ZycieStolicy.com.pl

O tym nie wiedzieliście… DOTKNĄĆ OTCHŁANI.

O tym nie wiedzieliście…
DOTKNĄĆ OTCHŁANI.
Ostateczna granica.
Gdyby ktoś Was zapytał, co jest dla Was taką ostateczną granicą?
Jaka byłaby odpowiedź?
Zanim odpowiecie, zastanówcie się przez chwilę.
Część z Was pewnie dopyta o jaką granicę chodzi.
Ludzkich możliwości?
Może odległości od miejsca do którego można się udać w podróż?
Daleką podróż.
Po chwili zastanowienia dojdziemy do wniosku, że to właściwy trop.
I wtedy każdy pomyśli pewnie o tym samym.
Kosmos.
Kosmos jest taką ostateczną granicą.
Na pewno?
Oczywiście.
Przecież w przestrzeni kosmicznej, gdziekolwiek się udamy, zawsze możemy sięgnąć dalej.
Dotarliśmy na Księżyc.
Zrobimy krok dalej.
Mars.
Potem dalej.
Pas asteroid.
Kiedyś zaczniemy je eksploatować.
I jeszcze dalej.
Galileuszowe księżyce Jowisza.
Z pewnością kiedyś na nie polecimy.
Potem poza układ Słoneczny.
A wtedy i tak będzie można sięgnąć dalej.
W Kosmosie granica zawsze jest dalej.
OK.
Logiczne.
Jesteście pewni?
Jasne.
To oczywiste.
No dobrze.
To pora na pytanie.
Ilu ludzi było w Kosmosie?
570.
Nie licząc rzecz jasna Jeffa Bezosa i jego „wygłupów”.
Ilu ludzi było na Księżycu?
12.
OK.
A ile osób było na dnie Rowu Mariańskiego?
To niecałe 11 kilometrów od powierzchni Pacyfiku.
Tyle ile mam z domu do pracy.
Cztery osoby.
Do najgłębszego miejsca na oceanicznym dnie dotarły 4 osoby.
Jako pierwsi Don Walsh i Jacques Piccard w 1960 roku.
Ich pobyt w najgłębszej części Rowu Mariańskiego, w Głębi Challengera, trwał zaledwie 40 minut.
Gene Cernan i Harrison Schmitt z Apollo 17 spędzili na Księżycu 22 godziny.
Mieli nawet samochód.
Przejechali nim po srebrnym globie 35 kilometrów.
52 lata później, w 2012 roku do Głębi Challengera dotarł James Cameron.
I w 2019 roku, w ramach projektu Five Dephts Expedition (dotarcie na dno wszystkich największych głębin w pięciu ocenach), dwukrotnie Rów Mariański odwiedził badacz Victor Vescovo.
I to wszystko.
To co jest pod wodą poznaliśmy gorzej niż powierzchnię Marsa.
W ogóle nie poznaliśmy…
Jest rok 1910 rok
Nowa Akwitania.
Zachodnia Francja.
Mały Jacques pierwszy raz otwiera oczy, witając się ze światem.
Ma w miarę normalne dzieciństwo poza jednym.
Jego tata, wzięty prawnik dużo podróżuje zawodowo.
Rodzina często się przenosi.
Mimo, że zmienia dość często otoczenie, to to ciągłe „podróżowanie” nawet mu się podoba.
Ciągle poznaje nowe.
Ten nawyk utrwala się w jego podświadomości.
Mając 19 lat, Jacques wstępuje do prestiżowej Szkoły Marynarki Wojennej – École Navale w Breście.
Marzy o lataniu.
Uczy się pilotażu, i szybko zdobywa umiejętności, które pozwolą mu zostać pilotem Francuskiej Marynarki Wojennej.
Wtedy wydarzyła się rzecz, która dość brutalnie zmieniła jego życie.
Wypadek samochodowy.
Zgruchotane ramię.
Koniec latania…
Wiele osób by to załamało.
On siedział na portowym pirsie i po prostu patrzył przed siebie.
Musiał to przetrawić.
Po kilku godzinach wpatrywania się w toń wody, powiedział sam do siebie:
– Dalej będę latał, tylko nie w powietrzu.
