Ewa Z. została oskarżona o przywłaszczenie sobie ponad 1 mln zł należący do jej męża. Sąd pierwszej instancji uniewinnił kobietę.
„W Polsce za kradzież 20 tys. zł idzie się do więzienia. Ale gdy ktoś kradnie milion, może spokojnie korzystać z owoców przestępstwa. Bo wymiar sprawiedliwości działa opieszale, wręcz można odnieść wrażenie, że nad takimi osobami roztacza czasem parasol ochronny„ – powiedział Michał Z.
W 2005 roku ówczesna żona Michała Z. bez jego wiedzy i zgody opróżniła mu konto z ponad miliona złotych. Co więcej, kobieta sprzedała akcje będące jego wyłączną własnością. Pieniądze przepuściła przez kilkadziesiąt innych kont, które należały do jej matki, córek i siostry. Trzy lata później wszystkie Panie zostały oskarżone przez prokuraturę. Jednak sąd pierwszej instancji w lutym 2011 r. uniewinnił je.
13 Grudnia 2005 r. oskarżona złożyła dwa polecenia sprzedaży akcji. Najpierw zaleciła przelew 900 tys. zł, a pół godziny później – 120 tys. Prokuratura twierdzi, że kobieta przywłaszczyła sobie pieniądze, które zostały jej powierzone. Natomiast jej córki, siostra oraz matka brały udział w praniu tych pieniędzy. Podczas trwania procesu zaznaczono, że majątek rodziny Ewy Z. powiększył się o cztery mieszkania. Lokale zostały nabyte przez córki oskarżonej. Młodsza była wciąż studentką, natomiast starsza pracowała dopiero od niedawna. Co więcej, Urszula M. wraz z mężem zakupiła lokal za 463 tys. zł. Jednak prokuratura wskazała, że według danych z urzędu skarbowego, dochody małżonków wynosiły ok. 4200 zł rocznie.
Sąd uznał, że kobieta „działała w granicach upoważnienia”. Orzekł, że działania były spowodowane „poczuciem zagrożenia oskarżonej i zamiaru obronienia się (jej zdaniem) przed nielegalnymi działaniami prokuratora„. Co więcej, wskazano, że kobieta mogła wypłacić cały majątek małżonka (które wynosił ok. 2,5 mln złotych), jednak nie zrobiła takiego. „Z punktu widzenia potencjalnego przestępcy rozsądniejsze byłoby wybranie całej kwoty, a za ponad 2,5 milionów złotych z łatwością można było wyjechać poza granice Polski i korzystać z owoców przestępstwa„ – zaznaczył sąd.
„Gdyby na tym opierać kwestię zamiaru przestępnego, to w Polsce nastąpiłby znaczny spadek przestępczości. Jeśli złodziej nie kradnie całości mienia pokrzywdzonemu, nie zabija go a tylko bije, nie fałszuje wszystkich dokumentów, tylko niektóre – można przyjąć, że nie ma przestępstwa„ – skomentował pełnomocnik pokrzywdzonego.
1 komentarz
No i chociaż raz słusznie sąd uznał. Artykuł kłamie. Wypłaciła nie z konta byłego męża, tylko z ówczesnego z którym miała wspólnotę majątkową, czyli SWOJE pieniądze, wypłaciła mniej niż połowę, mimo że podzieliła się z dziećmi.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.