ZycieStolicy.com.pl

Panie Sułku, kocham pana!

Panie Sułku, kocham pana!

W telewizji „rządowej” pokazano zadziwiający filmik; dwadzieścia lat temu w rocznice wprowadzenia stanu wojennego ekipa TVP odwiedziła w domu autora tego stanu Jaruzelskiego, a o północy zjawił się Adam Michnik, który wyznawał miłość Jaruzelskiemu. Mogliśmy obejrzeć jak obaj, niczym jakiś związek jednopłciowy obejmują się, ściskają, całują, a następnie zasiadają na kanapie trzymając się za rączki i  Adam cały czas zapewnia, że kocha  Wojtka, a Wojtek, że uczucie Adama odwzajemnia!

Wojna z narodem

12 grudnia 1981 r. w niedzielę około północy w Belwederze odbyło się posiedzenie Rady Państwa, na którym podjęto uchwałę o wprowadzeniu stanu wojennego na terenie całego kraju. 13 grudnia (noc z niedzieli na poniedziałek) o godzinie 0:00 rozpoczęto ogólnokrajową akcję aresztowań osób uznawanych przez komunistów za przeciwników. W dniu wprowadzenia stanu wojennego w działaniach na terytorium PRL wzięło udział ok. 70 tys. żołnierzy „ludowego” Wojska Polskiego, 30 tys. esbeków i milicjantów oraz 1750 czołgów i 1400 pojazdów opancerzonych, 500 wozów bojowych piechoty, 9000 samochodów oraz kilka eskadr śmigłowców i samoloty transportowe. Jedną czwartą tych sił skoncentrowano w Warszawie i okolicach stolicy.

8659a5e0a36abd24f87514c74d0fde86860000

Pewien przeciwnik rządu Zjednoczonej Prawicy, emerytowany wojskowy, przemawiając na wiecu KOD 2 grudnia 2016 r. wspomniał stan wojenny i stwierdził, że: „Dochowano jakiejś kultury w tym wszystkim, w tym całym zdarzeniu”. Wojskowy emeryt w czasie wprowadzania stanu wojennego był młodym oficerem, zdaje się w stopniu porucznika (w 1979 r. ukończył szkołę oficerską) i zapewniał, że nie dostrzegł wówczas aby „coś nadzwyczajnego” działo się na ulicach polskich miast.

Rzeczywiście w stanie wojennym ogłoszonym przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego nie było masowych egzekucji i nie uruchomiono obozów koncentracyjnych, jak to kiedyś robili komuniści. W stanie wojennym oczywiście „kulturalnie” internowano tylko 10 tys. osób, następnym 4 tysiącom postawiono „kulturalnie” zarzuty prokuratorskie i zamknięto w więzieniach, a ponad 5 tys. też „kulturalnie” ukarały kolegia ds. wykroczeń. Liczba ofiar śmiertelnych sięgnęła podobno 100 osób zamordowanych, zapewne „kulturalnie”, przez znanych powszechnie „nieznanych sprawców”. 

Szczera, jak można sądzić, wypowiedź przeciwnika PiS wywołała pewne zamieszanie i nie spotkała się ze zrozumieniem w gronie liderów antyrządowej opozycji. Gromił nieszczęśnika sam Władysław Frasyniuk, który nie przypuszczał chyba, że w przyszłości nazwie polskich żołnierzy śmieciami. Sam autor wypowiedzi nie mógł pojąć za co karcą go opozycyjni współtowarzysze. Rzeczywiście, gdyby spojrzeć na ten „stan” z jego strony… . 

W 1989 r. to nie on, wówczas porucznik, ale jego przełożeni z 1981 r. , twórcy i kierujący zbrodniczym stanem wojennym zasiadali do stołu biesiadnego w Magdalence i do okrągłego stołu obrad w Pałacu Namiestnikowskim. Pamiętam jak sam z niedowierzaniem oglądałem w telewizji scenę, gdy mój niedawny kolega „spod celi” więziennej Frasyniuk ściskał dłoń naszego oprawcy Kiszczaka. Dla bezstronnych obserwatorów nic wtedy nie wskazywało, że oto przy stole okrągłym spotkają się oprawcy i ich ofiary. Rozmawiano przecież „jak Polak z Polakiem”, wznoszono toasty i prawiono wzajemnie komplementy. Wykonawcy rozkazów, tacy jak wspomniany wojskowy emeryt dowiadywali się od ważnych opozycjonistów, że w stanie wojennym byli dowodzeni przez „ludzi honoru”. Skoro więc wykonywało się rozkazy honorowego Jaruzelskiego i równie honorowego Kiszczaka, to czy można było przyjąć, że robiło się coś złego? W jaki niby sposób środowisko okrągłego stołu przekonywało szeregowych wykonawców rozkazów, że stan wojenny był czymś złym – komplementując i ściskając się z generałami, którzy te rozkazy wydawali? Wykonawcy mieli więc prawo sądzić, że ich naczalstwo „dochowało jakieś kultury”.

