„Sięgnąć do historii”
Kilka dni temu nastąpiło przebudzenie i żurnalistyczna brać odkryła, że jakaś niemiecka firma trudniąca się pośrednictwem pracy, operuje sloganem „Nowa Polka babci”. Chodzi o to, że konsorcjum reklamuje w ten sposób zatrudnienie kobiet spod Tatr do opieki nad zaodrzańskimi seniorami. Nie mam żadnych uprawnień i kompetencji, by rozstrzygać, czy nasze panie powinny szukać takiej pracy, ale od siebie dodam, że ekonomia jest bezlitosna, więc ludzie chwytają się wszelakich sposobów zarobkowania. Nie dołączę do chóru oburzonych i nie potępię nikogo, kto uczciwie zdobywa środki do życia, bez względu na charakter podejmowanego zajęcia. Problem – naturalnie, w mojej ocenie – leży w innym obszarze. Mianowicie, jeśli wierzyć doniesieniem prasowym, to proceder ów praktykowany był od roku 2016, więc przez pół dekady byliśmy głusi i ślepi. Nie świadczy to najlepiej o rodzimej dyplomacji i dziennikarstwie, ale trudno – nie możemy teraz beczeć nad rozlanym piwem czy mlekiem. Oczywiście, nasza ambasada winna niezwłocznie interweniować i uruchomić stosowne procedury, aby coś podobnego się więcej nie powtórzyło, rzecz całą należy i trzeba wykorzystać do prowadzenia polityki wewnętrznej, jednak nasuwa się znakomita sposobność, by odpłacić naszym zachodnim sąsiadom pięknym za nadobne. Nastał najwyższy czas, aby pokazać naszą aktywność na niwie dbania o dobre imię własnego państwa i poinformować świat, że zaszłości polsko-niemieckie są dalekie od uregulowania i to Berlin powinien się wciąż kajać, a nie Warszawa. Jest to bardzo proste do przeprowadzenia, gdyż wystarczy sięgnąć do historii.
Wystarczy sięgnąć do historii – tej najnowszej – odgrzebać kilka wyrazistych zdjęć z archiwów i spróbować pokazać światu, że dzisiejszy europejski hegemon ma wiele długów do spłacenia. Kończy się właśnie lockdown, kawiarniane ogródki na krakowskim Rynku zapełniły się znów zagranicznymi turystami, więc nastała wyśmienita okazja, by mieszkańcom Mediolanu, Madrytu, Manchesteru czy Lyonu uświadomić, że sprawcami II Wojny Światowej byli Niemcy, nie naziści. Tak, moi Czytelnicy trafnie odgadnęli, że proponuję, aby hasło „Niemcy, nie naziści” stało się motywem przewodnim kampanii reklamowej, mającej na celu odtworzenie wydarzeń z lat 40-tych XX wieku, gdyż zakłamywanie czasów przeszłych zaszło tak daleko, iż wkrótce sami Polacy będą mieli problem z obiektywną oceną tamtych wydarzeń. Wszystkim tchórzom, którzy będą szermować hasłem „co o nas w Europie powiedzą”, odpowiadam, że winno to pozostać całkowicie poza obszarem naszego zainteresowania, bo i tak mówią źle. Niż znam szermierza, który wygrał pojedynek skupiając się jedynie na parowaniu i unikaniu ciosów. Niezbędna jest śmiała inicjatywa, gdyż tylko ona pomoże nam wyjść z obecnej stagnacji. Z góry przestrzegam przed powierzeniem zadania zrealizowania podobnej kampanii szwagrowi posła Zenona Trąbalskiego, ponieważ grafika wyklepana z puszek po piwie w szopie nieopodal miejscowości Psiekiszki, niekoniecznie trafi do wyobraźni obcokrajowców. Musi to być zrobione przez zawodowców, skonsultowane z psychologami i plastykami, tak, aby nie było najmniejszej wątpliwości, co do skuteczności przekazu. O konieczności umieszczenia wielojęzycznych napisów nawet nie wspominam, bo zwyczajnie nie chcę nikogo obrazić. Gwarantuję wszystkim, że efekt będzie murowany, tym bardziej, iż nikt się po nas takiej akcji nie spodziewa, a dla Polski nadchodzą trudne czasy.
Trudne czasy nastaną, ponieważ nieubłaganie nadchodzi czas podziału środków unijnych i zapewniam Państwa, że gracze nie cofną się przed niczym. Choć raz ich wyprzedźmy i gdzieś w Świecku ustawmy grupę potężnych bilbordów z fotografiami niemieckich żołnierzy wyłamujących szlaban graniczny z Polską, czy rozstrzeliwujących zakładników w Bydgoszczy. Gdy autokary wypełnione turystami znad Loary czy Tybru będą przekraczać granicę naszego państwa, wtedy powita ich prawdziwa historia Polski, a nie ta serwowana przez inżynierów umysłów. To musi się udać i odnieść skutek, bo jest zwyczajnie prawdziwe, a nie tak zakłamane, jak panująca fraza o „obozach koncentracyjnych”, którymi dziś Niemcy tak szczodrze się dzielą. Jeśli nasz ambasador zostanie wezwany do MSZ-u nad Sprewą, wtedy – po wysłuchaniu racji strony przeciwnej – powinien odpowiedzieć teutońskiemu urzędnikowi, że przedmiotowe przedsięwzięcie jest inicjatywą prywatną, a ponieważ nadwiślański rząd przestrzega rygorystycznie wolności wypowiedzi, dlatego w żaden sposób nie może wpływać na podobne treści, tym bardziej, że sprawcami mordu na milionach ludzi byli „Niemcy, nie naziści”. Gwarantuję, że najzacieklejsi gemajni pióra, pobierający sutą lafę za chwalenie germańskich wyczynów, nie przebiją się do szerokich mas ze swoim oburzeniem. Nawet najbardziej proeuropejscy i liberalni Polacy, najczęściej niechętni rządowi Zjednoczonej Prawicy, nie będą protestować przeciwko podobnemu przedsięwzięciu, zaś garstką europosłów robiącą tumult w Brukseli lub Strasburgu nie należy się w ogóle przejmować, a robić konsekwentnie swoje, sięgając do historii.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 07 czerwca 2021 r.
1 komentarz
To samo należy zrobić przy zamku w Warszawie. Zdjęcia zniszczonego zamku są wstydliwie schowane przy wyjściu z muzeum (w środku). One powinny stać na zewnątrz i być doskonale widoczne.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.