ZycieStolicy.com.pl

Troskliwym okiem Wodza, o biednej Bundeswehrze i nie tylko

W dobrym towarzystwie czas mija tak szybko, że czasem trudno jest to precyzyjnie określić jego upływ przyjętymi ogólnie normami. Przedmiotowe zagadnienie dotknęło mojej osoby kilka dni temu. Wtedy to spotkałem się z dobrym znajomym i podjęliśmy, przy sutym posiłku, wiele ważkich tematów. Nie wiem ile trwał nasz dyskurs, ale o sprawy edukacji zahaczyliśmy pod koniec trzeciej półlitrówki destylatu z ziemniaków. Imaginujcie sobie Państwo, że mój kompan wpadł na genialny pomysł, abym znów przekroczył progi uczelni. Tym razem w celu robienia doktoratu. Jestem osobnikiem bardzo wrażliwym i o niesamowicie delikatnej konstrukcji wewnętrznej. Dl ziki plan odrzuciłem w przedbiegach, przypominając sobie wieloletnie katusze jakie cierpiałem podczas pobierania nauki w różnych miejscach. Im bardziej mój współbiesiadnik nalegał, tym bardziej byłem pewien, że wolałbym pracować w kamieniołomach o chlebie i wodzie, niż znów wkuwać na pamięć dziesiątki zbędnych definicji i formuł.

My się nie boimy dobrych wzorców

Formuły jaką nasza feta przybrała w jej końcowej fazie wolałbym nie opisywać zbyt dokładnie. Napomknę jedynie, iż na finiszu szydzone było z prezydencko-kampanijnego magisterium Aleksandra Kwaśniewskiego i profesury Donalda Tuska. Szczodrze nadanej mu przez Katarzynę Kolendę-Zaleską, w jednym z telewizyjnych programów. Gdy następnego dnia popijałem wodę mineralną i usiłowałem zwalczyć potworny ból głowy, przypomniało mi się, że dodawanie sobie nienależnych splendorów, poprzez wstawianie tytułów i stopni naukowych przed nazwiska, nie jest tylko domeną polityków nadwiślańskich. Podobnie dzikie obyczaje panowały u naszych zachodnich sąsiadów. Proceder ten stał się specjalnością osoby odpowiedzialnej za niemiecką obronność, która mierzy się również z potęgą nauki.

Z potęgą nauki i odpowiedzialnością za niemiecką obronność mierzy się od ponad pół dekady dr Ursula Gertrud von der Leyen. Minister obrony znad Sprewy. Nie chcę być złośliwym indywiduum, ale oprócz pięknego, długiego nazwiska ze stopniem naukowym na początku i szlacheckim „von” w środku, żadnych innych większych sukcesów działań pani Ursuli doszukać się nie potrafiłem. I tak przywołane powyżej osiągnięcia, budzą poważne zastrzeżenia. Genealogią się nie zajmuję, więc szukał jej przodków nie będę. Już jesienią roku 2015 sprawa doktoratu pani minister została wystawiona na poważną próbę. Stało się tak po wystąpieniu naukowca z berlińskiego Uniwersytetu Humboldtów, profesora Gerharda Dannemanna.

Wówczas nie pozostawił na rozprawie doktorskiej naszej bohaterki suchej nitki, zarzucając jej wprost plagiat. Jakby było tego mało także powoływanie się na niewłaściwe źródła w przypisach. Co prawda w marcu 2016 r. specjalna komisja odrzuciła tezy Dannemanna. Lecz w moim podstępnym mózgu pojawiło się natychmiast pytanie, czemu człowiek ten nie został puszczony w skarpetkach. Liczyłbym na  brawurowy proces sądowy, jaki powinien być mu wytoczony przez dr Ursulę? Być może nikt, a już na pewno nie von der Leyen, nie był zainteresowany podtrzymywaniem rozgłosu medialnego wokół sprawy? W każdym razie całe zamieszanie dało opinii publicznej więcej pytań niż odpowiedzi.

Na zachodzie bez zmian?

Ursula von der Leyen

Ursula von der Leyen

Więcej pytań niż odpowiedzi daje także stan w jakim znajduje się Bundeswehra. Generalnie nie mam obyczaju szukania słomki na podwórku sąsiada. Zwłaszcza posiadając belkę na własnym. Niestety kondycja teutońskich sił zbrojnych tyczy bezpośrednio także mnie. Dlaczego? Dlatego, że na początku bieżącego roku Niemcy przejęły komendę nad Szpicą NATO. Czyli, siłami natychmiastowego użycia mającymi odeprzeć ewentualną rosyjską agresję w pierwszej kolejności. 1 stycznia br., na uroczystości przejęcia dowodzenia, minister obrony niesamowicie podkreślała wszelakie dobrodziejstwa jakie jej kraj wnosi w bezpieczeństwo Sojuszu Północnoatlantyckiego. Strasznie żałuję, iż nie miałem przyjemności być na owym militarno-dyplomatycznym jublu. Mógłbym wówczas zapytać, jak w ciągu kilku miesięcy Bundeswehra poradziła sobie z potężnymi brakami w wyposażeniu indywidualnym żołnierzy?

Dokładnie rok temu, w lutym 2018 r., niemiecka prasa ubolewała nad faktem, że degrengolada armii sięgnęła tak głęboko. Po zmasakrowaniu stanu technicznego wozów bojowych, śmigłowców i samolotów, zabrała się za żołnierską bieliznę i namioty. Co prawda rzecznik MON, Jens Flosdorff, słał do mediów uspokajające komunikaty. Zapewniał o dopięciu wszystkiego na ostatni guzik w nakazanych terminach, ale mną targają wciąż wątpliwości.

Kłopotliwy raport

Wątpliwości moje nie są bezpodstawne, gdyż niejaki Hans-Peter Bartels, polityk koalicyjnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec oraz pełnomocnik rządu ds. obronności, przedstawił niedawno kolejny raport o opłakanym stanie armii. Jakby tego było mało, głos dał także minister finansów, Olaf Scholz, mówiąc o końcu ery dobrobytu w Niemczech. Jeśli więc zestawimy naciski Donalda Trumpa, usiłującego wymusić na Angeli Merkel podniesienie nakładów na armię. Słabnący stan berlińskich finansów publicznych i niekorzystny dla Bundeswehry raport Bartelsa, to sytuacja robi się bardzo interesująca. Jestem ciekaw jak nasi sąsiedzi poradzą sobie z przedmiotową sprawą? Jakie kroki podejmie sama kanclerz i dr Ursula oraz co z tego wyniknie? Myślę, że polski MSZ i MON powinien uważnie śledzić posunięcia sąsiadów gdyż lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na własnych. Jednego jestem pewien, że wszystkim naszym oficjelom jest znana potęga nauki.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó

Exit mobile version