Site icon ZycieStolicy.com.pl

Spóźnieni kochankowie

activity touching female clasped person

Spóźnieni kochankowie

Antonina Turnau – Kondrat w zasadzie nie rozmawia o swoim małżeństwie ze starszym o 37 lat aktorem Markiem Kondratem. Uczyniła wyjątek dla jednego z magazynów. Córka barda Piwnicy Pod Baranami – Grzegorza Turnaua porównała tatę i męża. Opowiedziała jak odnajduje się w związku z tak dużo starszym mężczyzną. Jednym słowem – ujawniła blaski i cienie życia z wiekowym gwiazdorem. Głównie blaski.

Ów wywiad mocno mnie poruszył. Z kilku powodów. W największym skrócie: – Pani Antonina rozwodziła się na podobieństwach jakie dostrzega między dwoma najważniejszymi mężczyznami w jej życiu oraz o tym, że mąż imponuje jej życiową mądrością, zapewnia poczucie bezpieczeństwa i dojrzałą, świadomą miłość. I przy tym ostatnim chciałbym się zatrzymać. Na skutek pewnych życiowych zawirowań, miałem szczęście poznać czym jest i jak piękna potrafi być dojrzała miłość. Jeśli dwoje ludzi, bez względu na różnice wieku, w jedną lub drugą stronę, decyduje się wejść w taki związek, to gdy to już uczyni – znam temat z autopsji – to potrafi dać sobie całą masę doznań. A jeśli do synchronizacji potrzeb łóżkowych, dochodzi także tak zwana wspólnota dusz, nadawanie na tych samych falach, podobne zainteresowania, radość ze wspólnego spędzania czasu, polegająca często na siedzeniu w milczeniu w fotelach, trzymaniu się za ręce i patrzeniu sobie w oczy lub czytaniu książek, to jest idealnie. Jak w bajce. Jest porażająca, zwalająca z nóg i powodująca trzepotanie serca bliskość.

Mój związek, który uważam za ten jedyny, najważniejszy w życiu, to już przeszłość. I to nie z powodu różnicy wieku, bo ta dla nas obojga była kompletnie bez znaczenia. Nie istniała. Dlatego powiem otwarcie – zazdroszczę Antoninie i Markowi Kondratom. Myślę, że nikt z nas, kto tego nie doświadczył, nie jest w stanie pojąc jakie przeciwności oboje musieli pokonać żeby być razem. Począwszy od ojca kobiety Grzegorza Turnaua, który od przyszłego zięcia jest młodszy o siedemnaście lat, po społeczny ostracyzm. Tak, ostracyzm. Bo związki z tak dużą różnicą wieku, jak u Kondratów we wciąż mocno zaściankowym i konserwatywnym polskim społeczeństwie są traktowane jako coś niewłaściwego, gorszącego, niestosownego. A zakochani są potępiani w czambuł, jak jehowi czy geje. Zakochani muszą trzymać swoją miłość w zamknięciu czterech ścian, nie mogą o swoim szczęściu wykrzyczeć całemu światu. Chowają się, kryją jak złodzieje. A jedynym ich przestępstwem jest to, że skradli swoje serca. W związku Kondratów bardzo mi zaimponował fakt, że jako pierwsza na odwagę zdobyła się Antonina i to ona poprosiła o rękę Marka. Są szczęśliwi, mają córeczkę.

A ci wszyscy pierwsi sprawiedliwi, którzy oceniają i potępiają? Dulscy i Dulskie XXI wieku? Niech skręcają się ze złości i z… zazdrości. Często tkwiąc w nieszczęśliwych, pozorowanych dla sąsiadów i rodziny małżeństwach nie mają odwagi Antoniny i Marka, by przewartościować swoje życie i postawić na miłość. By wyjść ze strefy pozornego komfortu, zrezygnować z dostatku serwowanego przez męża czy żonę, którzy brak miłości chcą partnerowi zrekompensować pieniędzmi i dostatnim, ale nieszczęśliwym wspólnym życiem. Moja babcia, która była od dziadka o osiem lat starsza mówiła, że lepiej być szczęśliwym w lepiance niż samotnym i niekochanym w pałacu. I tego szczęścia państwu Kondratom i wszystkim spóźnionym kochankom życzę. Z sympatią i zazdrością.

Piotr Radomski

Exit mobile version