Jeśli jeżdżą Państwo do pracy autobusem, to przyjrzycie się kiedyś uważnie działaniu kierowcy. Zwróćcie uwagę, jak skupiona jest na wykonywanych czynnościach osoba prowadząca pojazd. W tej robocie nie ma miejsca na najmniejszą pomyłkę ani na moment roztargnienia. Wszystko jest czynione z najwyższą starannością. Otwieranie i zamykanie drzwi, ciągła kontrola w lusterkach sposobu wsiadania i wysiadania pasażerów. Ruszanie z przystanków z najwyższą ostrożnością, tak aby nikt nie dostał się pod koła oraz nie wywrócił wewnątrz wozu. Pomyślcie o odpowiedzialności jaka ciąży na człowieku siedzącym w małym pomieszczeniu na przodzie kolosa. Ile nerw kosztuje go użeranie się z nieodpowiedzialnymi współużytkownikami dróg czy pieszymi. Trzeba mieć stalowe nerwy i końskie zdrowie, aby codziennie wozić ludzi.
Badania „techniczne” kierowcy
Codziennie wozić ludzi może jedynie ten, kto przejdzie przez sito okresowych badań lekarskich i specjalistycznych egzaminów dopuszczających do prowadzenia autobusów. Nie mam dogłębnej wiedzy jaki zakres obejmują badania medyczne. Domyślam się, iż szczegółowa morfologia krwi, połączona z badaniem ogólnym i psychotestami są niezbędne. Lata temu, czekając w kolejce do lekarza, słyszałem rozmowę dwóch kierowców, z których jeden żalił się, że z roku na rok coraz trudniej mu zaliczyć badania słuchu przeprowadzane za pomocą kamertonu. Więc domniemam, iż sprawdzane są także zmysły i refleks. Wyboistą i trudną drogę musi przebyć ten, kto bierze na siebie odpowiedzialność za życie i zdrowie ludzi. Dzięki temu nikt z nas nie drży korzystając z komunikacji miejskiej. Wierzymy w wypracowany mozolnie system bezpieczeństwa.
Czy jedzie z nami kierowca?
System bezpieczeństwa, tak naturalny i potrzebny w codziennym życiu, zdecydowanie zawiódł w polityce. Został ominięty lub zdemontowany przez tych, których miał powstrzymywać. Wszystko przy milczącej aprobacie oraz nieświadomości ludzi, na korzyść których miał działać. Potrzebują Państwo przykładu? Ależ proszę bardzo! „Autobusem” nazywanym Unią Europejską kieruje Jean-Claude Juncker. Człowiek „trunkowa” legenda. Musimy teraz przez chwilę pomyśleć. Kto wsiadłby do autentycznego pojazdu, za kierownicą którego siedziałby nasz bohater? Czy istnieje jakikolwiek zakład medycyny pracy, gdzie ów osobnik uzyskałby certyfikat zdrowia, upoważniający go do wykonywania tak odpowiedzialnego zawodu? Ja uważam, że nie. Jeśli ktoś chce mi zarzucić, iż zawodowymi kierowcami może zostać bardzo wąska grupa osób o końskim zdrowiu. A zatem w konsekwencji moje powyższe założenie jest nieco naciągane, to możemy pójść dalej. Weźmy pierwszą z brzegu firmę produkcyjną, gdzie znajduje się dział handlowy.
Oczywistym jest, że takowe przedsiębiorstwo nastawione jest na zysk i musi przynieść dochód. Jaki właściciel, płacący gaże pracownikom, ubezpieczenia społeczne i podatki, zatrudniłby Junckera? Co ten człowiek jest w stanie wytworzyć, jaką koncepcję wypracować, czy jaki wyrób sprzedać? Przecież on nie potrafi ubrać dwóch takich samych butów, a jednak zarządza półmiliardową populacją ludzką! Jest jakiś mechanizm, opisać którego nie potrafię, pozwalający na stworzenie takiej sytuacji i jej długotrwałe utrzymanie.