Wstał i spojrzał na błękit dookoła…
Jaques Cousteau.
Geniusz który dotknął bezmiaru oceanicznej otchłani.
Służy na półpancerniku „Condorcet”.
Ta praca umożliwiła mu szeroki kontakt z nowinkami i sprzętem morskim, w tym do prac podwodnych.
W 1936 roku testuje specjalne okulary podwodne, skonstruowane przez Maurice’a Ferneza.
Udoskonala je.
Tak powstaje pierwowzór współczesnych masek do nurkowania.
Gdy wybucha II Wojna Światowa, a Niemcy rozpoczynają marsz w stronę Paryża, pogardliwie wypowiada się o kolaborantach z Vichy.
Postanawia walczyć.
Wstępuje do ruchu oporu.
Postanawia wykorzystać swoje umiejętności.
W trakcie wojennej zawieruchy zakochuje się na całego w pięknie podwodnego świata.
Postanawia, że jego odkrywanie i chęć pokazania go całemu światu, stanie się sensem jego życia.
Ale by to zrobić, trzeba móc tam nieco dłużej zostać.
Tylko nie bardzo jest jak.
Ówczesne ciężkie, uniemożliwiające swobodną aktywność, skafandry nurkowe, w zasadzie to uniemożliwiają.
A dodatkowo były stale połączone ze statkiem nad nimi.
Przewodami tłoczono powietrze z góry.
Cousteau miał niezłego inżynierskiego skilla.
Miał talent, a Marynarka dobrze go wyszkoliła i podniosła jeszcze jego umiejętności.
Przez wiele miesięcy pracował nad niezwykłym wynalazkiem.
Razem ze swoim przyjacielem Emile Gagnanem, przeprowadził niezliczoną ilość prób.
Wielokrotnie zmieniali projekt.
Byli bliscy zwątpienia, wszak były to czasy II Wojny Światowej.
Ale udało im się.
W 1943 roku, skonstruowali pierwszy, działający reduktor ciśnienia.
To niewielkie urządzenie, jest dziś oczywistością.
80 lat temu ich wynalazek był prawdziwą rewolucją.
Bo pozwolił na dokonanie rzeczy dotychczas niemożliwej.
Pozwolił na swobodne oddychanie z butli ze sprężonym powietrzem.
Butli, którą nurek miał zawieszoną na swoich plecach jak plecak.
To był ten magiczny, przełomowy moment.
Dzięki reduktorowi, mógł powstać aparat nurkowy z otwartym obiegiem, gdzie wydychamy widoczne, charakterystyczne bąbelki.
Jeden z pierwszych akwalungów.
To właśnie Jacques Cousteau, „wynalazł” współczesne nurkowanie.
Butla na plecach.
Reduktor.
Maska.
Płetwy.
I już…
To było coś co zrewolucjonizowało nurkowanie.
Stało się proste.
Łatwe.
I dostępne dla każdego.
I pozwoliło na nurkowanie do głębokości 60 metrów.
Bez efektów ubocznych w postaci toksyczności mieszanki oddechowej, jakie pojawiają się na większych głębokościach.
Nurkowanie rekreacyjne stało się popularne.
Jacques mógł wreszcie „latać” tak jak chciał.
Swobodnie unosząc się w błękicie oceanu.
Pod wodę zabiera kamerę.
Powstają pierwsze dokumentalne filmy o pięknie podmorskiego królestwa.
Został Prezesem Towarzystwa Oceanograficznego.
W 1950 roku, zafascynowany jego osobą irlandzki przedsiębiorca Thomas Guiness, zakupił z demobilu i podarował Jacque’owi, brytyjski trałowiec.
Panowie zawarli dżentelmeńską umowę.
Cousteau płacił za dzierżawę funta rocznie.
Calypso.
Chyba najsłynniejszy statek badawczy.
Jacques, wraz z rodziną i ekipą współpracowników.
Na tej 42-metrowej jednostce, odwiedzili chyba wszystkie akweny.
Calypso przemierzył Świat.
By dokumentować piękno oceanu pod nami.
I potem całemu Światu to piękno pokazać.
Calypso, został przerobiony i stał się pływającym laboratorium.
