Site icon ZycieStolicy.com.pl

O tym nie wiedzieliście… CZŁOWIEK W SKÓRZANEJ KURTCE.

Levis 506 label

Bawaria…
Pojechał tam nasz Robert Lewandowski.
Ale zanim tam pojechał.
Pewien dżentelmen postanowił stamtąd wyjechać.

Jest 1829 rok.
Buttenheim, w Bawarii właśnie.
Tego roku, w lutym urodził się Oskar.
Ten przesympatyczny malec, miał całkiem sporo rodzeństwa.
Rodzice mieli dzieci z wcześniejszych związków.
Strausowie.
Liczna, normalna, kochająca się rodzina.
Ale..
Jak to na tym dziwnym świecie bywa.
Niektórym nie pasowała ich religia.
Dyskryminacja, dziwne podatki, głupie komentarze.

Stwierdzili, że bez sensu to wszystko.
I postanowili się wynieść.

Oskar Strauß również.
Na drugie miał Löb.
I w zasadzie wszyscy w zwracali się do niego, jego drugim imieniem.
Löb.
Rodzina konsekwentnie emigrowała z Niemiec.
W końcu przyszła i jego kolej.

Jest 1847 rok.
Ma 18 lat.
Pakuje się.
Statek.
Stany.
Przybywa do Nowego Jorku.
Jego starsi bracia już tam są.
Założyli firmę, zamerykanizowali swoje nazwisko.
J. Strauss Brother&Co.
Oskar pracuje z nimi.
Uczy się handlu tkaninami i krawiectwa.
Niezwykły, niebanalny talent.
Błyskawicznie uczy się angielskiego.
I w krótkim czasie praktycznie pozbywa się niemieckiego akcentu.
Jest przesympatyczną osobą.
Klienci go uwielbiają.
A, że mają problemy z wymawianiem jego imienia Löb.
Mówią do niego po prostu Levi.

W 1853 roku otrzymuje obywatelstwo
I imię Levi już zostaje na stałe.
Levi.
Levi Strauss.

Myśli nad tym by się usamodzielnić.
Uwielbia braci, ale chce stworzyć coś sam.
Niespodziewanie wybucha kalifornijska gorączka złota.
Szybka decyzja.
Levi pakuje dobytek i rusza na zachód.
Ale nie po złoto.
Ono go nie interesuje.
Chce handlować z tymi, którzy go szukają.
Otwiera Levi Strauss Co.
Handluje bielizną i tkaninami.
Często słyszy od poszukiwaczy złota jak narzekają na niską jakość ubrań.
Spodnie się szybko niszczą.

Spodnie jak spodnie, o czym tu pisać?
Otóż nie.
Nic bardziej mylnego.
Dla nas to najzwyklejsza rzecz pod Słońcem.
Przecież znamy je od…
No właśnie, od kiedy znamy spodnie?

Praktycznie do XIV wieku w Europie mało kto je nosił.
Kobiety i mężczyźni ubierali się praktycznie wyłącznie w różne suknie i szaty je przypominające.
Masowo zaczęli ich używać rycerze i żołnierze.
Dawały swobodę w walce.
Potem były rajtuzy, bufiaste spodenki, itp. wynalazki.
W Europie spodnie, takie „spodniowe” pojawiły się dopiero w XIX wieku.
Całkiem niedawno.

Strauss bierze do ręki belę zapomnianego, grubego, żeglarskiego płótna.
Szyje z niego spodnie i sprzedaje górnikom.
Ci są zachwyceni jakością i trwałością.

Mamy 1873 rok.
Niewiele nam ta data dziś mówi.
A właśnie w tym roku.
Wynalazek tego przesympatycznego Niemca, odmienił świat.

Strauss rozmawia z Jacobem Davisem.
To jeden z jego stałych klientów.
Jacob podpowiada rewolucyjny sposób jak mocować kieszenie.
Nity.
Wspólnie patentują pomysł i rozpoczynają owocną współpracę.

Z francuskiego Nimes sprowadzają niezwykłą tkaninę.
Zabarwiony indygo materiał.
Materiał z Nimes.
De Nimes
Denim.
Panowie uszyli pierwsze dżinsy.
8 lat później.
Dżinsy Levisa nosi większość kowbojów i robotników.

W 1890 roku.
Levi z Davisem tworzą model 501.
Narodziła się legenda…

100 lat później.
Pewien rodak Levi Straussa, postanowił pójść w jego ślady.
Z podobnych jak on powodów, postanowił zamieszkać w Stanach.
Wcześniej bywał tam kilka razy.
Postanowił zostać na stałe.
17 października 1933 jego statek zacumował w Nowym Jorku.

Wolność.

Co jest symbolem wolności?
Co nim jest dla każdego z nas?

Wspomniany rodak Levi Straussa, po przybyciu do Stanów postanowił to uczcić.
Jak?
Poszedł do sklepu.
Jednego ze sklepów, które otworzyła firma Levi Strauss w Nowym Jorku.
I kupił sobie coś o czym marzył.
Coś, co dla niego było symbolem amerykańskiej wolności.
Skórzaną kurtkę Levis’a.

Albert Einstein.

Tak.
Einstein wszedł do Levi’s store.
I kupił sobie skórzaną, brązową kurtkę.

Uwielbiał w niej chodzić.
Nosił ją przez wiele lat.
Jest teraz cennym eksponatem w muzeum Levis’a.

Albert lubił w niej pracować.
Dawała mu inspirację.
Najzwyklejsza kurtka.
I wolność.
Dla wolności i pokoju Albert uczynił wiele.
W tym jedną wyjątkową rzecz.
Napisał dwa listy.
Oba do tej samej osoby.
Do Franklina Delano Roosvelta.

Pierwszy.
By go „zmotywować” do prac nad bronią jądrową.
By ocalić wolność.
Bo III Rzesza intensywnie pracuje nad swoją atomówką.
Roosvelt go posłuchał.
Ruszył Projekt Manhattan.
Ale okazało się, że Niemcy tak naprawdę są z robotą w lesie.
I w sumie to poważnych prac na bronią jądrową nie podjęli.
Drugi list.
Właśnie wtedy Albert go napisał.
Ponieważ okazało się, że zagrożenia nie było.
Poprosił prezydenta, by jednak dalej nie rozwijać dalej broni jądrowej.
By ocalić wolność.

List wysłał.
Roosvelt go nie przeczytał.
Nie zdążył.
Umarł.

Gdy Harry Truman wszedł do gabinetu owalnego.
List od Alberta Einsteina leżał na biurku.
Nieotwarty.
Truman nie był Roosveltem…

Oskar Löb Strauß.
Genialny przemysłowiec.
Który z banalnego produktu uczynił symbol XX wieku.
A potem już tylko James Dean.
W swoich 501-kach i białym T-shircie.
I wybuchło światowe szaleństwo…

Nie, wróć.
Dylatacja czasu przecież
Myśleliście, że James Dean był tym pierwszym „rebelem”?
Nie.
Był nim Albert Einstein.
Geniusz w skórzanej kurtce.
Kurtce Ogólnej Względności…

*felieton pierwotnie ukazał się na profilu Facebook Marcina Andryszczaka

Exit mobile version