Site icon ZycieStolicy.com.pl

Wybieramy Niepodległą!

r szeremietiew

Państwo niepodległe powstaje, gdy naród uzyska zdolność wykreowania władz niezależnych od zewnętrznych ośrodków, trwale opanuje terytorium na którym chce bytować i uzyska uznanie międzynarodowe dla swej państwowości. Jednak sprawą o podstawowym znaczeniu dla niepodległości jest uformowanie się wspólnoty narodowej z jej tylko właściwą tradycja dokonań zapisanych w dziejach i zdolnością odczytania interesów narodowych, które można realizować dzięki posiadaniu własnego i suwerennego państwa. Wspólnota narodowa i państwo stanowią niezbędne dla naszego bytu nierozerwalne składniki.

Józef Piłsudski uważał, że Polacy z racji na długie przebywanie w niewoli (123 lata zaborów) nie mają zdolności strategicznego myślenia, które oznacza zarówno określanie celów polityki narodowej jak i wybór odpowiednich środków, aby te cele osiągać. Było to spowodowane według Marszałka okolicznościami, gdy myśl i działania polityczne występowały przy braku własnego państwa, a co miało istotne znaczenie dla kształtowania polskich wyobrażeń o celach narodowych zamierzeń, a też o sposobach i metodach ich osiągania.

W XIX wieku wśród Polaków wykształciły się trzy kierunki odczytywania narodowych celów.

  1. Najbardziej widoczni byli politycy uważający się za realistów, a „realizm” skłaniał ich do podporządkowania się sile najbardziej realnej – zaborcom. Postawa ta wynikała z przekonania, że rozbiory stały się faktem nieodwracalnym, ziemie polskie zostały na zawsze włączone do trzech różnych organizmów państwowych, a państwo polskie nie odrodzi się nigdy. Polacy powinni się z tym pogodzić, powinni starać się uzyskać pozycję mniejszości możliwie najbardziej uprzywilejowanej w strukturach państw zaborczych (Trójlojalizm). Postulat niepodległości Polski i odbudowy państwowości „realiści” uważali za szkodliwy bowiem jako sprzeczny z interesami zaborców narażał Polaków na represje i wyniszczenie.
  2. Częstym było zabieganie o potężnego protektora. Koncepcja wynikała z konstatacji, że Polacy są zbyt słabi, aby własnymi siłami odzyskać niepodległość. Dlatego należało oprzeć się na jakimś mocarstwie, znajdując miejsce dla sprawy polskiej w jego politycznych planach. Takim mocarstwem mógł być przeciwnik zaborców (np. Francja Napoleona), ale nawet któreś z państw zaborczych, gdyby skonfliktowało się ono z innymi zaborcami. Sądzono, że dzięki temu będzie można pod obcym protektoratem zjednoczyć ziemie polskie, a w dalszej przyszłości nawet utworzyć polską autonomię. Dlatego należało poddać się całkowicie władzy możnego protektora wykonując wszystko czego on zażąda. Niekiedy słyszymy, że taka koncepcja polityki jest koniecznością – ma wynikać ze słabości i geopolitycznego położenia Polski.
  3. Występowali też w polskiej polityce zwolennicy odzyskania niepodległości, dążący do odbudowy suwerennego państwa polskiego. Byli przekonani, że będą w stanie tego dokonać, jeżeli zdołają skupić siły narodowe w walce z zaborcami. Myśl „wybicia się na niepodległość” rozwijana przez Tadeusza Kościuszkę, czy Józefa Bema, pobrzmiewała w Czynie Listopadowym 1831 i podniesiona została w Powstaniu Styczniowym 1863, a znalazła ostatecznie zwycięskich kontynuatorów w uczestnikach ruchu niepodległościowego tworzonego przez Józefa Piłsudskiego.

Powinno być oczywiste, że polityka polska ma realizować polskie interesy narodowe, a nie potrzeby czy oczekiwania sił zewnętrznych. Przy tym nie należy mylić wpisywania się w politykę ośrodków zewnętrznych, z budowaniem sojuszy. Są to różne sprawy. Sojusz przestaje obowiązywać, gdy naszym interesom przestaje służyć, gdy polityka „klientyzmu” oznacza, że utrzymanie dobrych relacji z potężnym sojusznikiem staje się ważniejsze od naszych  interesów – taką właśnie politykę prowadziły rządy Władysława Sikorskiego i Stanisława Mikołajczyka w latach II wojny światowej, z wiadomym skutkiem.

