Wprowadzenie sieci szpitali i ryczałtów miało poprawić sytuację polskiej służby zdrowia. Tak się jednak nie stało. Z roku na rok sytuacja się pogarsza, co uderza przede wszystkim w pacjentów. Kolejki wydłużają się, a zadłużenie szpitali rośnie. Polska pod względem nakładów publicznych na ochronę zdrowia zajmuje trzecie od końca miejsce wśród wszystkich państw europejskich.
Wadliwy system finansowania służby zdrowia, zła organizacja opieki zdrowotnej, leczenie naprawcze, a nie prewencyjne, braki kadrowe, wzrost kosztów funkcjonowania placówek, a także zbyt mała liczba programów profilaktycznych – to główne przyczyny problemów.
Ostatnie systemowe zmiany w ochronie zdrowia związane z wprowadzeniem sieci szpitali i ryczałtowego finansowania doprowadziły do zapaści służby zdrowia. Dyrektorzy placówek coraz częściej mają związane ręce. Koszty rosną, a środki finansowe przekazywane przez NFZ w coraz mniejszym zakresie pokrywają rosnące wydatki. W efekcie placówki generują coraz większe straty, które z kolei co roku muszą wyrównywać samorządy. Taka sytuacja prowadzi do ukrytego finansowania świadczeń opieki zdrowotnej przez jednostki samorządu terytorialnego, a zatem kolejnego wyręczania państwa z konstytucyjnego obowiązku. Na tej sytuacji tracą obywatele. Z jednej strony jako pacjenci – czekając w coraz dłuższych kolejkach do specjalistów, a z drugiej – jako mieszkańcy gmin, powiatów i województw, które zamiast przeznaczać podatki na własne zadania, muszą – m.in. ograniczając inwestycje – przeznaczać je na wyręczanie NFZ.
Zbyt mała liczba wyspecjalizowanych lekarzy oznacza, że ci którzy są dostępni na rynku oczekują coraz wyższych wynagrodzeń. Szpital, aby móc funkcjonować i realizować kontrakt z NFZ, musi zgadzać się na te warunki. Drenuje to skromne budżety placówek i pogarsza i tak trudną sytuację finansową powodując powstawanie większych strat i wzrost zobowiązań. Poprawie sytuacji w perspektywie kolejnych lat nie sprzyja niskie zainteresowanie specjalizacjami wśród lekarzy – w przypadku trybu rezydenckiego dotyczyło to m.in. anestezjologii i intensywnej terapii, chirurgii dziecięcej, onkologicznej i ogólnej, chorób wewnętrznych, chorób zakaźnych, medycyny ratunkowej, neonatologii, onkologii klinicznej i geriatrii.
– Działania mające poprawić dostępność do świadczeń np. zniesienie limitów na badania rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej, uwidoczniły brak specjalistów radiologów. Wielu z nich zrezygnowało z pracy w szpitalach na rzecz niepublicznych placówek. Wobec tego dostępność do badań wykonywanych w publicznych szpitalach nie uległa poprawie – podkreślił dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie, Jarosław Rosłon.
Problem braku kadr dotyczy także szpitali psychiatrycznych. – Już dziś powinniśmy przygotować się do wdrożenia w 2021 roku wyśrubowanych norm pielęgniarskich, jednak nie jest to możliwe przy braku pielęgniarek – ostrzega dyrektor Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia im. prof. Jana Mazurkiewicza w Pruszkowie Wojciech Legawiec.
Aby szpital, który zrealizował świadczenia powyżej ryczałtu mógł dostać więcej pieniędzy z NFZ, musiałyby zostać zmienione przepisy. Mechanizm wzrostu ryczałtu po jego wykonaniu jest tak skonstruowany, że ogranicza szpitalom możliwości przyjmowania i leczenia pacjentów. W praktyce, aby jeden podmiot dostał wyższy ryczałt, inny z tego województwa musiałby go nie wykonać. A zatem zawsze ktoś musi stracić.
źródło: liderzyinnowacyjnosci.com