ZycieStolicy.com.pl

Wojna starego typu

Wojna starego typu

Jakiś złośliwiec powiedział, że myślenie ma kolosalną PRZESZŁOŚĆ. Zdarza się, że wspominając niemiłe zdarzenie z przeszłości nabieramy przekonania, że postępując inaczej można było tego uniknąć. Zdolność przewidywania skutków tego co robimy, lub czego nie zrobimy, jest rzeczą bardzo cenną, zwłaszcza, gdy to decyduje o przyszłości państwa i tym, co może spotkać jego obywateli. Zdolność przewidywania jest konieczna szczególnie w przypadku ludzi sprawujących rządy w państwie. 

To co dzieje się obecnie za przyczyną władz Białorusi na granicy z Polską to oczywista agresja. Służby białoruskie nie tylko wypychają do Polski sprowadzanych z Bliskiego Wschodu migrantów, ale prowokują polskich funkcjonariuszy i żołnierzy ochraniających granice pozorując zamiar użycia broni, fizycznie niszczą polskie zabezpieczenia na granicy. Polska jest atakowana przez reżim Łukaszenki. Należy wyciągnąć z tego wnioski –  zażądać od Mińska natychmiastowego zaprzestania prowokacji i wysyłania migrantów na granicę z Polską, a w razie niespełnienia żądania ogłosić stan wojny we wzajemnych relacjach. Postępując zgodnie z prawem międzynarodowym zerwać stosunki dyplomatyczne, zamknąć granicę, wstrzymać komunikację (ruch samochodowy, kolejowy, lotniczy). Wystąpić do ONZ o objecie kontrolą migrantów sprowadzonych na Białoruś przez władze tego kraju; zwrócić się do OBWE o skierowanie obserwatorów na granice białorusko-polską; wystąpić o wsparcie działań obronnych Polski do NATO, podnieść stan gotowości bojowej sił zbrojnych RP. 

Uwaga: ustanowienie stanu wojny nie oznacza prowadzenia działań zbrojnych i wprowadzenia stanu wojennego na terenie kraju, stan wyjątkowy w pasie nadgranicznym jest wystarczającym zabezpieczeniem.

pap 20010907 03S

W rozważaniach przy okazji napięcia na granicy polsko-białoruskiej pojawiają się określenia, że mamy do czynienia z tzw. wojną hybrydową, nazywaną też wojną „nowego typu”, gdy to zamiast dywizji pancernych atakują naszą granicę tabuny ludzi pragnących dostać się za Odrę, aby korzystać tam z przywilejów jakie daje zamieszkanie w zamożnym kraju Europy zachodniej. Sytuacja jest jasna i nie powinna u nikogo budzić wątpliwości, o co tu chodzi. Oto zależny coraz bardziej od Moskwy i odrzucany przez własnych obywateli prezydent Łukaszenko usiłuje zachować swoje panowanie uderzając w państwa graniczące z Białorusią, a które okazały poparcie Białorusinom nie chcących Łukaszenki na stanowisku prezydenta. Rosja, która nie ukrywa, że chciałaby odzyskać wpływy na terenach, które kiedyś były we władaniu Związku Sowieckiego wspiera działania białoruskiego dyktatora bowiem one posłużą realizacji politycznych zamiarów Kremla. Media informują, że służby tajne Łukaszenki wykonują operację „Śluza” polegającą na ściąganiu na Białoruś tysięcy mieszkańców Bliskiego Wschodu, których następnie dostarczają pod granice z Polską, aby ją nielegalnie przekraczali. W Moskwie i Mińsku zasadnie zakładają, że uruchomienie wielotysięcznego strumienia migrantów maszerujących przez Polskę na zachód doprowadzi do rozkładu państwo polskie, wprowadzi w Polsce zamieszanie, wywoła falę przestępczości i  bardzo Polskę osłabi. Zachęcające napastników jest i to, że w Polsce działają siły polityczne i ośrodki starające się wykorzystać napływ „turystów Łukaszenki” we własnym interesie – sądzą, że trudności jakie wywoła masa tych „nachodźców” tak osłabi „państwo PiS”, że opozycja odzyska władzę. Dostrzegają to dyrygenci ataku na Polskę zwłaszcza, że tzw. wolne media, w większości polskojęzyczne, należące do zachodnich właścicieli, od dawna toczące wojnę polityczną z obozem rządzącym Polską rozpowszechniają rosyjską propagandę. 

