Site icon ZycieStolicy.com.pl

Słowa irracjonalne

irracjonalne

Photo by DAVID ILIFF. License: CC BY-SA 3.0

„Słowa irracjonalne”

Czasem, kiedy człowiek żyje w ciągłym pędzie, wtedy dochodzi do sytuacji, że najbliżsi współpracownicy potrafią zrobić z niego zwyczajnego głupka i bez większego znaczenia pozostaje fakt, czy uczynili to świadomie, czy też nie. Podać przykład? Służę uprzejmie! Nieco ponad miesiąc temu, pod koniec trzeciej dekady marca bieżącego roku, kandydat Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) na urząd kanclerski, Olaf Scholz, zadeklarował w jednym z wywiadów prasowych, że widzi konieczność budowy wspólnej armii Unii Europejskiej. Tak, wiem – to zagadnienie wałkuje się od lat, powraca ono do debaty publicznej przy różnych okazjach i w najprzeróżniejszych konfiguracjach, ale tym razem SPD potknęło się o własne sznurówki, ponieważ już kilka tygodni po manifeście Scholza socjaldemokraci dołączyli się do chóru skompilowanego z Sojuszu 90/Zielonych i Lewicy, krzyczącego zgodnie, że należy odejść od zapisów traktatowych wymuszających na członkach Sojuszu Północnoatlantyckiego łożenie 2 proc. PKB na obronność. Muszą Państwo przyznać, że jeśli jest w tej wolcie socjalistów jakaś logika, to musi być ona wyniesiona na taki poziom, iż zwykłemu człowiekowi ciężko ją pojąć. Mamy gotowe, okrzepnięte i sprawdzone w wielu operacjach militarnych NATO, które okazało się bardziej żywotne od Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich oraz całego Układu Warszawskiego i na nie Niemcy nie chcą łożyć należnych kwot, ale za to ci sami Niemcy deklarują niezbędność skonstruowania – w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości – sił zbrojnych złożonych z wojsk państw położonych na Starym Kontynencie. Nasuwa mi się porównanie do jakiegoś niemądrego właściciela odziedziczonego solidnego domu, zbudowanego na żelbetonowych fundamentach i ścianami z cegły, który pewnego ranka wpadł na genialny pomysł, że już nie będzie wydawał pieniędzy na konserwację rynien i instalacji elektrycznej, ale za to kiedyś tam zafunduje sobie chałupę z dykty na sąsiedniej działce. Ja wciąż się łudzę, że hasła głoszone przez SPD są artykułowane jedynie na potrzeby kampanii wyborczej i nigdy nie przybiorą postaci czynów, pozostając jedynie w stadium słów irracjonalnych.

Słowa irracjonalne – te socjaldemokratów, przywołane powyżej – są wymuszone najprawdopodobniej wynikami sondaży, jakie ugrupowanie zamawia na potrzeby zbliżającej się elekcji. Wywołany do tablicy Olaf Scholz, obecny wicekanclerz oraz minister finansów w czwartym rządzie Angeli Merkel, był jedynie pełniącym obowiązki szefa SPD i to raptem przez kilka miesięcy w roku 2018. Liderami ugrupowania są Norbert Walter-Borjans i Saskia Esken, ale oni nie biorą udziału w wyścigu do kanclerskiego fotela. Sądzę, że jakieś badania opinii publicznej wskazały, iż to Scholz, a nie ktokolwiek inny, ma największe szanse w wyborach i dlatego nasz bohater wziął na swoje barki odpowiedzialność za losy partii, ale dynamika sytuacji za Odrą jest tak duża, że analitycy i ludzie odpowiedzialni za komunikację mają problemy ze spójnością przekazu. W tym miejscu chcę też zaznaczyć, że nikt u naszych zachodnich sąsiadów nie wymaga, aby to lider partii był jednocześnie kandydatem na premiera, jak to robiła nadwiślańska opozycja przed wyborami w 2015 roku, zarzucając Jarosławowi Kaczyńskiemu chowanie się za plecami Beaty Szydło. Scholza namaszczono do rywalizacji już w pierwszej dekadzie sierpnia roku 2020 i wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego, a i liberalni publicyści spod Tatr dziwnym trafem nie napiętnowali owej „anomalii” politycznej. Cóż – widocznie przykładanie różnych przymiarów do podobnych sytuacji nie jest niczym nadzwyczajnym u szermierzy pióra, będących jednocześnie piewcami i krzewicielami standardów zachodnich. Nie da się jednak ukryć, że wysiłki konkurentów rozczłonkowały spójność przekazu SPD i za wszelką cenę starają się oni utrzymać na najwyższej fali politycznej.

Najwyższa fala polityczna niesie obecnie Sojusz90/Zielonych z Annaleną Charlottą Almą Baerbock na czele. To właśnie ta młoda osoba, urodzona w roku 1980, jako pierwsza powiedziała, że obniżenie wydatków na armię będzie osnową jej obecnej kampanii wyborczej. Sprytnie też wplotła wątek konfrontacji finansowania zbrojeń z prawami mniejszości, co w bieżącym szaleństwie poprawności politycznej praktycznie odbiera głos militarystom. Taką narrację podchwyciła Lewica, a SPD, wietrząc w tym swoją szansę, dołączyło także swój głos, nie zważając na fakt, że „zgrzyta” on całkowicie z wizjami roztaczanymi niedawno przez Scholza. Jaki z tego wniosek? Osobiście twierdzę, że partia będąca już od ośmiu lat w koalicji rządowej z chadekami spod sztandarów CDU/CSU jest wyczerpana, nie posiada zasobów ani pomysłów, doskonale zdaje sobie sprawę, że o dobrym wyniku nawet nie może marzyć, więc chce tylko ocalić jak najwięcej z obecnego stanu posiadania, czyli maksymalną liczbę posłów w Bundestagu. Ponieważ trend antyamerykański jest po kadencji Donalda Trumpa wciąż w Niemczech silny, dlatego zanegowanie wydatków na zbrojenia może dać SPD wymierne korzyści. Nikt nad Sprewą nie zważa na agresywne poczynania Rosji i iskrzenie na osi USA-Iran-Chiny, ale każdy chce wygrać wybory, wygłaszając przy tym słowa irracjonalne.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 03 maja 2021 r.

Exit mobile version