Site icon ZycieStolicy.com.pl

Upadły fotoplastykon

usa 1

Żurnalistyczna brać, której nadałem kiedyś miano „rzeźbiarzy umysłów”, została w ostatnim czasie pozbawiona owego zaszczytnego tytułu, także przez moją skromną osobę. Uznałem, że słowo „rzeźbiarz” absolutnie nie oddaje ich roli społecznej, ponieważ człek wykonujący ową czynność zdecydowanie coś tworzy. Ot, choćby wtedy, kiedy w pracowni artysty obrabiany jest granitowy blok, z którego mistrz – za pomocą dłuta i weny – wydobywa popiersie ważnej postaci historycznej lub kolejną Wenus, tym razem z Milanówka, a nie z Milo. Podobnie działo się z ludzkimi rozumami, gdy były one przez mistrzów pióra i mikrofonu przycinane do odpowiednich wymiarów, poprzez skierowanie uwagi na pewne wydarzenia, mniej lub bardziej ważne. Do takowych działań można było zaliczyć wyeksponowanie słów wypowiedzianych przez najmniej zidiociałego polityka, którymi napiętnował on opieszałość rządu Republiki Burundi w ratyfikowaniu traktatu o ratowaniu Wielkiej Rafy Koralowej. Przyznają Państwo, że poprzez zaserwowanie takiej informacji, okraszonej często głupawym komentarzem, nasz rozum musiał włożyć jakiś wysiłek, aby wszystko przetrawić, co nadawało mu odpowiedni kształt intelektualny i kondycję myślową. Być może owa forma pobudzania zlepku szarych komórek nie była jakaś ekskluzywna, ale jednak wymuszała aktywność. Niestety, uznałem niedawno, że czynności wykonywane przez dziennikarzy niewiele mają wspólnego z rzeźbą, za to zdecydowanie więcej z rzeźnią, gdyż podejmowanymi tematami szlachtują jakiekolwiek myślenie, a dokonują tego poprzez zestaw obrazów, jaki serwują w swoim „upadłym fotoplastykonie”.

„Upadły fotoplastykon”, ten polityczny, podsunął publiczności sprawę pewnej niby kobiety, noszącej dźwięczne imię Margot, a faktycznie nazywającej się Michałem Sz. „Pani” ta, szczęśliwa posiadaczka pierwszorzędowych i drugorzędowych męskich cech płciowych, opuściła dopiero co areszt, w którym znalazła się po dokonaniu napaści na kierowcę furgonetki ozdobionej hasłami, bodajże antyaborcyjnymi czy antypedofilskimi. Tuż po zaczerpnięciu kliku haustów świeżego, wolnościowego powietrza, nasz bohater – bo ja uznaję człeka tego za chłopa i basta – znalazł się w centrum zainteresowania fechmistrzów szpalty, co zaowocowało intensywnym tournée po rozgłośniach radiowych i kilkoma wywiadami przelanymi na papier. Nie będę moim Czytelnikom przytaczał bzdur, jakie zostały wyartykułowane przez ulicznego agresora, ale muszę pochylić się nad kretynizmem indywiduów fechtujących dumnie legitymacjami prasowymi. Przecież to jest dramat nieskończony i robienie wielkiej krzywdy głównie Michałowi „Margot” Sz. Jak trzeba być pozbawionym elementarnej zdolności logicznego myślenia i przyzwoitości, aby promować zwyczajnego bandytę, napadającego na innych ludzi? To, że dziennikarzyna jest kretynem, to jest jeszcze wybaczalne, bowiem negatywna selekcja w tej profesji zbiera obecnie swoje żniwo. To, że dziennikarzyna-kretyn goni za sensacją, to też jeszcze wydaje się być zrozumiałe. To, że dziennikarzyna-kretyn, dodatkowo goniący za sensacją, promuje bandytę, jest dla mnie niezrozumiałe, ale jestem sobie w stanie coś takiego wyobrazić. Natomiast brak jakiekolwiek reakcji otoczenia dziennikarza jest całkowicie poza moimi zdolnościami pojmowania świata. Być może jestem zwyczajnym, zacofanym głupcem – czego naturalnie wykluczyć nie można – ale osobiście uważam, że największą szkodę robi się obecnie Margotowi, a podpowiada mi to doświadczenie życiowe.

Marzenie Moskala

Doświadczenie życiowe pozwala mi dostrzec zagrożenie, jakie sprowadzają osoby promujące Margota w mediach na niego samego. Jego twarz i sylwetka jest już doskonale znana setkom tysięcy młodych ludzi o bardzo różnych charakterach i poglądach. Kto dziś zaręczy, że nie znajdzie się domorosły pięściarz uliczny, miłośnik amatorskiej konfrontacji siłowej, który po kilku głębszych, wychylonych w sobotni wieczór, nagle zapała żądzą wymiany kilku prostych i sierpowych z bohaterem ekranu i mikrofonowego sitka? Co może się wydarzyć w jednym z warszawskich, ciemnych zaułków, gdy jakiś nawiedzony półgłówek postanowi wziąć odwet za dotychczasowe, agresywne zachowania Margota? Nawet nie chcę sobie wyobrażać podobnego scenariusza i tuszę, że spędzi on najbliższy czas w domowych pieleszach, powstrzymując się od prowokacyjnych wypowiedzi, a dziennikarze dadzą mu wreszcie spokój, głównie jego dla dobra. Zresztą, mamy w kraju i na świecie wiele ważniejszych spraw niż podrzędny prowokator, ale do ich komentowania są niezbędne wiedza i chęci.

Niezbędnej wiedzy i chęci zabrakło chyba wszystkim, aby przedstawić realnie sytuację w Stanach Zjednoczonych, które wielkimi krokami zbliżają się do elekcji prezydenckiej. Joe Biden, dotychczasowy lider wyścigu do fotela w Gabinecie Owalnym, nagle gdzieś rozpuścił swoją przewagą i żaden z nadwiślańskich znawców tematu, szczególnie z liberalnej strony sporu politycznego, nie podjął się skomentowania tego ewenementu socjologicznego. Dlaczego? Najprawdopodobniej dlatego, że dotychczasowe sondaże były zwyczajnie naciągane, niereprezentatywne i wykoślawiane. Dodatkowo, miłośnicy pokoju – podkreślający ważność życia Murzynów poprzez palenie aut i rabowanie sklepów – zaczęli być postrzegani w sposób właściwy, czyli jako złoczyńcy wymagający potraktowania policyjną pałką i kajdankami, a nie słowami wsparcia i otuchy, przez lewicową część sceny politycznej. Aby jednak takie rzeczy nagłośnić, trzeba mieć misję i pasję, a tego już zdecydowanie brakuje, dlatego łatwiej bełkotać coś o Margot i serwować idiotyczne obrazki w jakimś upadłym fotoplastykonie.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 07 września 2020 r.

Exit mobile version