Site icon ZycieStolicy.com.pl

Ośrodek, o którym pisać nie wolno

rafał gaweł

Czy można nakazać dziennikarzowi opublikowanie przeprosin za to, że w swoim artykule de facto powtórzył treść uzasadnienia sędziowskiego wyroku? Za to, że oparł swój artykuł na tym, co orzekli sędziowie? Najwyraźniej tak.

Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska, redaktor naczelna portalu DzienDobryBialystok24.pl, decyzją sądu apelacyjnego, ma przeprosić Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych za to, że opisała jego działalność. Nie tylko pod względem efektów, ale i transparentności i uczciwości. Dziennikarka opierała się w tekście na słowach i wnioskach samych sędziów, którzy skazali prawomocnie założyciela i fundatora Ośrodka, Rafała Gawła, za wyłudzanie pieniędzy z dotacji i pożyczek oraz oszustwa finansowe. Siewiereniuk-Maciorowska zaznacza, że sąd nie przesłuchał żadnych wskazanych przez nią świadków, i zbadał sprawę bardzo pobieżnie i niedokładnie, myląc jej artykuły oraz role, jakie w poszczególnych swoich stowarzyszeniach i fundacjach pełnił Gaweł. Słychać to w uzasadnieniu wyroku, gdy sędzia sądu apelacyjnego mówi o zupełnie innym tekście, który nie był przedmiotem pozwu, a także myli rolę fundatora z rolą prezesa fundacji. Autorka tekstu podkreśla, że sąd dopuścił ją do głosu tylko raz, przez co nie miała możliwości przedstawić znacznej części dowodów i faktów na swoją obronę.

Sprawa ma początek w 2018 roku, gdy Siewiereniuk-Maciorowska opublikowała tekst na temat działalności Ośrodka. Aktywiści postawili sobie za cel m. in. informowanie opinii publicznej o domniemanych przestępstwach na tle rasowym, ksenofobicznym czy też homofobicznym. Problem w tym, że we wpisach działaczy – co opisała autorka tekstu – pełno jest manipulacji, półprawd i kłamstw.

Dziennikarka zauważyła w tekście m. in. że mimo, iż OMZRiK regularnie zasypuje organy ścigania i sądy kolejnymi zawiadomieniami i donosami, a w mediach społecznościowych zamieszcza dziesiątki postów o domniemanych przestępstwach, to wciąż nie sposób dostrzec żadnych rezultatów tych działań ani kontynuacji opisywanych przez OMZRiK spraw. Kolejne posty w mediach społecznościowych Ośrodka są zawierają za to wiele manipulacji, często dotyczą także spraw, które zostały już rozwiązane i są znane organom ścigania. Ośrodek nie informuje przy tym o żadnych osobach, którym miał realnie pomóc, a do takiej pomocy – czy to prawnej, czy materialnej – OMZRiK jako fundacja zobowiązał się w swoim statucie. Jednocześnie organizacja bardzo aktywnie namawia i zachęca internautów do wpłat i darowizn między innymi poprzez internetowe zbiórki.

Relację z działań Ośrodka w swoim tekście Siewiereniuk-Maciorowska oparła przede wszystkim na słowach sędziego, który w 2016 roku wydawał wyrok w sprawie założyciela i fundatora Ośrodka, Rafała Gawła. Przykładowo o tym, jak nagannym i szkodliwym działaniem OMZRiK było zalewanie organów ścigania i prokuratury kolejnymi donosami i zawiadomieniami mówił sędzia Sławomir Cilulko skazujący Gawła w pierwszej instancji. Sam zainteresowany doskonale zdawał sobie sprawę z takich konsekwencji działań swojego Ośrodka oraz z tego, że uniemożliwia to jakąkolwiek faktyczną pracę prokuraturze. Jak stwierdził przed sądem, Ośrodek celowo składa każde zawiadomienie i zgłasza każdą najdrobniejszą sprawę osobno. Sąd wprost stwierdził także, że Rafał Gaweł wykorzystywał w swojej przestępczej działalności wizerunek społecznego działacza z ideami na sztandarach, a z różnego rodzaju przychodów na rzecz OMZRiK i innych pozakładanych organizacji, uczynił sobie sposób na wygodne życie.