Polska broni się, jej władze podejmują działania, aby granicę uszczelnić, nie dopuścić do napływu nielegalnych migrantów i ochronić kraj przed destrukcją, ale spotykają nie tylko takie zagrożenie. Mamy liczne incydenty w relacjach między Polską a ośrodkami decyzyjnymi UE. Dotykają Polskę zarzuty jakoby dochodziło w niej do naruszania praworządności, prześladowań na tle obyczajowym, wyrządzanie szkód państwom sąsiednim i Polska jest ciągle piętnowana jako łamiąca unijne standardy. 

Polska ma liczne argumenty potwierdzające jej rację w sporach i konfliktach jakich doświadcza. Warszawa łudzi się ciągle, że oponenci nie znają polskich racji i jeśli tylko zdoła się im te racje wyłożyć, to oni zrozumieją swój błąd i nie będą Polsce dokuczać. To fałszywe założenie. Atakujący Polskę liderzy UE świadomie posługują się fałszem, działają poza traktatami, naciągają przepisy, używają kuriozalnych uzasadnień są głusi na polskie argumenty, np. całkiem serio w UE opowiada się, że trybunały niemieckie czy francuskie mogą uznawać wyższość ich konstytucji nad tzw. prawem unijnym, gdy polski trybunał tego stanowić nie może – Polska nie ma kultury prawnej jaką mają Niemcy i Francuzi więc jej tego samego nie wolno – mówią w Brukseli. 

Wniosek: Polska musi nie tylko przedstawiać swoje argumenty, ale powinna też używać siły wspierającej te argumenty, aby nie można było ich ignorować i bezustannie utrudniać Polsce życia! Potrzebna jest nie tylko siła argumentów, ale też argument siły użyty w relacjach wewnątrz unijnych wspierający polską politykę w Europie i zwłaszcza w relacjach z Białorusią. 

Nowogród był pierwszy 

W średniowieczu pomiędzy Morzem Bałtyckim a Syberią powstała Republika Nowogrodzka (Rzeczpospolita Nowogrodzka). W państwie tym szybko rozwinęła się specyficzna demokracja, np. zgromadzenie obywateli miasta kupców i szlachty (bojarów), wybierało najmowanego władcę – księcia, którego mogło też usunąć. Republika była zagrożona przez rosnące w siłę Księstwo Moskiewskie, małe agresywne państewko uformowane na podbitych przez Normanów (Waregów) ziemiach Mordwinów, rządzone autokratycznie przez władców rozszerzających podbojami swoje panowanie. Nowogród szukał oparcia w Wielkim Księstwie Litewskim. Nawiązał w końcu stosunki lenne z Królestwem Polskim. Moskwa tymczasem prowadziła akcję korumpowania elit Nowogrodu i doprowadziła do powstania tam stronnictwa promoskiewskiego. Z czasem nastąpił rozkład elit i władzy, upadek jej autorytetu w oczach mieszkańców. Wtedy doszło do bezpośredniej interwencji zbrojnej Moskwy, której skłócony i podzielony Nowogród nie był w stanie oprzeć się. Nastąpiły masowe deportacje ludności i osiedlenie na jej miejsce osadników z księstwa moskiewskiego. Moskale znieśli prawa demokratyczne Nowogrodu. Ostatecznie car Iwan Groźny zniszczył Nowogród Wielki – doszło do tzw. „masakry nowogrodzkiej”, gdy w ciągu sześciu tygodni zamordowano 25 tys. mieszkańców (liczba ludności miasta wynosiła 35 tys.). Majątki cerkiewne, kupieckie i szlacheckie w Nowogrodzie car skonfiskował, miasto podupadło i straciło przydomek „Wielki”. 

Ten model postępowania – wywoływany wewnętrzny rozkład atakowanego państwa, a później jego podporządkowanie – powtarzano w kolejnych moskiewskich podbojach, Moskwa zajmowała coraz większe terytoria i nazwała się Rosją, powstało imperium rosyjskie. Można też powiedzieć, że w przypadku republiki Nowogrodu doszło do pierwszej w historii Rosji wojny „hybrydowej” z państwem sąsiednim. 

