ZycieStolicy.com.pl

„Kleszcze kowala”

Cztery lata krzyku, straszenia, pouczania i wywierania nacisków, uważam za zamknięte! Cieszą się Państwo? Ja bardzo! Aha, zapomniałem napisać, kto kogo straszył i pouczał. Otóż, najmądrzejsi, najsprytniejsi, najbogatsi i najcudowniejsi Niemcy, posiadający wszelkie prawa polityczne i moralne, przyznane samym sobie dzięki roli w wydarzeniach lat 1939 – 1945, wywierali naciski na dawne kraje demokracji ludowej w sprawie sprowadzania imigrantów z Azji i Afryki. Tak, wiem – temat był wałkowany wielokrotnie, ale wciąż jest istotny i niebezpieczny, dlatego wszystkie sprawy z nim związane śledzę bacznie, co pozwoliło mi dotrzeć do wypowiedzi Ylvi Julii Margarety Johansson, komisarz Komisji Europejskiej (KE), odpowiedzialnej za sprawy wewnętrzne. Pani Ylva, wywodząca się ze Szwedzkiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej, w dniu 23 września br. była uprzejma zaanonsować kompletne fiasko pakietu reform imigrancko-azylowych, przyjętych siłowo przez Brukselę jeszcze w roku 2016. Wszyscy interesujący się relacjami zachodzącymi w Unii Europejskiej (UE) wiedzą doskonale, że nic nie dzieje się w niej bez zgody i aprobaty Frau Bundeskanzlerin, toteż pozwoliłem sobie wskazać Niemców, jako głównego emitenta nacisków. Stare porzekadło, głoszące że: „na to ma kowal kleszcze, żeby sobie rąk nie sparzyć” sprawdzało się i w tym wypadku znakomicie, więc komisarz Johansson wystąpiła w swoistej roli konferansjera, słowem – nawiązując do przytoczonego przysłowia – stała się kleszczami kowala.

uchodzcy„Kleszcze kowala”, czyli nasza skandynawska bohaterka, musiały wziąć na siebie niewdzięczną rolę, jaką jest operowanie wokół premierów Grupy Wyszehradzkiej. Johansson próbowała zbudować w przestrzeni medialnej przekaz, w którym UE idzie na rękę choćby takiej niesfornej Polsce i odstępuje od wymagania przyjęcia nad Wisłę określonej liczby nielegalnych przybyszów. W zamian, nasz kraj byłby odpowiedzialny za deportację tych ludzi z powrotem na Czarny Ląd. Nie ukrywam, że byłem zdumiony, gdy przeczytałem ową propozycję. Pani Ylva podparła swoją wypowiedź przykładem Malty, gdzie imigranci mieliby przebywać podczas trwania procedury azylowej, a nasz kraj otrzymałby zadanie odstawienia do Afryki osób, których wnioski rozpatrzono negatywnie. Jedynie dzięki mej bogatej wyobraźni byłem w stanie podążyć tokiem rozumowania Szwedki i natychmiast wyobraziłem sobie sytuację, kiedy złożona z Teutonów grupa azylowa akceptuje wnioski matek z małymi dziećmi, a odrzuca prośby person podejrzanej konduity. Po kilku tygodniach, gdzieś pod Vallettą, zastajemy obóz uchodźczy, w którym koczują setki potężnie zbudowanych Gambijczyków i Kongijczyków z pokiereszowanymi od ciągłych bójek twarzami, uzbrojonych w domowej produkcji noże i maczety. Nie muszę chyba dodawać, że ludzie ci są gotowi na wszystko, a głównie na starcie fizyczne z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Zadanie wyekspediowania owych kohort do wybrzeży Państw Maghrebu otrzymuje nasz kraj i teraz ciekaw jestem, jak tęgie brukselskie umysły sobie to wyobrażają? Mamy tam wysłać uzbrojonych po zęby policjantów, aby zakuwać śniadolice kohorty w łańcuchy, a następnie – ze starych belgijskich rycin – odtworzyć statki niewolnicze i naśladować postępowanie kolonizatorów sprzed wieków, tylko w kierunku odwrotnym? No przecież ciężko znaleźć podobną bzdurę, ale, jak widać, brukselscy stupajkowie są w stanie stworzyć każde kuriozum.

Kuriozum owe dostrzegła natychmiast Judit Varga, węgierska minister sprawiedliwości, która nie pozwoliła na dalszy rozwój paralelnych wolt umysłowych i już 24 września odrzuciła zdecydowanie prezentowane idee. Przekaz Madziarki został wzmocniony głosami pochodzącymi z gabinetów Andreja Babiša i Mateusza Morawieckiego, więc strzelista myśl rodem znad Sprewy, napotkała poważny opór. Unikam wyświechtanego porównania polityków do pijaka trzymającego się uporczywie płotu, ale słuchając przekazu Angeli Merkel i Ursuli von der Leyen nic lepszego do głowy mi nie przychodzi. Nie mogę zrozumieć, dlaczego problem muzułmańskiej imigracji, trwający już ponad pół dekady, wciąż pozostaje nierozwiązany. Za co pobierają sute gaże wszyscy komisarze, asystenci, specjaliści i inni magicy od zadrukowywania ton papieru? Viktor Mihály Orbán od lat powtarza, że niezbędne jest chronienie granic zewnętrznych Unii i to sposobami techniczno-siłowymi, czyli przez użycie uprawnionych, umundurowanych formacji i budowę płotów. Dodatkowo – tutaj dodaję własną „glosę” – należy bezwzględnie monitorować i blokować drogę morską, którą kursują łodzie wiozące ludzkie mrowie oraz oddziaływać, być może nawet kinetycznie, w siedziby sztabów kierujących przemytniczymi gangami. Naturalnie, spowoduje to chaos i zawieruchę, ale wszyscy zdążyli się przekonać, że innego sposobu na zatrzymanie fali nie ma. Ludziom oburzonym moim pomysłem interwencji aktywnej chcę przypominać, że 13 listopada 2020 roku będziemy obchodzić okrągłą, piątą rocznicę masakr w Paryżu i Saint-Denis, w których zginęło 130 osób, a których sprawcy byli członkami Państwa Islamskiego. Jest rzeczą pewną, że wzrost liczby wyznawców Allaha na Starym Kontynencie podobne organizacje wzmocni, więc teza o ograniczonym użyciu resortów siłowych wydaje się uzasadniona. Jest możliwe chirurgiczne uderzenie punktowe, więc – po wyczerpaniu wszystkich innych środków – należy przemyśleć jego wykonanie. Jeśli francuskie samoloty bombardowały w 2019 roku czadyjskich terrorystów, to mogą powtórzyć podobny manewr w okolicach siedzib przemytników, niszcząc podległą im infrastrukturę, prawda? W końcu, po coś armie są utrzymywane, więc mogą być one użyte w charakterze „kleszczy kowala”.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 28 września 2020 r.

Exit mobile version