Site icon ZycieStolicy.com.pl

Pandemia wykańcza restauracje?

dom polski

Restauracje coraz częściej znikają z map polskich miast. Pandemia najpierw spowodowała, że lokale musiały zamknąć swoje lokale, a po złagodzeniu restrykcji sanepid nakłada na nie kosztowne wymogi sanitarne, bez spełnienia których nie wolno im przyjmować klientów. Tych ostatnich i tak jest jak na lekarstwo – nie ma turystów ani gości biznesowych, nie odbywają się również spotkania firmowe. Do tego wszystkiego dochodzą wysokie czynsze, których właściciele lokali z reguły nie są skłonni obniżać. 

Warszawskie restauracje tez przestają sobie radzić. Po wielu latach między innymi  zamknęła się lubiana restauracja Dom Polski, która funkcjonowała na Saskiej Kępie i w okolicach Łazienek. Po dziewięcioletniej przygodzie Upadłość ogłosiły: międzynarodowa sieć Vapiano, posiadająca lokale w stolicy i we Wrocławiu oraz należący do Agory Foodio Concept, który prowadził punkty gastronomiczne pod nazwą Papa Diego i Van Dog. Na skraju bankructwa stoi również znana z sieci restauracji Olimp krakowska firma rodzinna Gastromall Group, prowadząca łącznie 70 punktów gastronomicznych w galeriach handlowych i 55 kantyn pracowniczych w biurowcach w całej Polsce. 

Z powodu pandemii już w pierwszej fazie bezpowrotnie zamknęły się także lokale nastawione na obsługę biur. Kolejne zamykały się w kwietniu, a wysyp dopiero przed nami. W ocenie Piotra Popińskiego, warszawskiego restauratora, jeśli właściciele nieruchomości nie zrozumieją sytuacji, wysyp upadłości nastąpi wkrótce. – Tarcze mówiły o 90 proc. upuście w czynszu, w większości jednak restauratorzy nie otrzymali żadnej pomocy. Firmy, które przez wiele lat płaciły regularnie czynsze, w momencie katastrofy nie mogły liczyć na pomoc – mówi restaurator. Trzeba jednak zaznaczyć, że sytuacja jest różna w zależności od tego, gdzie działa lokal. Galerie handlowe w większości przystąpiły do negocjacji, nie było z tym problemu również w przypadku nieruchomości komunalnych, czy prywatnych, gdzie poziom zniżek za czynsz sięgnął nawet 90 do 100 proc., a po stronie najemców pozostały jedynie opłaty eksploatacyjne.

W jego ocenie większość upadających lokali to te, których właściciele nie poszli na rękę najemcom. Pewnie liczą na to, że szybko znajdą kogoś nowego, tymczasem prawda jest taka, że obecne stawki były negocjowane w okresie prosperity. Są dość wysokie. Kolejni najemcy już o takich stawkach rozmawiać nie będą chcieli, tym bardziej że podaż na rynku będzie wyższa, a ceny najmu będą spadać.

Exit mobile version