Od dziś wszedł w życie III etap odmrażania gospodarki. Powoli uczymy się żyć z koronawirusem. Gospodarka stopniowo jest „odmrażana”, ale już widać, że „nowa normalność” to będzie nie tylko bardziej kłopotliwa normalność, ale też dużo droższa normalność. Otwierane firmy mogą podnieść ceny usług, wprowadzając dodatkowe,opłaty „sanitarne”. Więcej zapłacimy np. za fryzjera, czy kosmetyczkę.
O tym, że wizyty w salonach fryzjerskich i gabinetach kosmetycznych będą teraz wyglądać inaczej, niż przed wprowadzeniem stanu epidemii, przekonaliśmy się już kilka dni temu, kiedy w sieci pojawiły się wytyczne dla salonów i gabinetów, przygotowane przez Ministerstwo Rozwoju w porozumieniu z Głównym Inspektoratem Sanitarnym oraz przedstawicielami branży beauty i ekspertami.
Salony wstępnie szacują miesięczny koszt wyposażenia ochronnego dla personelu i środków do dezynfekcji powierzchni na 3-5 tys. zł. I choć chętnych na usługi nie brakuje (bo niektóre salony przyjmują już zapisy na kilka miesięcy naprzód, a i tak trudno znaleźć wolny termin), to jednak liczą się z tym, że dzienna liczba przyjmowanych klientów będzie niższa, niż przed pandemią. A więc ceny usług wzrosną.
O tym, ile będą kosztować usługi, część osób mogła przekonać się już podczas zapisów, które obecnie prowadzone są wyłącznie przez telefon lub przez internet.
W jednym ze znanych warszawskich salonów cena za strzyżenie damskie (włosy średniej długości) wzrośnie ze 100 do 140 zł, a cena za farbowanie włosów długich – z 350 do 420 zł.
Znana warszawska stylistka, przyjmująca klientów na Woli do tej pory brała za farbowanie włosów (wraz z zabiegiem pielęgnacyjnym) 400 zł, teraz koszt usługi wzrośnie do 500 zł, albo i więcej – zależy od ilości zużytego preparatu i czasu, jaki będzie musiała poświęcić jednej klientce.