OMZRiK pozwał autorkę tekstu za naruszenie dóbr osobistych fundacji. W odpowiedzi, w ramach pozwu wzajemnego, Siewiereniuk-Maciorowska wytoczyła Ośrodkowi proces o pomówienie – OMZRiK umieścił wcześniej wpis, w którym oskarża ją m. in. o homofobiczne wpisy o Robercie Biedroniu czy też zatrudnianie w redakcji osób o faszystowskich poglądach. We wpisie zawarto także obraźliwe dla niej stwierdzenia na temat jej pracy i kariery dziennikarskiej. Ośrodek proces przegrał – sąd uznał zarzut pomówienia za uzasadniony i nakazał OMZRiK przeproszenie dziennikarki. Jak twierdzi Siewiereniuk-Maciorowska, fundacja do tej pory tego nie zrobiła.

Sąd rozpatrujący pozew Ośrodka przeciw dziennikarce orzekł jednak, że w swoim tekście o Ośrodku podała ona niesprawdzone informacje oraz naruszyła jego „dobre imię”. Siewiereniuk-Maciorowskiej nakazano zamieszczenie przeprosin w takiej formie, w jakiej postulował to Ośrodek. Szefowa białostockiego portalu odwołała się od tego wyroku, ale sąd apelacyjny nie zmienił decyzji. Zmodyfikowano jedynie treść przeprosin.

W trakcie postępowania przed sądem I instancji, dziennikarka została wysłuchana tylko raz, potem nie została dopuszczona do głosu – także po tym, jak odwołała się od wyroku i sprawą zajmował się sąd apelacyjny. Wskazani przez nią świadkowie również nie mieli żadnej możliwości się wypowiedzieć, co uniemożliwiło Siewiereniuk-Maciorowskiej obronę swojego artykułu i tez w nim zawartych.

– Zostałam pozbawiona możliwości obrony. Sąd sam dokonał interpretacji mojego artykułu. Pozwolono mi się wypowiedzieć tylko raz. Podczas składania moich zeznań nie byłam w stanie powiedzieć wszystkiego na swoją obronę, bo musiałam skonsultować to z moimi informatorami, czy mogę ujawnić choćby ich dane. Podstawowym obowiązkiem dziennikarza jest ochrona jego źródeł informacji. Dlatego na część pytań nie odpowiedziałam – ponieważ musiałabym wskazać świadków. Chciałam poprosić o zeznawanie osoby, które poświadczyłyby, że zostały oszukane przez ludzi z OMZRiK. Finalnie sytuacja była taka, że musiałam ujawnić sądowi tożsamość swoich informatorów, których powinnam chronić. Sąd natomiast ich w ogóle nie przesłuchał. Za to ludzie z OMZRiK mają teraz dostęp do ich danych – relacjonuje Siewiereniuk-Maciorowska.

Dziennikarka wskazuje, że w swoim artykule w dużej mierze oparła się na jawnych i czytelnych uzasadnieniach wyroków, jakie zapadły w sprawie Rafała Gawła. Przypomnijmy, że założyciel Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych został skazany prawomocnym wyrokiem za wyłudzenia dotacji oraz oszustwa finansowe. Do przestępczej działalności służyły mu właśnie pozakładane przez niego organizacje, takie jak m. in. OMZRiK (wcześniej Teatr TrzyRzecze). Zostało to wyraźnie podkreślone przez sędziów, którzy skazywali Gawła w I i II instancji. – Inicjator i pomysłodawca całego tego projektu, a mianowicie Rafał Piotr Gaweł uczynił sobie z wyłudzania dotacji, pożyczek sposób na wygodne życie – mówiła na początku 2019 roku sędzia sądu apelacyjnego w Białymstoku Alicja Kamińska, uzasadniając wyrok skazujący Gawła na 2 lata więzienia. – Prześledzenie jego działalności gospodarczej stanowi pasmo niespłaconych wierzytelności – dodawała sędzia.