A także niezłym studiem filmowym.
„Milczący Świat”.
Jego film dokumentujący wyprawę na Morze Czerwone, był pierwszym kolorowym filmem, który pokazywał życie oceanów na głębokości 45 metrów.
Oniemiała z zachwytu publiczność szturmowała kina.
W 1956 roku publiczność w Cannes zgotowała mu długą owację na stojąco.
Cousteau za swój niezwykły, bajkowy dokument otrzymał Złotą Palmę.
Rok później otrzymał za niego Oskara.
Jego film był prawdziwie przełomowym dokonaniem.
Większość ludzi nie widziała dotychczas, jak wygląda podwodny Świat.
Jego filmy przyniosły mu jeszcze dwa Oskary i wiele nominacji do Nagród Emmy.
Pokazał szerokiej publiczności odkryty przez siebie starożytny, grecki statek przewożący wino, który zatonął koło Marsylii i spoczywał na głębokości 40 metrów.
Stale rozwijał zaplecze techniczne by móc odkrywać nowe.
W latach 60-tych, był współtwórcą nowatorskiego aparatu fotograficzny „Calypso-Phot”.
Licencję odkupił od niego Nikon.
Skonstruował mini-łódź podwodną SP-350.
Mógł w niej schodzić na ponad 350 metrów.
Badał nowe możliwości interakcji z podwodnym Światem.
Nadzorował długoterminowy program badawczy Habitatów.
Czy możliwe jest zbudowanie załogowej kolonii podmorskiej?
Badał oceany do końca swoich dni.
Gdziekolwiek zawijał Calypso, stawał się sensacją.
Jego skrajnie niebezpieczna wyprawa na Biały Kontynent w latach 70-tych, przyniosła mu wielką sławę.
Gdy wraz z synem fotografował w lodowatej wodzie wokół Antarktydy wieloryby.
Był jednym z pierwszych, który zwrócił uwagę na to, jaką ruinę robi człowiek z oceanami, bez których ludzkość przestanie istnieć.
Amerykańska Akademia Nauk, zaprosiła go, jako pierwszego cudzoziemca w swoje szeregi.
Jego słynna, czerwona czapka, była znakiem rozpoznawczym całej załogi. I stała się znakomitym Trade Markiem, przyciągającym sponsorów.
W 2014 roku.
Wykorzystując właśnie aparat z obiegiem otwartym.
Egipski nurek Ahmed Gabra.
Zanurkował w Morzu Czerwonym na 332,35 metrów.
To było szybkie zanurzenie.
Tylko 12 minut zajęło mu zejście na tę głębokość.
Ale powrót na powierzchnię i dekompresja trwały 14 godzin.
Gabra zużył 92 butle z różnymi mieszankami oddechowymi takimi jak Trimix, które zawierają hel.
To największe ograniczenie w głębokim nurkowaniu.
Nasze ciało.
Sprzęt egipskiego rekordzisty, to rzecz jasna zupełnie inny szpej niż ten sprzed 8 dekad.
Ale jego sposób działania jest taki sam.
W 1997 roku.
Kilka miesięcy przed swoją śmiercią, odbierał, swoją ostatnią nagrodę.
Powiedział wtedy:
„Przyszłość naszej cywilizacji zależy od wody.
Błagam was, zechciejcie to zrozumieć!”
Jean Michel Jarre, w 1990 roku, na jego cześć skomponował niezwykły album.
„Waiting For Cousteau”.
Puśćcie sobie tytułowy 47-minutowy utwór.
I zanurzcie w magii bezkresu oceanicznych głębin….
Jacques-Yves Cousteau.
Oceanograf, Badacz, Odkrywca.
Zakochany w bezkresie oceanów Geniusz.
Który pokazał ich piękno nam wszystkim.
I walczył niestrudzenie o ich ochronę.
Ten prawdziwy AQUAMAN, który udowodnił, że Kosmos jest tuż obok nas.
I stale czeka na poznanie…
269021718 3052739434974223 3506311233483876370 n
autor: Marcin Andryszczak
zdjęcia: Canadian Geographic, The Vintage Collection, Institute Cousteau, Wiki
Exit mobile version