsować zasieki i przedostać się do europejskiego Klondike, toczyły regularną bitwę z helleńską policją. Jeśli ktoś nie wie, jak wygląda inwazja, to powinien oglądnąć sobie materiały filmowe z tamtego okresu. Ja skupiłem się na innym problemie. Otóż, śledziłem uważnie, co o przedmiotowej sprawie pisały tytuły prasowe znad Sprewy i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu dowiedziałem się, że Kościół może mieszać się do polityki! Jakiż to rozdźwięk z tezami forsowanymi przez liberalnych mistrzów pióra i szpalty, skupionymi w redakcjach pomiędzy Tatrami a Bałtykiem! Czyż wam nie wstyd, że nowoczesna Europa uciekła tak daleko, a wy nic o tym nie wiecie? Co odpowiedzieliście na gniewne grzmienie Martina Dutzmanna, pełnomocnika Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD) w Republice Federalnej Niemiec i Unii Europejskiej, który w pierwszej dekadzie marca bieżącego roku skrytykował użycie gazów łzawiących i armatek wodnych wobec nacierającej na Grecję mahometańskiej dziczy? Czemu nie kazaliście mu uciekać do kruchty i nie mieszać się do decyzji podejmowanych przez świeckich? Gdzie byliście, szermierze słowa, kiedy kardynał Rainer Maria Wielki, arcybiskup Kolonii, grzmiał z ambony w mogunckiej katedrze i nakazywał europejskim chrześcijanom wzięcie odpowiedzialności za przyszłość Starego Kontynentu, każąc tym samym wpuszczać śniadolicych? Jeśli nie mieliście odwagi wtedy, to może dziś powiecie hierarchom niemieckich kościołów, że plotą bzdury, bo nawoływanie przez nich do przyjmowania Azjatów i Afrykańczyków namnoży aktów terroru takich jak ten ostatni! Ja wciąż na was liczę.

Liczę także na nieugięte stanowisko polskiego rządu w spawie nieprzyjmowania uchodźców na teren Polski. Nie może być żadnego uelastycznienia stanowiska w tym zakresie, ponieważ powielą się u nas obrazy znane zza Odry, gdzie czarnoskóre gangi terroryzują lokalne społeczności. Tutaj obszaru do kompromisu nie ma, pomimo, że kwestie imigracji stały się obecnie nieco zapomnianym problemem.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 24 sierpnia 2020 r.

Exit mobile version