Koronawirus i związana z nim pandemia uwięził nas w domach. Tygodnie, a nawet miesiące w towarzystwie nikogo innego, tylko partnera, są nie zawsze romantyczną sielanką. Okazuje się, że ludzie reagują na taki scenariusz przeważnie na dwa sposoby. Pierwsza grupa to Ci, którzy spędzają ten czas w absolutnym zachwycie, przeżywając niesamowite chwile. Ale druga grupa, zanim to wszystko się skończy, zacznie skakać sobie do gardeł i nie będzie w stanie na siebie patrzeć.
Jak informuje portal tok.fm, w ciągu ostatnich kilku tygodni w Polsce nawet dwukrotnie wzrosła liczba wniosków o mediacje rozwodowe. Zdaniem ekspertów w największym stopniu przyczyniła się do tego izolacja społeczna, pracowanie z domu oraz opieka nad dziećmi. Ta kumulacja wywołała poczucie frustracji oraz wzrost napięcia między małżonkami.
Mediacja jest metodą rozwiązywania sporów, w której uczestniczy osoba trzecia (mediator), mająca na celu ustalenie interesów i porozumienie obu stron. Wypracowanie porozumienia w wielu przypadkach pozwala przyspieszyć zakończenie sprawy, czyli uzyskanie rozwodu.
Z oczywistych przyczyn oczekiwanie na rozprawy rozwodowe wydłuży się jeszcze bardziej – przed pandemią na pierwszą z nich czekano nawet 6 miesięcy. Mediacja może jednak przyczynić się do tego, że małżonkowie otrzymają rozwód już na pierwszej rozprawie, co potwierdza Aleksandra Lewandowska, mediatorka sądowa:
Strony nadal oczekują na termin rozwodu, ale mają naprawdę bardzo duże szanse, że otrzymają rozwód na pierwszej rozprawie.
Czy koronawirus faktycznie przyczynia się do roozwodów?