Niedawna fala wzmożenia intelektualnego dotycząca Zenona Martyniuka, powszechnie zwanego Zenkiem i „misji” TVP na odcinku Sylwester Marzeń skłoniła mnie do refleksji i postawienia nader ważnych pytań. Czy wszyscy jesteśmy Zenkami? Ile Zenka w każdym z nas?
Niedawna fala wzmożenia intelektualnego dotycząca Zenona Martyniuka, powszechnie zwanego Zenkiem i „misji” TVP na odcinku Sylwester Marzeń skłoniła mnie do refleksji i postawienia nader ważnych pytań. Czy wszyscy jesteśmy Zenkami? Ile Zenka w każdym z nas?
Zacznę od końca, czyli misji TVP, otóż ex definitione misja owa odpowiada żywotnym interesom aktualnie sprawujących władzę, reagujących na oczekiwania głosującego elektoratu w skrócie ludziska mają dostać to co lubią i znają. Czym promowanie Zenona Martyniuka różni się od promowania Ich Troje, Bayer Full (przypomnę, że matką chrzestną obu tych kreacji był nie kto inny tylko Nina Terentiew) czy zespołu Weekend? Rozumiem, że wtedy rozintelektualizowana elita puszczała tłuszczy rubaszne oczko. Specjalnej różnicy nie dostrzegam i temat uważam za definitywnie zamknięty.
Wracając do samego pana Zenona, przepraszam nie znam człowieka to zachowam formę grzecznościową, jego twórczość oceniam krytycznie, niemniej daleki jestem od zakazywania mu uprawiania tej dziedziny artystycznej. Dużo bardziej uderza mnie wielki głos świętego oburzenia płynący z ust „elit”, celebrytów, komentatorów, itp. zbiorczo nazywanych ludźmi sztuki. Tak sztuki, może przez cholernie małe „s” ale jednak. Skąd ta surowa ocena? Po pierwsze z księgarni. A tak z księgarni! Ostatnie miesiące przywiodły mnie do smutnej konstatacji, że nader ożywiony rynek wydawniczy głównie obfituje w biografie, autobiografie i poradniki. Pośród tak wybitnych twórców literatury jak; premier Donald Tusk, Jakub Wojewódzki, Michelle Obama, Kinga Rusin, Tomasz Piątek, czy Adam Ostrowski, próżno szukać dzieł Mickiewicza, Gombrowicza, czy Dickensa. Słusznie, czymże jest twórczość klasyków, które są w większości zmyślonymi bajdurzeniami i to jeszcze człowiek musi się nadomyślać co to taki chciał napisać w porównaniu do fantastycznych realnych historii prawdziwych ludzi. Współcześni literaci, specjaliści od gładkiego opisywania własnych przygód, szeroko doceniani, brylujący na salonach, trafiają na podatny grunt i rzeszę wiernych czytelników. Dlaczego? Nie pojmuję, rozumiem to mniej więcej tak jak popularność twórczości artystów Disco-Polo, czyli wcale ale nie zżymam się, nie miotam kalumnii. Demokracja jest również wolnością gustu, nie czuję się skrzywdzony i obrażony ani Sylwestrem Marzeń, ani „Jak zdrowo i pięknie żyć czyli ekoporadnikiem” Kingi Rusin.
Świat malarstwa przyniósł całą masę twórców, kolorystów, którzy zajęli ważne miejsce w światowej sztuce. Uznani malarze; kół jak Fangor, czy król kiczu jak Kinkade zajmują poczesne miejsce w panteonie artystów. Jeśli ktoś mnie zapyta, czy huknąłbym sobie na ścianie „Czarny kwadrat na białym tle” Malewicza, czy „Konwergencję” Pollocka to zdecydowanie nie, ale czy daje mi to prawo do żądania wyeliminowania tych wytworów ludzkiego umysły z przestrzeni publicznej na przekór rzeszom wielbicieli? Zdecydowanie nie! Wychodzę z założenia, że czasem ludzie muszą skręcić w ślepą uliczkę, by po chwili odkryć nową, piękną drogę do doskonalenia ludzkiej potrzeby obcowania ze sztuką.
Tacy jesteśmy, wszyscy mamy w sobie coś z pana Zenka. Pytanie czy objawi się to w dziedzinie muzyki, literatury, wakacyjnych wyjazdów, kinematografii, czy umiłowania określonych rodzajów napojów wyskokowych. Kultura masowa głupcze, łatwa i przystępna!
Boję się tych, którzy za wszelką cenę chcą bliźniemu udowodnić co dla nich lepsze, mądrzejsze, co cacy, a co be. Najstraszliwsze reżimy XX wieku swą siłę budowały na cenzurze, przepraszam na przeświadczeniu, że pewna grupa ludzi wie lepiej i dla szczęścia mas tę wiedzę narzuci, wpoi.
Na koniec spróbuję pocieszyć samozwańczych inkwizytorów, masy szybko się zakochują ale są też bezwzględne w niepamięci. Za kilkanaście lat nikt nie będzie zawracał sobie głowy twórczością większości z was, a tę próbę mogą wytrzymać piosenki Zenka Martyniuka.
1 komentarz
Zenek Martyniuk ma prawo śpiewać jak chce, co chce i komu chce i czasami gdzie chce, lub tam gdzie ktoś chce aby Zenek mu zaśpiewał. A w sylwestra „dosięgło roku” chciał akurat sam Pan prezes tv i chwała im za to, bo obaj byli szczęśliwi, co było widać, słychać i czuć.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.