Site icon ZycieStolicy.com.pl

Mogło tu być San Fransisco ale będzie śmieciowisko!

smieciowisko

Przyznam zupełnie szczerze, że do niedawna nie miałem świadomości, jak wielkim zmartwieniem i kłopotem może być polityka gospodarki odpadami, zwłaszcza komunalnymi. Mój kontakt z tą dziedziną życia ograniczał się do wyrzucenia worka do pojemnika, zebrania odchodów po psie i tyle. Ostatnia burza, która przetacza się przez społeczeństwo w związku zapowiadanym drastycznym wzrostem opłat, przymusem segregacji pod rygorem wzrostu kosztów, czy wreszcie plan wprowadzenia odpowiedzialności zbiorowej za nieprzestrzeganie narzuconych rozwiązań, uświadomiła mi kilka ważkich kwestii.

Po pierwsze, jestem z tego pokolenia, które pamięta czasy punktów skupu butelek – sam biegałem do takowego żeby zarobić na gumę balonową Donald, makulatury, tam kolejki były dłuższe bo można było zyskać kilka rolek cennego papieru toaletowego. Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że w sklepie kupując piwo, wodę, oranżadę, mleko wymieniało się butelki. Dodam, że wszystko pakowało się do płóciennych toreb wielokrotnego użytku. Przełom ustrojowy przyniósł upadek tych obyczajów, które mylnie kojarzono z reżimem komunistycznym. Pewne zachowania po prostu są rozsądne i nie mają barw politycznych.

Po drugie, zachłyśnięcie wolnością mocno zaktywizowało przedsiębiorczość, z podwórek, lasów i ulic zniknęły rdzewiejące wraki, zużyte metalowe części, kiedyś to była prawdziwa plaga, potem przyszła pora na zbieranie zużytych puszek, oczywiście parali i parają się tym głównie bezdomni ale cóż w tym złego, ci biedni ludzie podejmowali spory wysiłek żeby zarobić parę groszy na… „swoje potrzeby”. Jak grzyby po deszczu wyrastały prywatne firmy zajmujące się wywozem śmieci. Niestety nigdy nie stworzono spójnego systemu zagospodarowania odpadów. Zwłaszcza od momentu kiedy opuszczały one śmietniki.

Wreszcie przyszedł czas na takie regulacje i jak to w Polsce często bywa rządzący i samorządowcy skoncentrowali się na ogniwie najłatwiejszym do usankcjonowania (czytaj kopnięcia w tyłek) czyli nas, konsumentach, mieszkańcach. Niemalże cały ciężar segregacji odpadów został przerzucony na gospodarstwa domowe. Nie jest to łatwe z wielu różnych powodów. Jednym z nich jest wielkość polskich mieszkań i kuchenek, jeśli chodzi o średnią wielkość lokalu mieszkalnego wciąż jesteśmy na szarym, europejskim końcu. Po drugie nie wiem jakie są wasze obserwacje ale ja zauważyłem, że w wielu miejsca posegregowane odpady trafiają do jednego samochodu, w którym ponownie ulegają zmieszaniu. Próbowałem dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje w jednej ze stołecznych gmin, usłyszałem, że na razie nasza światła władza uczy i przyzwyczaja nas do proekologicznych zachowań. Rewelacja, sztuka dla sztuki, a syf jaki był taki będzie!

Kolejne pytanie to, co się takiego wydarzyło, że nagle firmy odbierające odpady przestały robić to terminowo i regularnie. Mieszkańców drastycznie nie przybywa, a przepełnione pojemniki stały się naszą codziennością. Polacy to bardzo przedsiębiorczy naród, nie wierzę, że nie mamy mocy przerobowych, czy chętnych do świadczenia tego typu usług. Nie wierzę również, że Polacy nie są w stanie zająć się utylizacją śmieci. Pytania i ograniczenia się mnożą z jednej strony teren kraju zalewany jest wysypiskami śmieci, których właściciele chętnie zajmują się importem odpadów z całego świata zgodnie z zasadą; im bardziej toksyczne, tym lepiej, z drugiej Wojewódzkie Plany Gospodarki Odpadami preferują budowę spalarni, to z kolei wykańcza inne pomysły, no bo nie ma gwarancji zakontraktowania z samorządami odpadów komunalnych. Paradoks, chaos delikatnie pisząc.

My sobie siedzimy pośrodku tej całej maszynerii i jako miliony małych trybików jesteśmy łakomym kąskiem do zgolenia, ogołocenia, zmuszenia do płacenia. Mam wrażenie, że oczekiwania wobec przeciętnego Kowalskiego są znacznie bardziej rygorystyczne, niż w stosunku do przemysłu, sieci handlowych, czy tych podmiotów które znajdują się po drugiej stronie kubła.

Władze Warszawy brylują w tej materii, niestety są w awangardzie zmian tylko w kontekście zapowiadanych drakońskich podwyżek za śmieci. Co tu dużo gadać, a to koszt uzależniony od metrażu, sprowadzający się, do tego, że samotny Warszawiak w dużym mieszkaniu zapłaci więcej niż dajmy na to 4 osobowa rodzina zajmująca jeden z najpopularniejszych stołecznych przedziałów metrażu 55-60 m2. Jeśli dołożymy do tego pomysł obciążenia dotkliwymi karami finansowymi wszystkich mieszkańców danego budynku w przypadku, gdy choćby jeden z lokatorów nie zastosował się do narzuconych reguł, to cóż mamy KOMUNĘ pełną gebą.

Czy ktoś w Polsce ma pomysł na śmieci – nie. Czy zasługujemy na to, żeby być traktowani przedmiotowo – nie. Czy wreszcie mamy tolerować bezradność samorządowców i tu robi się najciekawiej, póki co wydaje mi się, że nie jesteśmy w stanie myśleć własnym interesem w tym wypadku śmieciowym, a wykazujemy się romantycznymi uniesieniami polityki centralnej. Jak celnie to ujął jeden ze znanych lewicujących twiterowiczów: „Warszawiacy choćby pili gówno i tarzali się w śmieciach i tak władzy nie zmienią”.

Źle posegregowane odpady nie będą odbierane

Ilustracja tytułowa to kadr z klipu Jutro – Ada Fijał

Exit mobile version