W tekście na łamach białostockiego portalu pojawił się też wątek braku jakichkolwiek sprawozdań finansowych opublikowanych przez OMZRiK. Dziennikarka wskazuje, że pierwsze takie sprawozdanie ze strony fundacji pojawiło się długo po jej tekście, ale nie miała możliwości wytłumaczyć tego sądowi – bo nie udzielono jej głosu. Autorka tekstu w kilku miejscach bazowała także na ustaleniach tamtejszej prokuratury, co i sąd I i I instancji zignorował, nie rozpatrując tego w kategorii dowodów w sprawie.

Agnieszka Siewereniuk-Maciorowska uważa, że sąd apelacyjny, nakazujący jej przeprosić Ośrodek, zachował się jak adwokat fundacji. W jej ocenie nie zbadano sprawy dokładnie i nie dano jej możliwości wytłumaczenia wniosków z jej artykułu. Jak podkreśla, w swoim tekście poruszyła m. in. temat działalności Rafała Gawła jako fundatora Ośrodka. To właśnie on, jako fundator, z dotacji pozyskanej na założenie OMZRiK, przeznaczył jedynie jej ułamek – 1000 złotych. Reszta pieniędzy została zdefraudowana, o czym również wyraźnie mówił sędzia skazujący Gawła w I instancji na 4 lata więzienia. Tymczasem sędzia, która nakazała dziennikarce przeproszenie ludzi z OMZRiK najwyraźniej pomyliła funkcję fundatora z prezesem fundacji. Jak stwierdziła, w wyroku sądu z 2016 roku nie ma wzmianki o „niewłaściwej działalności Gawła jako prezesa fundacji”. – Skoro jest tak, że jego osoba nie została przez sąd karny wyraźnie powiązana z niewłaściwym działaniem w tej fundacji, to obowiązkiem pozwanej było wyłuszczenie takich konkretnych, niewłaściwych działań – oświadczyła sędzia. Tymczasem sam Rafał Gaweł przyznał przed sądem I instancji w swoim procesie, że był wiceprezesem OMZRiK.

– Sąd sam sobie wybrał fragmenty z mojego tekstu i dokonał własnej interpretacji nie zadając mi ani jednego pytania, nie przesłuchując ani jednego świadka i nie badając ani pism z Prokuratury, do której się zwracałam, ani wyroków sądu, które zapadły wobec Gawła. Tylko w uzasadnieniu sąd apelacyjny odniósł się jedynie do tego, że Gaweł, który założył OMZRiK i zdefraudował pieniądze, nie miał z OMZRiK nic wspólnego, bo nie był prezesem fundacji. Choć ja nigdzie w artykule nie napisałam, że prezesem był – mówi dziennikarka. – Ten wyrok i jego uzasadnienie jest kpiną z polskiego wymiaru sprawiedliwości. Sędzia Sądu Apelacyjnego w Białymstoku ośmiesza się, jeśli nie potrafi nawet przeczytać dokumentów, jakie posiada. Tym gorzej o sądzie świadczy i taki fakt, że w aktach sprawy znajdował się już wyrok nakazujący OMZRiK przeproszenie mnie za pomówienia na łamach Facebooka – sąd to zignorował. Przypomnę, że prezes organizacji, Konrad Dulkowski, utrzymywał, że nie prowadzi facebookowej strony OMZRiK, czemu sąd sam nie dał wiary. Jak to można inaczej nazwać jeśli nie manipulacją opinii publicznej? Przecież wyszło na jaw, że Ośrodek usiłował wprowadzić w błąd nie tylko tysiące nieświadomych ludzi, ale także wymiar sprawiedliwości. A już stwierdzenie, że fundator nie ma nic wspólnego z fundacją, którą założył, o czym wypowiadał się ten sam sąd skazując fundatora na dwa lata więzienia za oszustwa i wyłudzenia podczas zakładania tej właśnie fundacji, to w zasadzie kompromituje ten sąd ostatecznie – stwierdza Siewiereniuk Maciorowska.

Autorka tekstu zapowiada, że nie ma najmniejszego zamiaru wykonywać wyroku i przepraszać działaczy OMZRiK. Jej zdaniem podczas procesu doszło do szeregu zaniedbań i błędów proceduralnych ze strony sądu, a wyrok kwalifikuje się do kasacji.

Exit mobile version