Poparcie Polaków dla polityków wolnorynkowych rośnie wprost proporcjonalnie do antyrynkowych działań urzędników. W takie wpisuje się zapewne duża część działań Komisję Nadzoru Finansowego, które skutkowały składaniem doniesień do prokuratury na polskie. Ta, w dużej mierze umażała postępowania, jednak firmy nie znikały z tajemniczej listy ostrzeżeń KNF. Komisja więc ostrzega Polaków1) przez firmami, którym nie potrafi nic udowodnić. Jedną z ofiar KNF może stać się polski start up, który miał być polskim Revolutem, ale – póki co – na drodze do tego marzenia stoi KNF…
– KNF chce odebrać nam prawo do działania na uczciwym rynku, jest sędzią i katem zarazem. Jedną decyzją próbuje zniszczyć to, co budowaliśmy latami. To sabotaż gospodarczy
– mówił Marcin Pióro, twórca firmy Cinkciarz.pl w rozmowie z Salon24.pl (portal opublikował artykuł pt. „Jak KNF niszczy polski biznes. Cinkciarz kolejną ofiarą?”, w którym poddano analizie nie tylko casus Cinkciarza, ale też innych firm, którym KNF pokrzyżował plany rozwoju).
„Statystyki niestety potwierdzają tę diagnozę. Ponad połowa decyzji Komisji uderzających w polskie firmy jest niezasadna. Zdaniem ekspertów sposób działania KNF narusza konstytucyjną zasadę wolności działalności gospodarczej. Dane dotyczące działalności KNF są zatrważające. Ze statystyk ujawnionych przez „Dziennik Gazetę Prawną” wynika, że blisko połowa spraw wszczętych przez prokuraturę w latach 2023 i 2024 na podstawie zawiadomienia KNF została umorzona. Donosząc do prokuratury, Komisja zazwyczaj wpisuje firmę, do której ma zastrzeżenia, na listę ostrzeżeń publicznych. Powody są różne: działalność niezgodna z regulaminem danego podmiotu, prowadzenie działalności bez stosownego zezwolenia lub tym podobne. Tyle że – jak wskazują przedsiębiorcy – decyzje Komisji zazwyczaj są arbitralne a ich powody nierzadko mają się nijak do rzeczywistości. Co gorsza, firmy zazwyczaj dowiadują się o wszystkim z mediów a następnie spotykają się z ostracyzmem. Utrata klientów, zamykanie rachunków bankowych i bankructwo – tak wyglądają skutki decyzji KNF”
– ostrzegał serwis Salon24.pl
KNF drwi sobie z Konstytucji?
Hurtowe składanie doniesień do prokuratury na firmy (doniesień zazwyczaj umarzanych na etapie prokuratorskim lub przegrywanych na etapie sądowym), ostrzeganie przed tymi firmami na oficjalnej stronie KNF – to wszystko wpisuje się – według części ekspertów – w pogwałcenie konstytucyjnej zasady o swobodzie działań gospodarczych. Pomimo, że sam wpis na „czarną listę” KNF nie skutkuje czynnościami materialno-prawnymi to zohydza on firmę potencjalnym klientom. Jeśli chodzi o firmy takie jak Cinkciarz.pl to KNF staje na drodze przedsięwzięciom pionierskim, które mogły rywalizować z Revolutem. Historia wielu innych firm niż Cinkciarz.pl jest przytłaczająca.
„Historii przedsiębiorstw zniszczonych przez pochopne decyzje KNF jest na pęczki. Przykład pierwszy z brzegu to Polski Bank Apeksowy. W październiku 2017 r. 40 banków spółdzielczych złożyło wniosek o utworzenie PBA. Komisja początkowo dała zielone światło, by po roku odmówić zgody na powołanie zrzeszenia. Spółdzielcy złożyli odwołanie, po którym sąd prawomocnie uchylił decyzje nadzoru. Tyle że prawomocny wyrok zapadł dopiero w 2022 r., gdy PBA był już od kilku lat w apelacji. Jak trafnie podsumował to wówczas „Puls Biznesu”, wyrok był w tym czasie dla banku tym, czym dla umarłego kadzidło. Już po wszystkim banki spółdzielcze chciały wystąpić do KNF z roszczeniem finansowymi. I to niemałym: według ich szacunków straty poniesione w związku z tworzeniem banku zrzeszającego wyniosły ok. 18 mln zł. Na Komisji najwidoczniej nie zrobiło to wrażenia, bo jej rzecznik Jacek Barszczewski – niczym szatniarz z „Misia” – zapowiedział w mediach, że KNF nie zamierza uznawać żadnych roszczeń”
– relacjonował kontrowersyjne zachowanie rzecznika KNF serwis Salon24.pl. Nie była to sytuacja akcydentalna, wyjątkowa, pojedyncza, jak wpadka na tle sukcesów. Wręcz przeciwnie, KNF znany jest z całej serii podobnych przypadków.