To co dziś dzieje się z Polską i wokół niej nie jest więc żadną wojną „nowego typu”, to wojna „starego typu” od wieków stosowana przez Moskali. Dlatego powinniśmy uważać nie tylko na to co dzieje się na granicy z Białorusią, ale także jak rozwijają się wypadki wewnątrz naszego kraju. Przekraczane są przecież kolejne granice tego, co wypada robić w ramach walki politycznej. Zamiast spoistej wspólnoty narodowej formują się jakieś dwie Polski, które coraz mniej do siebie pasują. Sięgnijmy ponownie do historii: Zanim doszło do rozbiorów, nasi sąsiedzi z zachodu i wschodu też robili wszystko, aby poprzez agenturę wpływu doprowadzić do wewnętrznego rozkładu Rzeczpospolitej. Korumpowali warstwy wyższe, urzędników, podgrzewali konflikty polityczne, podniecając wadzących się Polaków. W efekcie zostaliśmy podbici nieomal bez jednego wystrzału. Rozbiory zostały zaakceptowane przez sejm Rzeczypospolitej. 

Współcześnie Rosja w podobny sposób próbuje zdestabilizować Ukrainę i doprowadzić ją do stanu, w którym sama pokornie uzna zwierzchność Kremla. Podobny los może czekać w przyszłości również Polskę, jeśli nie uda się opanować tej „wojny polsko-polskiej”. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której konflikt wewnętrzny w Polsce doprowadzi do rozlewu krwi, nawet bez udziału sił zewnętrznych, struktury państwa przestaną działać, a wówczas Rosjanie pod pretekstem „uspokojenia” sytuacji wyślą nad Wisłę swoje wojska desantowe… 

Na terenie Europy Zachodniej, w Berlinie, Paryżu, Rzymie, Madrycie ścierają się dwie polityczne tendencje: czy Europa zachodnia ma pójść ku Rosji, czy zachować dotychczasowe związki z USA. A w rosyjskim zamiarze imperialnym pojawia się oczywiście Polska, która, przypomnijmy, w czasie poprzednich dwu wieków była przez sto kilkadziesiąt lat pod rosyjskim butem. Polska także dziś znajduje się w miejscu bardzo ważnym, z punku widzenia zamierzeń Rosji. Jest w Europie Centralnej, czy raczej, jak to określił wybitny polski historyk Oskar Halecki w Europie Środkowo-Wschodniej i ma wpływ na państwa nadbałtyckie, Białoruś, Ukrainę. To rejon z punktu widzenia Kremla kluczowy, naprawdę dla Moskwy bardzo ważny. Bez opanowania (podporządkowania) tego rejonu i oczywiście Polski Rosja nie może zrealizować swoich planów wielkomocarstwowych. Polska nie byłaby przeszkodą, gdyby zgodziła się na status podporządkowanego nowego PRL-u. Kreml pilnie wypatruje, czy pojawiają się w Polsce siły, które jakieś neo-peerelowskie rozwiązanie by zaaprobowały. W każdym razie przyszłość relacji polsko-rosyjskich musimy rozpatrywać z uwzględnieniem założenia, że Rosja nie zrezygnuje ze swoich planów imperialnych i będzie starała się wszelkimi sposobami podporządkować sobie Polaków. To powinno być dla nas oczywiste, zwłaszcza dla politycznych ośrodków decydujących o polityce państwa polskiego, a także, dla każdego Polaka patrioty. Zagrożenie ze strony Rosji jest stałe i Rosja wykorzysta każdą sprzyjającą okoliczność, każdy moment słabości po polskiej stronie, aby Polskę zdominować. 

Istnieje też inna niezmienna, którą trzeba uwzględniać w polskiej polityce. Jest nią przekonanie wśród sojuszników Polski, że można Rosję skłonić, aby stała się zgodnym uczestnikiem międzynarodowych relacji, współdziałającym w oparciu o jakieś wspólne Europie wartości. Wielu ośrodkom Zachodu wydaje się, że będą prowadzić z Rosją „dialog” dzięki któremu wyeliminują z jej zachowań agresję i przemoc. To zaś oznacza, że zawsze na Zachodzie będą tacy, którzy nie docenią zagrożenia ze strony Rosji. 

Uwzględniając powyższe należy jak najszybciej przygotować własną, od nas tylko zależną obronę Rzeczypospolitej. Zwłaszcza, że Rosja wojnę „starego typu” z Polską już prowadzi posługując się reżimem Łukaszenki.

Exit mobile version