661
O tym nie wiedzieliście…
LITERA ZA LITERĄ.
Dawno.
Naprawdę dawno temu urodził się pewien niezwykły człowiek.
Jego dokonania całkowicie odmieniły obraz naszego świata.
A każdy z nas korzysta na codzień z jego niezwykłego wynalazku.
Tym bardziej dziwne jest to, że o nim samym niewiele wiemy.
Kiedy się urodził.
Kiedy zmarł.
Nie bardzo wiemy jak dokładnie wyglądał.
Bo nie mamy żadnego jego historycznego portretu.
A on sam nie pozostawił po sobie praktycznie niczego.
Chociażby listu.
Nie znamy nawet wyglądu jego podpisu.
Nie mamy nic.
Poza wiedzą, że dokonał rzeczy tak rewolucyjnej.
Tak niewiarygodnej.
Tak fundamentalnej.
Która zmieniła nasz świat.
I rozpoczęła rewolucję.
Która ukształtowała naszą cywilizację.
To dzięki niemu mamy najwspanialszą zdobycz ludzkości.
Urodził się około 600 lat temu.
W Moguncji bogatym, kupieckim, niemieckim mieście.
Kiedy?
No właśnie, nie wiemy dokładnie.
Mniej więcej w okresie 1394-1404.
Jego tata, był majętnym, bogatym patrycjuszem.
Pełnił funkcję miejskiego rachmistrza.
Ochrzcił syna imieniem Johann.
I dołożył starań i pieniędzy by jak najlepiej wykształcić syna.
Chłopaka zaintrygowało introligatorstwo.
W trakcie zdobywania zawodowego szlifu, powoli w jego głowie zakiełkował niezwykły pomysł.
Najpierw mglisty, jeszcze nieokreślony.
Powoli przybiera postać gotowego projektu.
Jest jak układanka.
Bo Johann wie, że by go zrealizować musi zebrać w całość kilka elementów.
Młody Johann skupia się na prasach introligatorskich.
Udoskonala je.
Tak by pracowały równomiernie, ze stałym naciskiem.
To pierwszy element układanki.
W 1429 roku wyjeżdża z domu.
5 lat później, Johann pojawia się w Strasburgu.
W tym mieście zdobył niezbędne fundusze, konieczne do realizacji kolejnego etapu swojego planu.
Dzięki tym środkom, mógł poeksperymentować.
I wynalazł metodę odlewania małych lusterek dla pielgrzymów.
Drugi element układanki trafił na swoje miejsce.
Wraca do domu.
Do Moguncji.
Tam genialny wynalazca spotyka swojego imiennika.
Finansistę Johanna Fusta.
Jeden Johann miał niezwykły projekt.
Drugi Johann, worek złota.
Dogadali się.
Fust zainwestował 800 guldenów.
To naprawdę masa kasy.
Tyle co kilkanaście kamienic na mogunckim starym rynku.
Johann bierze się za robotę.
Wiele lat ciężkiej pracy.
Dosłownie mrówczej „dłubaniny”.
Niezliczonych prób.
Dały w końcu wymarzony rezultat.
Efekty jego pracy były spektakularne.
Niezwykły wynalazek zostaje ukończony.
Mamy już trzeci element układanki.
Pozostał jeszcze jeden…
Jest październik 1454 roku.
Frankfurt.
Wielkie Targi Handlowe.
Kupcy z całej Europy.
I jeden.
Niezwykły człowiek.
Eneasz Sylwiusz Piccolomini.
Gruntowanie wykształcony.
Ciekawy nowinek podróżnik.
Był fantastycznym, niezwykłe skrupulatnym kronikarzem swoich czasów.
Wielki humanista i filozof.
Przechadza się po targach.
Przypadkiem trafia na stoisko Johanna.
Na którym prawie nic nie ma.
Prawie nic.
Zaintrygowany.
Podchodzi bliżej.
Na blacie leży … raptem kilka arkuszy papieru.
Johann podaje gościowi zszyte kartki.
Eneasz, bierze je do ręki.
Zdumiony, coraz szerzej otwiera oczy.
