Site icon ZycieStolicy.com.pl

Felieton Tȟašúŋke Witkó „Tekst optymistyczny”

mocje

Muszę się Państwu pochwalić, że mam ostatnio niesamowicie dobrą passę i w moim życiu sukces goni sukces. Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, kiedy skradziono mi z komórki lokatorskiej – naturalnie monitorowanej i strzeżonej przez panów z ochrony – nowiuśki rower, następnie efektownie wywróciłem się na oblodzonym chodniku, boleśnie obijając sobie lewy łokieć i tę część ciała, gdzie plecy swą szlachetną nazwę kończą, a rzecz całą uwieńczyłem pomyleniem tubek ze środkami czystości, usiłując wyszorować uzębienie kremem do golenia. Moi wspaniali Czytelnicy muszą przyznać, że po takiej sekwencji radosnych wydarzeń uśmiech nie miał prawa spełznąć z lica mego, co usilnie starałem się podkreślić nawet w momentach, gdy wyraz kaprawych moich ślepiów przeczył temu całkowicie. Na tak radosny nastrój nałożył się telefon od potomka w linii prostej poganiaczy niewolników budujących piramidę Cheopsa, tylko dla zachowania pozorów nazwanego redaktorem naczelnym niniejszego periodyku, który nie był łaskaw zapytać mnie o zdrowie, ale za to ochoczo zarzucił mi nieróbstwo i nieterminowość. Jedynie wrodzona kultura i ogłada towarzyska powstrzymały mą osobę przed daniem należytej odprawy owemu indywiduum, a wewnętrzna przekora zmobilizowała mnie do napisania tekstu optymistycznego.

Tekst optymistyczny jestem w stanie sklecić głównie dzięki Lloydowi Austinowi, sekretarzowi obrony Stanów Zjednoczonych, który uciął sobie niedawno miłą telefoniczną pogawędkę z Mariuszem Błaszczakiem. Z komunikatu wydanego przez nadwiślański resort dowiedziałem się, że wstępnie ustalono kontynuację dotychczasowej współpracy wojskowej i zapowiedziano intensywne prace nad zwiększaniem możliwości obronnych na wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nie ukrywam, że bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ można przypuszczać, iż NATO-wski potencjał militarny zostanie utrzymany, zarówno na terenie naszego kraju, jak i w Estonii, Litwie oraz Łotwie. Austin, emerytowany czterogwiazdkowy generał, mający za sobą dowodzenie wojskami amerykańskimi w Iraku i Europie, doskonale orientuje się w bieżącej sytuacji operacyjnej, a także zna zagrożenia wynikające z polityki Kremla. Jemu niczego nie trzeba tłumaczyć ani wyjaśniać, toteż wiele sobie obiecuję z kooperacji obydwu polityków. Żeby nie produkować niepotrzebnych złudzeń zaznaczę, że głównym determinantem sympatii zaoceanicznego partnera jest wizja kupna przez nasz kraj statków powietrznych F-35 i innych systemów uzbrojenia, o czym – jak tuszę – przypomina mu systematycznie lobby zbrojeniowe, które nie zajmuje się ideologiami, a twardym biznesem. To jest dla nas duży plus.

Dużym plusem, wbrew pozorom, jest także brutalne potraktowanie w Moskwie wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, Josepa Borrella. Hiszpański socjalista udał się na spotkanie z Siergiejem Wiktorowiczem Ławrowem kompletnie nieprzygotowany i został zmiażdżony. Stary wyga, który dyplomatyczne ostrogi zdobywał jeszcze w ministerstwie spraw zagranicznych Związku Radzieckiego, debatował z Borrellem niczym hrabia z chłopcem stajennym. Bezradny, otumaniony Hiszpan nie był w stanie dać najmniejszego odporu Rosjaninowi, co zostało zaakcentowane przez wszystkich, nawet najbardziej liberalnych i proeuropejskich komentatorów politycznych. Brukselska delegacja wyjechała z Moskwy z podwiniętym ogonem, a gonił ją szyderczy śmiech lokalnych urzędników, którzy kilka godzin wcześniej bezpardonowo nakazali opuszczenie terytorium Federacji Rosyjskiej trzem dyplomatom – Niemcowi, Szwedowi i Polakowi. Pozytywną stroną powyższych wydarzeń jest możliwość narzucenia negatywnej narracji o administracji Putina i szermowanie obrazem Rosji, jako państwem niedemokratycznym i uprawiającym polityczną bandyterkę. Już teraz nikt nie będzie mógł zarzucić Polsce antymoskiewskiej fobii ani zbędnego podgrzewania wielowiekowych waśni ze wschodnim sąsiadem. Otrzymaliśmy także – nareszcie – faktyczny ogląd stanu i jakości europejskich elit oraz obszar do powszechnej debaty nad wspólną polityką zagraniczną. Już nie można dłużej chować głowy w piasek i udawać, że nic się nie dzieje.

Nic się nie dzieje – przynajmniej szczególnego – w zakresie budowy Nord Stream 2. Niemcy potępili opisane wyżej działania rosyjskie, ale wciąż podkreślają konieczność budowy gazociągu, argumentując, że jest to przedsięwzięcie gospodarcze i nie należy mieszać do tego polityki. Aleksiej Nawalny, przebywający ponoć w kolonii karnej, w niczym nikomu nie przeszkadza, więc nadszedł dobry czas dla nas, abyśmy puścili pozytywne sygnały w kierunku Pekinu. Tak, wiem, Chińczycy łamią prawa człowieka, nękają Tajwan uznawany przez nich za zbuntowaną prowincję i panoszą się w Afryce, stopniowo ją kolonizując. I co z tego? Nic! Niech wreszcie rachunek ekonomiczny będzie dla nas cenniejszy od husarskich skrzydeł i przestańmy nazywać się „Milijonem”. Mordowanie dziennikarzy w Rosji nie przeszkadza światu w kupowaniu syberyjskich kopalin, a publiczne egzekucje na tle religijnym w państwach szejków w żaden sposób nie powstrzymują nikogo przed nabywaniem arabskiej ropy, prawda? W związku z tym nie jestem w stanie wskazać najmniejszego powodu, dla którego nie możemy się zbliżyć z Państwem Środka. Nie, Drodzy Państwo, to nie ja jestem zdegenerowany. To tylko realna polityka została tak ukształtowana na przestrzeni wieków, a my się albo do niej dostosujemy, albo staniemy się łatwym łupem międzynarodowych drapieżników. Ostanie ruchy resortu Zbigniewa Raua i wyraźne ocieplenie stosunków z Azjatami czynią faktycznie niniejszy tekst optymistycznym.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 15 lutego 2021 r.

Exit mobile version