„Inna historia: firma FACTOR z Radomska została wpisana przez KNF na listę ostrzeżeń w 2016 roku. Pięć lat później śledztwo z doniesienia Komisji prawomocnie umorzono. Mimo to wpis nie zniknął, bo… nadzór nie ma obowiązku zdjęcia z listy uniewinnionego podmiotu. Co więcej, na liście ostrzeżeń nadal figurują osoby nieprowadzące działalności gospodarczej. Jak to możliwe? Komisja wpisała je dawno temu, w wyniku ostracyzmu biznes padł. Po latach śledztwo umorzono a wpis na czarnej liście został”
– czytamy na Salon24.pl, który to portal jednym tchem przypomina także inną sprawę: „O tym, że wszechwładza Komisji ma demoralizujący wpływ na ludzi zasiadających w jej kierownictwie, najlepiej świadczy z kolei historia byłego przewodniczącego Marka Chrzanowskiego, który miał żądać 40 milionów złotych za “przychylność” wobec Getin Noble Banku”.
Pocałunek śmierci KNF
Parafrazując Biblię, KNF ma znamiona bestii, które krąży po polskich firmach, „szukając kogo by pożreć”. Znajdując taki podmiot KNF składa mu „pocałunek śmierci” wpisem na listę ostrzeżeń, złożeniem sprawy w prokuraturze, przegraniem jej (nierzadko) i pozostawianiem ostrzeżenia przed daną firmą na swojej liści. Żyjemy więc w państwie prawa czy w państwie opinii KNF, które utrudniają życie polskim firmom? Cinkciarz.pl wydaje się być tego najlepszą egzemplifikacją.
„Na początku października Komisja cofnęła zezwolenie na świadczenie usług płatniczych spółce Conotoxia należącej do grupy Cinkciarz. Firma od początku twierdzi, że powodem decyzji były nie tyle jej naruszenia, ile zmiana podejścia samej Komisji, która przez lata nie zgłaszała zastrzeżeń do sposobu przechowywania środków klientów. Klienci Cinkciarza od kilku miesięcy narzekają na opóźnienia w realizacji transakcji, tyle że – jak pisał serwis money.pl – wynikają one ze zmian w systemach informatycznych, których wymagała od spółki właśnie… Komisja. KNF prowadziła kontrolę w Conotoxii, na zakończenie której wydała 53 zalecenia wymagające przebudowy oprogramowania. Spółka przedłożyła w Komisji harmonogram i zaczęła realizować zalecenia, dokonując – jak to ujęto – „przepięć systemowych”. I to właśnie przez te prace spółka wpadła w spiralę opóźnień”
– informował Salon24.pl
Zdaniem twórcy Cinkciarz.pl Marcina Pióro KNF pozbawiła jego firmę możliwości działania z premedytacją.
– To nie był nadzór, to była próba zniszczenia naszej spółki
– mówi założyciel firmy.
– KNF odebrała nam prawo do funkcjonowania na uczciwym rynku, działając jak sędzia i kat zarazem
– uważa Marcin Pióro. Przez to Cinkciarz.pl, zamiast skupić się na rozwijaniu biznesu, musiał walczyć z absurdalnymi decyzjami regulatora, które doprowadziły firmę na skraj bankructwa.
To, że Cinkciarz.pl został obity na ringu przez bezkarnego rywala – KNF – to fakt. Czy jednak istniała ku temu podstawa prawna? Zdaniem Marcina Pióro działania KNF coraz częściej przypominają wyrok śmierci dla polskich przedsiębiorców. –
– Jedną decyzją urzędnik próbuje zniszczyć to, co budowaliśmy latami. To sabotaż gospodarczy
– mówi założyciel Cinkciarz.pl.
***
Niedawno NIK „wszedł” do Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego. Czy kontrola NIK pomoże „polskiemu Revolutowi”?
– NIK może zbadać dokumenty, ale kto naprawi szkody wyrządzone przez KNF? Ilu jeszcze przedsiębiorców musi upaść, zanim ktoś się tym zajmie na poważnie?
– pyta Marcin Pióro, założyciel Cinkciarz.pl, który przypomina, że przykład Marka Chrzanowskiego, spółki GetBacku czy teraz Cinkciarz.pl, „pokazują, że polski rynek finansowy jest chory”.
Fot. Collage PiotrS.