To spotkanie.
To ostatni element układanki.
Rewolucja…
Eneasz Sylwiusz Piccolomini.
To biskup Sieny.
Za 4 lata.
Zmieni imię.
Stanie się Piusem II.
I zostanie jednym z najwybitniejszych Papieży w historii.
A człowiek, który podał mu te kartki?
To Johann Gutenberg.
Na kartce były fragmenty Biblii.
Wydrukowane.
Nie przepisane przez skrybę.
Tylko właśnie wydrukowane.
I fantastycznie złożone.
To nie były pierwsze wydruki.
Gutenberg, drukował wcześniej kilkunastoarkuszowe skrypty do nauki łaciny.
Słynne „Donaty”.
Ale właśnie to spotkanie.
Zmieniło naszą historię.
I zaowocowało powstaniem arcydzieła.
198 numerowanych egzemplarzy.
Każdy dwutomowy.
1282 strony.
2 szpalty po 42 wiersze na stronę.
15 pracowników.
7 zecerów składających czcionki.
2 prasy drukarskie.
Drukowano 24 godziny na dobę.
Praca trwała 21 miesięcy.
BIBLIA GUTENBERGA.
Pierwsza drukowana Książka.
Przepiękny, równy druk.
Czytelne każde słowo.
Interlinia.
Fantastyczna typologia.
Wtedy ruszyła lawina.
Książek było coraz więcej.
I coraz łatwiej dostępnych.
A z nimi szła wiedza.
Nasza cywilizacja dzięki powszechnej dostępności do książek, do wiedzy, dosłownie „wystrzeliła” do przodu.
Ktoś powie, że tylko 198 sztuk…
W tamtej epoce, to jak 200-tysieczy nakład dziś.
Każda strona drukowana oddzielnie.
Z ruchomej matrycy wypełnionej czcionkami.
Magia.
By odlewać czcionki.
Johann Gutenberg opracował specjalny stop.
Antymon-Ołów-Cyna.
Niskotopliwy.
To było bardzo istotne, bo formy odlewnicze były drewniane.
Dzięki temu czcionki już po chwili można było brać do ręki.
Obrobić je i umieścić w matrycy.
No i udoskonalone przez niego wcześniej prasy introligatorskie, które stały się prasami drukarskimi.
Na świecie przetrwało 48 egzemplarzy tej bezcennej książki, którą wydrukował człowiek jako pierwszą.
Jeden z nich jest w Muzeum Diecezjalnym w Pelplinie.
To najstarszy z zachowanych na świecie egzemplarzy.
Można podziwiać.
Wspaniały kawałek historii.
Ma ponad 550 lat.
Dowód genialności tego niezwykłego człowieka.
Naprawdę warto zobaczyć, bo to rzecz niezwykła.
Gutenberg był fantastycznym wynalazcą i wizjonerem, który zrewolucjonizował świat na niespotykaną skalę.
Wielki człowiek, który uczynił wszystko, by jego wynalazek został rozpowszechniony.
I codziennie robił to sam.
A wraz z nim jego uczniowie.
Drukując.
Drukując.
Drukując.
To właśnie on założył pierwsze na świecie wydawnictwo.
Ustalił pierwsze zasady składu tekstu.
Wprowadził kroje czcionek.
Johannes Gensfleisch zur Laden zum Gutenberg.
Przełamujący bariery.
Niezwykły Geniusz.
Władca Liter.
Który dzięki swojemu rewolucyjnemu pomysłowi, wiedzy i konsekwentnemu dążeniu do celu.
Dał nam najwspanialszą zdobycz ludzkości.
Książkę.
A w niej.
Wydrukowane.
Litera za literą.
Litera za literą.
Litera za…
Czytajmy.
Jak najwięcej.
Parę osób mogłoby przeczytać tę na ostatnim zdjęciu.
Miałyby mniej pytań.
Lub wcale..
Zdjęcia: Historia drukarstwa, Wiki, Britannica, PZWL.
MARCIN ANDRYSZCZAK, FELETONY, PUBLICYSTA, LITERY, CIEKAWOSTWKI