Pieniądze to nie wszystko
Stereotyp piłkarza jest taki: – saszetka Luis Vitton pod pachą, koniecznie niesiona tak, żeby widać było logo firmy, żel we włosach, tatuaże naćkane na każdym wolnym fragmencie rąk, a po treningach czy meczach lans w galeriach handlowych i selfie na Instagramie. Najlepiej z najdroższych i najodleglejszych miejsc świata. Często z „plastikową” panienką u boku. Na szczęście są wyjątki…
Ostatnio dwaj czołowi polscy piłkarze – Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak pokazali, że pieniądze, choć są ważne wcale nie muszą i nie są celem ich pracy. Bo choć dają spokój, poczucie bezpieczeństwa i wygodne życie, to liczy się coś jeszcze. Honor, możliwość spełnienia dziecięcych marzeń, i wierność swoim ideałom. Jednym słowem – że pewnych wartości nie da się kupić za całe złoto tego świata.
Robert Lewandowski – co do niego niepodobne, bo zawsze zmieniał klub elegancko jak dżentelmen – tym razem rozstał się z Bayernem Monachium z hukiem, trzaskaniem drzwiami, tłuczeniem naczyń i wzajemnymi pretensjami i żalami w tle. Rozwód naszego asa z mistrzem Niemiec jako żywo przypominał zakończenie włoskiego małżeństwa. Pełne wichrów, ale już niekoniecznie namiętności. „Lewy”, by spełnić swoje marzenie z dzieciństwa i zagrać w pasiastej koszulce FC Barcelona bez zmrużenia oka zrezygnował z potężnej kasy. W Monachium po podwyżce zarabiał 11 milionów euro rocznie, a w stolicy Katalonii, jeśli wierzyć hiszpańskim mediom, za każdy sezon gry będzie kasował 9 milionów. Czyli jakby nie patrzeć dwie bańki euro jest co roku w plecy. Ktoś powie: „co to dla niego? Przecież ma miliony i jest już ustawiony na trzy pokolenia do przodu”. To pewnie prawda, jednak trzeba pamiętać, że bez względu na posiadany majątek zawsze lepiej mieć dwa miliony euro więcej, niż ich nie mieć. Poza tym, ten kto dużo zarabia, dużo tez wydaje, inwestuje, uruchamia lub dofinansowuje różne biznesy. Jednym słowem kasy za kopanie piłki na światowym poziomie nie trzyma w skarpecie. Zresztą to sprawa Roberta co robi ze swoimi pieniędzmi. Ja chcę zwrócić uwagę na fakt, że aby zrealizować dziecięce pragnienia świadomie decyduje się na obniżkę wynagrodzenia. A choć szefom Bayernu z butów wyszła słoma, kiedy karmili swoich kibiców informacji, jaki to Lewandowski jest zły i pazerny, kapitan naszej kadry się nie ugiął. Nawet wtedy, kiedy on i jego rodzina zaczęli od internetowych frustratów otrzymywać pogróżki. Lewy spokojnie mógł wynegocjować u Bawarczyków kolejną podwyżkę i odcinając kupony od sławy zostać w Bundeslidze aż do piłkarskiej emerytury. Zamiast tego, by odnaleeźć w sobie chłopca, który ma wielkie ideały i pragnienia idzie w nieznane. I to jest piękne. Bo ideały i marzenia nie mają ceny.
Na równie wielki gest zdobył się inny reprezentant Polski Grzegorz Krychowiak. W jego przypadku nie chodzi o zrealizowanie marzeń z dzieciństwa, bo trudno przypuszczać, by mały Grześ zasypiając w swoim pokoju w Mrzeżynie marzył o grze w arabskim Al Shabab. Tu chodzi o coś znacznie bardziej poważnego – o szacunek do samego siebie. Kiedy Rosja najechała zbrojnie Ukrainę Polak był pierwszym zagranicznym piłkarzem grającym w lidze rosyjskiej, który potępił agresję żołdaków Putina i głośno powiedział, że w związku z militarną i roszczeniową polityką Kremla nie zamierza dalej grać w FK Krasnodar. I doprowadził do tego, że został w lutym na pół roku wypożyczony do AEK Ateny. W słonecznej Grecji miał poczekać na uspokojenie sytuacji na wschodzie i dopiero wtedy wrócić do Krasnodaru, żeby wypełnić ważny jeszcze przez dwa lata kontrakt. I choć napięcie na linii Rosja – Ukraina nie zmalało, Grzegorz latem, po zakończeniu wypożyczenia do AEK, znów zameldował się w Krasnodarze. Kiedy „Krycha” pojawił się na pierwszym po urlopie treningu, rosyjscy dziennikarze triumfowali twierdząc, że pragmatyzm wziął u Polaka górę nad honorem i Krychowiak nadal będzie grał w Sjuper Lidze, a za to przez dwa lata skasuje sześć milionów euro! I grubo się sowieccy żurnaliści pomylili. Polak wolał zrezygnować z bardzo potężnej kasy i wynieść się z Rosji do Arabii Saudyjskiej, gdzie zarobi o połowę mniej. Bo dane słowo i kręgosłup moralny są nie do kupienia.
Piotr Radomski