W rolach głównych minister (dla innych ministerka) Anna Moskwa, która szefuje resortowi klimatu i środowiska. Jej adwersarz to Janusz Kowalski, wybrany z Solidarnej Polski (wcześniej był w PiS, potem w PO i dopiero w SP), były wiceminister aktywów państwowych w rządzie PiS. Czyli w jednym kotle władzy zawrzało, a poszło o ustawę 10h.
Historia choroby 10H
W wielkim skrócie, w Polsce jak grzyby po deszczu powstawały elektrownie wiatrowe. Działo się tak do 2016 r., kiedy PiS wprowadził nowelizację pod hasłem „zasada 10H„. Chodzi o to, że budować wiatraki można, owszem, ale tylko w odległości od zabudowań nie mniejszej niż 10-krotność całkowitej wysokości danej turbiny wiatrowej. Tym samym akcja polegająca na dywersyfikacji źródeł energii upadła. Dlaczego? Z prostego powodu. Ponad 99% obszaru Polski nie nadaje się na takie inwestycje, ale niby można budować…
Wojna i konieczność zmiany zasady 10H
Jeśli więc chwalimy się, że oto rząd PiS był przygotowany nawet na tak straszne scenariusze jak wojna na Ukrainie i ucięcie dostaw surowców energetycznych z Rosji, to warto pamiętać, że w produkcji odnawialnych źródeł energii w obszarze prądu elektrycznego, z OZE produkujemy już ponad 30 procent. Prawie połowa z tego to słynne wiatraki. Większość z nich powstała przed 2016 rokiem, czyli przed zasadą 10H. Później, mówiąc wprost, PiS zaczął straszyć ludzi nawet tym, że będą wokół wiatraków dzieci chorować i 10H w ramach populizmu z powodzeniem wprowadził. A że patent na hasło, iż kury nie niosą się z powodu przejazdów żelaznej kolei jest zawsze chwytliwy, to władzę partia Jarosława Kaczyńskiego dzierży do dzisiaj. Tym razem jednak PiS postanowiło błąd z 2016 r. naprawić.
KPO i zasada 10H
Pracę rozpoczęła jeszcze w zeszłym roku minister (vel ministerka) Jadwiga Emilewicz. Później propozycja liberalizacji 10H uzyskała pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. „Trwają nadal prace nad nowelizacją ww. ustaw” – zapewniał resort, ale wszystko się jakoś dziwnie zamroziło, a tajemnicą poliszynela jest, że w samym PiS zasada 10H ma dalej wielu zwolenników. Do ciekawej wymiany dyskusji doszło na Twitterze.
W obszarze klimatu, transformacji i środowiska Polska uzgodniła w KPO 8 kamieni milowych na pierwszy okres. Realizacja 7 jest zakończona. Ósmy to ustawa 10 h, która jest gotowa i w poniedziałek będzie dyskutowana na Komitecie Stałym.
— Anna Moskwa (@moskwa_anna) June 11, 2022
Moskwę po tym wpisie zaatakował były PiSowski minister Janusz Kowalski, który uważa, że likwidacja 10H to budowanie na niestabilnych źródłach energii i działanie na rzecz interesu niemieckiego. Jego zdaniem zmiany z ustawy są „dobre dla niemieckiego sektora OZE (odnawialnych źródeł energii)”. „Powielanie niemieckiego modelu transformacji (prymat OZE) w Polsce to wielki błąd” – stwierdził Kowalski.
Zapewne takie hasła trafią do radykałów z PiSu. Dla tych, którzy czytają treści, a nie hasła, komentarz Moskwy wydaje się – jak mawiają klikbajtowi publicyści – zaorywającym.
„My węgiel i gaz jako paliwa przejściowe (węgiel do 2049). DE (Niemcy – red.) to gaz (oficjalnie). My mały i duży atom. DE zero atomu. My technologie wychwytywania CO² i każdy wodór, DE bez wychwytu i tylko „czysty” wodór. DE 45 proc. OZE i import, my zrównoważony rozwój OZE. Gdzie te podobieństwa?”
– zapytała Moskawa Kowalskiego. Zaoranie stało się faktem…
A jak widzą „zasadę 10H” eksperci?
„Zasada 10H nie ma racjonalnego uzasadnienia w oddziaływaniu turbin na człowieka czy na środowisko. Dlatego naszym zdaniem nie powinno jej w ustawie być. Nie jest zasadne tak daleko sytuować wiatraków od gospodarstw domowych. Właściwy kierunek to sytuowanie ich na planach miejscowych. Jednak tak jak wspomniałem, pozostawienie zasady 10H w projekcie nowelizacji jest wynikiem kompromisu. W większości krajów nie ma takich obostrzeń. Dlatego OZE mogą się rozwijać. Unia Europejska nie popiera tego typu barier w rozwoju odnawialnych źródeł energii”
– twierdzi Janusz Gajowiecki, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Patrioci grają dla Putina?
W obozie władzy wyłoniła się koncepcja trzech filarów. Bezpieczeństwa militarnego, żywnościowego i oczywiście energetycznego. Dywersyfikacja jest dogmatem, którego nikt nie podważa. Wydawało się, że zwolnienie procesu dekarbonizacji (co obiecywał m.in. prezydent Andrzej Duda), lobbowanie za polskim atomem i stawianie na OZE to kierunek niepodważalny, kierunek trzech wektorów (węgiel, atom i OZE), bardzo ważny w kontekście zerwania dostaw z Rosji. Wydawało się tak, do czasu, kiedy część PiS nie postanowiła uwikłać wiatraki w straszaki…
Może dlatego pojawił się w obozie rządzącym jeszcze jeden argument, a jest to argument bardzo silny. Liberalizacja przepisów dotyczących budowy elektrowni wiatrowych (czyli wywalenie na śmietnik zasady 10H) to – jak się okazuje – jeden z ośmiu kamieni milowych z Krajowego Planu Odbudowy. Jeśli więc Kowalski et consortes mieliby zablokować dla Polski unijne środki i do tego jeszcze wzgardzić prądem z wiatru, który nigdy nie będzie fundamentem, ale jest doskonałym uzupełnieniem, to miejmy nadzieję, że takich „patriotów” w PiS będzie jak najmniej.
Robert Wyrostkiewicz
fot. gov.pl/Twitter