Stan wojenny był próbą ratowania komunistycznych rządów i spowodował wiele skutków negatywnych. Nie tylko śmierć zabitych niejawnie i jawnie, jak zabito górników KWK „Wujek”, nie tylko tysiące aresztowanych, setki tysięcy wygnanych poza granice Polski, ale też zgaszenie nadziei na lepszą przyszłość w milionach Polaków. Największą stratą było bowiem zmarnowanie społecznego potencjału narodu ujawnionego przez ruch Solidarność. To było gorsze od zbrodni, którą stan wojenny był.

Niestety, kiedy reżim PRL rozsypywał się opozycyjne „konstruktywne” środowisko okrągło stołowe (ja należałem do „oszołomów” przeciwnych konszachtom z komunistami) wolało o tym wszystkim zapomnieć. Polacy mieli wybierać przyszłość nie oglądając się za siebie. Oglądali się za to ci, którzy zorganizowali i przeprowadzili stan wojenny – zaczęli tłumaczyć, że stan wojenny był „mniejszym złem” i wcale nie dlatego nawet, że „ekstrema solidarnościowa” zamierzał wieszać komunistów. Polacy dowiadywali się teraz, że naprawdę powód był inny – groziła nam bowiem napaść sowiecka. Przekonywano, że gdyby towarzysze w mundurach LWP nie wprowadzili stanu wojennego, to na Polskę najechaliby też towarzysze w mundurach, ale z Rosji, Czechosłowacji i wschodnich Niemiec, a kraj spłynąłby krwią. Mówiono nam: dzięki stanowi wojennemu Polska uniknęła katastrofy. Tę bajeczkę powtarzano tak wiele razy, że do dziś jeszcze w badaniach opinii publicznej znaczny odsetek badanych uważa, że wprowadzenie stanu wojennego było słuszną decyzją. 

…………………

Ogłoszenie stanu wojennego nie zmieniło mego położenia, bowiem od kilku miesięcy po prostu siedziałem w celi aresztu śledczego na Mokotowie. Nie wiedziałem wtedy, że o północy, z 12 na 13 grudnia, esbecy zakuli w kajdany moją żonę i zawieźli ją do więzienia w Ostrowie Wielkopolskim.

Żona opowiadała mi później, że kiedy ją esbecy wyprowadzali z naszego mieszkania zapytała: z której strony do nas weszli? Była bowiem przekonana, że Sowieci interweniowali zbrojnie w Polsce. Okazało się, że nie było żadnej takiej interwencji. Cóż, „towarzysze” wprowadzający stan wojenny nie musieli do Polski wchodzić – oni już tu byli. A odnoszę wrażenie, że do dziś z Polski nie wyszli.

Tytuł felietonu zaczerpnąłem z cyklu komediowych słuchowisk radiowych „Kocham pana, panie Sułku” nadawanych w latach 1973–2000. Marta Lipińska grała w nim panią Elizę, która ciągle mówiła do pana Sułka ( Krzysztof Kowalewski), że go kocha. A pan Sułek zawsze odpowiadał – cicho, wiem! Kiedy oglądałem jak Michnik wyznaje miłość Jaruzelskiemu czekałem, kiedy Jaruzelski odpowie – cicho wiem! Być może coś podobnego powiedział, bowiem red. Torańska montująca w 2001 r. film „Noc z generałem” scen miłosnych Michnik-Jaruzelski nie umieściła. Nagranie, na którym Michnik mówi, że „kocha generała Jaruzelskiego”, pochodzi ze zbiorów Torańskiej, które w sierpniu 2020 r. IPN przejął, a które miały być wysłane do USA.

Exit mobile version