Site icon ZycieStolicy.com.pl

Pałowanie na surowo czyli widok z dwóch stron pałki

POLSKA FLAGA

Psychologia tłumu dotyczy również policjantów, ale w kontekście strachu przed tłumem – strachu przed linczem. Każdy policjant biorący udział w tłumieniu manifestacji ma słuszny atawistyczny lęk przed pozostawieniem za linią „wroga”. Dlatego wśród szeregowych policjantów jest niepisana zasada „lepiej żeby dwunastu sądziło niż sześciu niosło (w trumnie)”.

Kolizja prawa i rozkazów ze zwykłą chęcią przeżycia w sytuacjach skrajnych jest wystarczającym powodem lania i strzelania na oślep, bo Ci którzy uchwalali to prawo, jak też wydają te rozkazy NIE MAJĄ i MIEĆ NIE BĘDĄ POJĘCIA JAK TO RZECZYWIŚCIE WYGLĄDA!

Polska Policja od lat ma szczęście, że „chuligani” nie są dobrze wyszkoleni do walk ulicznych, a ich sposób prowadzenia „wojny” przypomina pospolite ruszenie – gdyby było inaczej to zwarte oddziały Policji zostałyby przegonione z pola bitwy, co parę razy w ostatnich 30 latach mogliśmy zaobserwować.

Piętą achillesową Polskiej Policji jest brak dowódców liniowych i sztabowych, którzy mają nie tylko własne doświadczenie „od krawężnika”, ale jeszcze – wulgarnie bo wulgarnie – „cojones”, zwłaszcza do podejmowania trudnych acz niezbędnych decyzji i brania za nie odpowiedzialności.

Normą jest spychanie odpowiedzialności na szeregowych policjantów więc nie oczekujmy od nich heroizmu.

Ulica uczy, ale ulica też nie wybacza – kto nie był dobry na ulicy nie da rady sobie dalej, zwłaszcza jako dowódca.

Unaocznia to stara mundurowa maksyma „żołnierz ma jedno prawo – być dobrze dowodzony”.

Wadą podstawową Policji są feudalne stosunki wewnętrzne, kolesiostwo i brak odwagi cywilnej przełożonych, co od lat utrwala brak autorytetu kadry kierowniczej. Nakładają się na to masowe postępowania dyscyplinarne „za byle co” oraz tajemnicze i często padające pod ciężarem dowodowym działania wewnętrznych służb, które nierzadko trącą metodologią z lat 50 i 60.

Jeśli nie zmieni się sposobu dowodzenia Policją, w tym szkolenia – nie tylko zawodowego, to bezradność i działanie na oślep będziemy oglądać częściej.

Policja to nie PKP – tu nie może obowiązywać przy planowaniu i podejmowaniu działań „nie wychylaj się”.

Twierdzenia Policji w zakresie zabezpieczenia Marszu Niepodległości są bajką dla grzecznych pensjonariuszek – co roku jest to dla nich największe zabezpieczenie, co roku tworzone są plany i powinni mieć doświadczenie jak przeciwdziałać niekontrolowanej agresji tłumu, tym bardziej że od kilkunastu lat aktywnie rozpoznają środowiska.

Czas chyba na zastanowienie się czy Policja w obecnym kształcie ma sens istnienia, czy prawie 105 tysięcy etatów państwowych jest potrzebne?

Od lat sukcesywnie spychany jest pomysł, żeby Policja liczyła 30-35 tysięcy mundurowych na etacie państwowym, obejmujących sztaby, ujednolicone szkolenie oraz jednostki specjalistyczne o zasięgu ogólnokrajowym (CBŚ, BOA).

Pozostałą resztę, na dotychczasowych zasadach należałoby opłacać z kasy samorządu, bo kto lepiej odpowie przed wyborcami za poziom bezpieczeństwa niż prezydent, burmistrz czy wójt wybierani w bezpośrednich wyborach?

Może skończyłoby się bezhołowie straży miejskich, które dla zwykłego człowieka są bardziej dolegliwe niż pomocne, a w przypadku napotkania problemów i tak wzywają Policję.

Exit mobile version