Site icon ZycieStolicy.com.pl

Światowy bałagan

Światowy bałagan

„Światowy bałagan”

Widziałem w życiu radiostacje wojskowe o wartości kilku luksusowych samochodów, dzięki którym można było połączyć się z miejscem oddalonym o kilkaset kilometrów. Widziałem pojazdy wojskowe tak naszpikowane elektroniką, że – po naniesieniu jedynie niewielkich poprawek – śmiało można było wysłać je na Marsa i tam też byłyby użyteczne. Widziałem potężnie umięśnionych mężczyzn, wyszkolonych niczym cyborgi, wyposażonych w najnowocześniejszą broń i noktowizję, sprawiających wrażenie, że są gotowi pójść do piekła i wrzucić samego Lucyfera do największego kotła ze smołą, gdyby tylko dostali taki rozkaz. Widziałem wybitnych sztabowców czytających mapy sprawniej niż Ludwig van Beethoven nuty, którzy swoją wiedzą operacyjno-strategiczną zawstydziłby pewnie Napoleona Bonaparte. Widziałem śmigłowce operujące nocą w obcym terenie tak samo płynnie, jak ciocia Zenobia porusza się po swoich przydomowych grządkach. Widziałem konwoje logistyczne, w których sznur wyładowanych po brzegi ciężarówek ciągnął się na kilka mil lądowych. Widziałem wreszcie butnych polityków autorytatywnie wypowiadających się na temat demokracji i ogłaszających, że zaniosą jej kaganek do każdego miejsca na Ziemi. Oglądałem to wszystko raptem półtorej dekady temu i dziś trudno mi uwierzyć, że opisana powyżej potężna machina wojenna została przepędzona z górzystego Afganistanu przez pasterzy kóz obutych w sandały i uzbrojonych w zdobyte na Brytyjczykach karabiny Lee-Enfield. Cóż, po długotrwałej azjatyckiej operacji militarnej mamy jeszcze gorszy rozgardiasz niż na początku XXI wieku, a ja osobiście uważam, że stan obecny można określić jako „światowy bałagan”.

„Światowy bałagan” powstał po utracie przez Stany Zjednoczone hegemonii i możliwości bezkarnej interwencji zbrojnej w dowolnym zakątku globu. Nie będę debatował, czy owa utrata nastąpiła w wyniku niewłaściwie prowadzonej przez Biały Dom polityki zagranicznej, czy jest pokłosiem wzmocnienia naturalnych konkurentów Ameryki, czyli Chin, ale fakty mówią same za siebie – USA już nie mogą zrobić wszystkiego i wszędzie. Oceniam, że przyznaniem się i zaakceptowaniem takiego stanu rzeczy jest decyzja o wycofaniu wojsk NATO-wskich z Afganistanu. To dla mnie przysłowiowe przypieczętowanie własnej porażki i żadne komunikaty, ani przychylne, suto opłacane analizy tego nie zmienią. Sojusz Północnoatlantycki wycofuje się z nieprzyjaznego górzystego kraju z „podwiniętym ogonem”, tak samo jak Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich i wielu innych przed nim. Czy zakończenie interwencji zbrojnej jest słuszne? Moim zdaniem – tak. Wojna nie mogła trwać w nieskończoność, pochłaniać dalej ofiar, miliardów dolarów i nie przynosić żadnych rezultatów. Talibowie są cierpliwi, walczą u siebie, przechwycili inicjatywę i nie obowiązują ich konwencje. Oni wiedzą, że przeciwnik kiedyś się zmęczy, a wtedy wykończą go z zimną krwią. Joseph Robinette Biden Jr., 46. prezydent Stanów Zjednoczonych, podjął słuszną decyzję i tak faktycznie, to jest ona spełnieniem zapowiedzi jego poprzednika, Donalda Trumpa. Ruch ów jest też konieczny, ponieważ na horyzoncie pojawiło się poważniejsze, stare-nowe zagrożenie.

Stare-nowe zagrożenie to kolumny pododdziałów zmechanizowanych i czołgów, sunące zewsząd w kierunku ukraińskich granic. Naturalnie, ten ruch Moskwy nie ma żadnego związku ze zmianą postaci zasiadającej w najsłynniejszym fotelu świata – tym posadowionym w Gabinecie Owalnym nad Potomakiem – bo przecież sami amerykańscy liberałowie twierdzili, że Trump był pupilkiem Kremla. Moje poprzednie zdanie jest oczywiście szydercze, ale do śmiechu zbytnio mi nie jest. Teraz dopiero doceniamy, jak silną osobowością był pan Donald i można z szacunkiem wspominać jego żądania, aby kraje europejskie zwiększyły swoje wydatki na obronność. My, Polacy, spełniliśmy swój traktatowo-sojuszniczy obowiązek, gdyż zapędy Kremla znamy doskonale z historii, ale z resztą państw poszło Trumpowi zdecydowanie gorzej. Na chwilę obecną mamy na Starym Kontynencie taki układ sił, że bez armii amerykańskiej ani rusz. Nasuwa się pytanie – czy Wielki Brat zza Oceanu będzie chciał wywrzeć presję na Rosję? Tak, będzie, ale wtedy i tylko wtedy, jeśli na Dalekim Wschodzie jego sił nie zwiążą Chińczycy. Do tej układanki wpasowuje się Izrael zantagonizowany z dążącym do pozyskania broni nuklearnej Iranem i mamy taki klincz, o jakim niewielu dotychczas myślało. Cóż, przed wszystkimi stanęło obecnie nowe wyzwanie i należy podjąć pilne kroki w celu powstrzymania Rosji.

Powstrzymanie Rosji musi odbyć się ekonomicznymi metodami nacisku, przy jednoczesnym porozumieniu jej oponentów. Po raz kolejny przywołam Trumpa i przypomnę jego słynne zdanie, kiedy stwierdził, że Putin buduje czołgi za pieniądze pozyskane ze sprzedaży kopalin energetycznych Niemcom, a armia Stanów Zjednoczonych broni Europę przed tymi samymi, zbudowanymi przez Rosjan czołgami. Sytuacja kuriozalna, ale, niestety, prawdziwa. Kilka lat temu nikt nie spodziewał się, że „niedźwiedź” ruszy ze swojej gawry tak szybko i dziś wszyscy zaczynają wykonywać nerwowe ruchy, bo atak na Ukrainę wisi w powietrzu. Mam tylko nadzieję, że NATO wykaże się mądrością i jednością, co pomoże nieco uporządkować „światowy bałagan”.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 19 kwietnia 2021 r.

Exit mobile version