„Tytus, Romek i A’Tomek pomagają księciu Mieszkowi ochrzcić Polskę” – to tytuł najnowszego albumu Henryka Jerzego Chmielewskiego. Ostatnie plansze grafik tworzył jeszcze w grudniu ub.r., komiks ukazał się tydzień po jego śmierci. W środę Papcio Chmiel spoczął na warszawskim Cmentarzu Bródnowskim.
Akcja komiksu „Tytus, Romek i A’Tomek pomagają księciu Mieszkowi ochrzcić Polskę” rozgrywa się w roku 965, co widać m.in. w strojach bohaterów – Romek i A’Tomek ubrani są w zgrzebne koszule do ziemi, Tytus natomiast „kazał Papciowi rysować się w spodenkach i ze swoim imieniem na malinowej koszulce. Bo jego wygląd jest bezwiekowy” – czytamy w albumie.
Bohaterowie, po wielu przygodach, wśród których jest m.in. szybki ślub Tytusa z poganką zakończony równie błyskawicznym rozwodem, docierają w końcu do Czech, do Dobrawy, gdzie imieniu Mieszka I proszą księżną o ślub i chrzest dla Polan. Dobrawa zastrzega: „Do Gniezna pojadę, ale ślubu nie dam, aż on przódy pozbędzie się pogaństwa”. Biskup komentuje: „Pomożemy księciu zmyć grzęzawisko bałwochwalstwa święconą wodą”.
Wcześniej jednak trójka bohaterów dociera przed oblicze samego papieża. Tam Tytus przystępuje do spowiedzi: „I przezywałem kolegów. Więcej grzechów nie pamiętam” – wyznaje. Zabiegi Tytusa, Romka i A ‘Tomka kończą się sukcesem. „Od mojego chrztu zaczyna się zjednoczona chrześcijańska Polska” – mówi dumnie Mieszko I, „słusznie Mieszkusiu” – komentuje zadowolona Dobrawa. „Koniec śmichów. Jestem już uczłowieczony, tylko ostrzygę futro” – podsumowuje Tytus.
Seria komiksów o Tytusie Henryka Chmielewskiego tworzona była od 63 lat. Tytus urodził się 22 października 1957 roku jako małpka doświadczalna wystrzelona w kosmos. I tu, w rakiecie, odkryli go razem z Romkiem i A’Tomkiem młodzi czytelnicy z całej Polski. Był pewnie w wieku około 10 lat, tak jak i jego towarzysze Romek i A’Tomek. Po ukazaniu się 31 ksiąg w formacie zeszytowym przygody Tytusa przybrały formę albumów omawiających ważne tematy historyczne. W albumach historycznych czytelnicy mieli okazję poznania wielu władców, przywódców, bohaterów i ich dokonań. Wspólnie z chłopcami poznawali historię Polski i śledzili losy Polaków.
Papcio Chmiel rzeczywiście był nie tylko genialnym autorem tekstów i rysownikiem. Dla milionów czytelników stał się kimś znacznie więcej: nauczycielem. Kolejne pokolenia zaczynały czytać, przeglądając Jego komiksy. I pewnie będzie to trwało jeszcze długie lata, bo absurdalny humor Papcia Chmiela bawi niezależnie od czasów i wieku czytelnika. A do tego każdy w przygodach Tytusa, Romka i A’Tomka znajduje smaczki dla siebie. Wielu z nas mówi kwestiami Tytusa
– napisało wydawnictwo Prószyński, wydawca komiksów o Tytusie, po śmierci Papcia Chmiela.
Ale Tytus uczył nas nie tylko literek. Papcio Chmiel w swoich historyjkach przedstawiał interesujące fakty z geografii, przyrody, techniki, sztuki. Jak mało komu udawało mu się przekazywać wiedzę bez smrodku dydaktycznego. Nie nudził, nie prawił kazań. W ciekawy i zabawny sposób ukazywał różnorodność nas wszystkich i wpajał otwartość na to, co inne, obce. Zawsze jednoznacznie potępiał przemoc. Pewnie ogromny wpływ na takie podejście do świata miała Jego wojenna przeszłość: był żołnierzem AK, walczył w Powstaniu Warszawskim, został wzięty do niewoli. O Powstaniu opowiedział w specjalnym albumie wydanym w 2009 roku. Jedna ze scen z tej księgi stała się muralem w Ogrodzie Różanym na murze okalającym Muzeum Powstania Warszawskiego
– przypominało wydawnictwo.
Był cudownym gawędziarzem, wielkim erudytą i ogromnie serdecznym Człowiekiem. A do tego miał niesamowite poczucie humoru. Często nawet ironiczne. Gdy składał do redakcji wychodzącą właśnie księgę, stwierdził: +Kiedy dostanę do ręki egzemplarz z drukarni, będę mógł spokojnie umrzeć+. Zabrakło Mu czterech dni. Widział tak zwane szczotki swojego ostatniego albumu, ale gotowego egzemplarza nie zdążył już zobaczyć. Trudno nam uwierzyć, że odszedł, nie dotrzymując słowa. Miał żyć dłużej. Jedno jest pewne: z chwilą Jego śmierci kończy się, niestety, złota era polskiego komiksu. Odchodząc, osierocił Tytusa – i nas wszystkich
– napisali wydawcy.
Sam Papcio Chmiel nie bał się myśli o śmierci, potrafił żartować na ten temat. W 2013 roku mówił w wywiadzie do „Rzeczpospolitej”:
Rysowanie mi pomaga. Na nic nie choruję. Cierpię na różne usterki organizmu, ale to cierpienie nie jest aż tak dokuczliwe, żebym nie mógł pracować. Będę rysował aż do śmierci, a założyłem sobie, że dociągnę do setki. Pogrzeb mój powinien się zatem odbyć nie wcześniej niż 7 czerwca 2023 r. Już dzisiaj zapraszam wszystkich czytelników na Cmentarz Bródnowski w Warszawie. Aleja 18 D, rząd 6, grób 5.
– powiedział Papcio, myląc się jednak w swoich przypuszczeniach o dwa i pół roku. Zmarł 21 stycznia w Warszawie.
PAP/AS
Nie żyje Henryk Jerzy Chmielewski „Papcio Chmiel”. Słynny rysownik i powstaniec warszawski