Tylko czerń was wybieli
Długotrwałe utrzymanie i niezłą pensję daje prowadzenie antywschodnioeuropejskiej polityki wewnątrzunijnej prawdopodobnemu następcy Pana Jean-Clauda, Fransowi Timmermansowi. Próbowałem znaleźć jakąkolwiek ważniejszą wypowiedź Timmermansa, gdzie wypowiedziałby się konstruktywnie o czymkolwiek, przedstawił jakąś dalekosiężną ideę lub plan. Daremny mój trud. Nie mogę sobie przypomnieć wystąpienia, gdzie urzędnik ten przedstawiłby przepis ułatwiający choćby sprzedaż szczypiorku z Suwałk do Lizbony. Przepis, dzięki któremu mieszkańcy Podlasia zarobiliby godziwe pieniądze, a Portugalczycy odkryliby nowe smaki. Osobiście oceniam, że takiego przepisu Pan Frans nie przedstawi już nigdy. Jego intelekt nie jest w stanie wypracować żadnego konstruktywnego pomysłu. Jest tak ponieważ całą swoją energię skupia on na kontestowaniu, negacji i utrudnianiu życia innym.
Nawet własnej kampanii wyborczej, rozpoczętej jesienią 2018 r. w jego rodzinnym Heerlen, nie był w stanie obudować przekazem pozytywnym. Całą jej retorykę opiera na straszeniu Polski i Węgier, które stało się już żenujące i śmieszne. Pojawiają się głosy, że hasło polskiego autorytaryzmu jest sposobem na przykrycie niewygodnych faktów. Takimi mogą być ociężałość gospodarcza, konkurencyjna UE. Nawet brak własnego programu i niekompetencja danego kandydata.
Szukanie starszych braci
Żenujące i śmieszne są ostatnie wykwity Timmermansa. Takie jak choćby komunikat o obronie przez Komisję Europejską polskich sędziów, objętych postępowaniami dyscyplinarnymi. Obwieszczenie owo Pan Frans wydał 19 lutego br., tuż po dyskusji unijnych ministrów o stanie praworządności w Polsce. Gdzieś jednak zawieruszyła się jego pewność siebie. I wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej asekuracyjnie dodał, że jest to także głos Francji i Niemiec. Cóż, prywatnie twierdzę, że bez podparcia teutońsko-frankońską protezą, zdanie Timmermansa nie ma większego znaczenia. Ubolewam, iż nie wystąpił on tak zdecydowanie w obronie prawników francuskich. Ci kilka tygodni temu byli bezceremonialnie szarpani na ulicach przez paryskich policjantów. Tyle tylko, że taki akt wymagałby determinacji i odwagi, tej zaś mu zwyczajnie brakuje, ale to już moje osobiste podsumowanie.
Własny system obronny
Moje osobiste podsumowanie wymaga wyjaśnienia, iż nie jestem eurosceptykiem. Pomimo gorzkich słów zawartych w niniejszym tekście. Uważam się nawet za euroentuzjastę. Takiego walczącego o zachowanie podstawowych praw do samostanowienia. Ważne jest też czerpanie przywilejów z wolności, skrupulatnie ograniczanych przez instytucje unijne. Idiotyczne przepisy stanowiące o sile ssania odkurzaczy przyćmiły gdzieś jej faktyczną rolę. UE powinna być konglomeratem ułatwiającym życie ludziom. Pragnę zwrócić uwagę, że persony stojące na jej czele nie są jednostkami wybitnymi. Ba! Często są to ludzie o umysłach bardzo poślednich, sterowalni i bezwolni. Proszę, aby od teraz nie przejmować się każdym komunikatem prasowym stwierdzającym, że ktoś tam w Brukseli coś powiedział o Polsce negatywnego. Jeżeli powiedział, to zobaczcie kim ten człowiek jest, jakie ma osiągnięcia i dokonania. Nie przyjmujmy wszystkiego bezkrytycznie. Niech zadziała nasz wewnętrzny system bezpieczeństwa.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 25 lutego 2019 r.