Odnosząc doświadczenie historyczne do współczesnej III Rzeczypospolitej możemy zauważyć, że na scenie politycznej występują nadal wymienione wyżej trzy kierunki politycznego myślenia i działania; mamy całkiem sporo takich, dla których własna państwowość nie ma większej wartości (jestem Europejczykiem), a nawet bywa uznawana za przeszkodę przy wszczepianiu Polakom idei, które propagują lewicujące ośrodki w Europie zachodniej,  są też zwolennicy funkcjonowania państwa polskiego zależnego od obcych (patrz np. apel Radosława Sikorskiego, aby Niemcy nam przewodziły) i mamy atakowanych przez wymienione wyżej siły polityczne zwolenników Polski niepodległej i suwerennej (Zjednoczona Prawica). Nie wiadomo gdzie ostatecznie zawędruje wewnętrznie politycznie zróżnicowana Konfederacja i jej kandydat na prezydenta RP – droga jaką przebył np. Roman Giertych każe zachować ostrożność.

To nie przedstawia pełni poddziałów w polskiej polityce. Ostatnio w kampanii wyborczej pojawiła się problematyka obyczajowa (tzw. LGBT+). Można usłyszeć głosy, że to temat bez znaczenia, zastępczy, wywoływany specjalnie przez Andrzeja Dudę bowiem jego główni oponenci zaznaczyli swoją sympatię dla pomysłów rozluźnienia obyczajowego i PiS wzniecając taką sprawę liczy, że zmobilizuje swoich zwolenników wśród konserwatywnych wyborców z małych ośrodków miejskich i wsi – tam bowiem (mówią przeciwnicy PiS) mieszka „ciemnogród”, który boi się nowoczesnego i postępowego LGBT.

Amerykański politolog Huntington opisał zjawisko tzw. zderzenia cywilizacji. Pokazał, że wśród przyczyn wywołujących konflikty w świecie są także różnice cywilizacyjne. Społeczeństwa w procesie dziejowym wypracowują formy bytowania, organizację funkcjonowania tworzonej wspólnoty, ale nie ma jednej wszechobejmującej formuły, są one różne, a to wywołuje konflikty i spory, owe „zderzenia”. Stało się to szczególnie widoczne w końcu XX wieku, gdy ujawniła się sprzeczność między Zachodem, a światem islamu na Bliskim Wschodzie, a następnie wraz z napływem ogromnej liczby islamskich imigrantów do Europy Zachodniej. Przy czym w Europie islam okazał się siłą dążącą agresywnie do narzucenia swojego wzorca cywilizacyjnego (prawo szariatu) Europejczykom.

Dziś niektórzy z obserwatorów wydarzeń podnoszą, że odrzucenie przez elity europejskie wartości chrześcijańskich, które są podstawą cywilizacyjną narodów zamieszkujących kontynent europejski i propagowanie przez nie tzw. multikulturalizmu, „społeczeństwa otwartego”, zwłaszcza ideologii LGBT wywołuje rozkład społeczeństw Zachodu i otwiera islamowi drogę do ekspansji w Europie. Przedtem odporność na obce wpływy zapewniała formuła zachowania przedstawiona przez polskiego uczonego Feliksa Konecznego jako cywilizacja łacińska określana też czasem mianem cywilizacji Zachodu. Jak powszechnie wiadomo jej podstawą są: grecka filozofia, rzymskie prawo i etyka chrześcijańska. Wartości i zasady tej cywilizacji są kwestionowane i odrzucane przez środowiska lewicujące, które mają ogromny wpływ na struktury kierownicze Unii Europejskiej.

W warunkach ostrego konfliktu politycznego w Polsce, gdy zorganizowane grupy zwolenników przenoszenia na polski grunt ideologii destrukcji cywilizacyjnej i podporządkowania się obcym podejmują działania kwestionując legalizm instytucji „państwa PiS”, odmawiając akceptacji dla stanowionego porządku prawnego (reforma sądownictwa) można wyobrazić, że doprowadzi to do rozkładu porządku moralnego i w konsekwencji do unicestwienia państwa polskiego. Taki proces miał miejsce w Polsce w drugiej połowie XVIII w. gdy w rozbitym moralnie i podzielonym politycznie społeczeństwie – także w rezultacie działań obcych potęg – zwyciężyły ośrodki (konfederacja targowicka) przeciwne reformom i naprawie państwa. W następstwie tego Rzeczpospolita na ponad wiek zniknęła z mapy politycznej Europy. Warto o tym dziś pamiętać i uświadomić sobie, że lepiej mieć nawet uwierające czasem państwo polskie, które możemy naprawiać, niż trafić pod obce panowanie, które będzie oznaczało służbę obcym interesom.

Dlatego tak ważne jest, aby w wyborach prezydenta RP wygrał Andrzej Duda deklarujący jednoznacznie obronę niepodległości i rodziny. Wybieramy Niepodległą!

Exit mobile version