Decyzja sądu o zwolnieniu Sławomira Nowaka z aresztu to akt oskarżenia wobec politycznej prokuratury; prokuratura w tej sprawie jest albo skrajnie nieudolna, albo działa na podstawie politycznych wytycznych. W obu przypadkach powinny być konsekwencje – uważa poseł KO Marcin Kierwiński.
Sąd Okręgowy w Warszawie nie przedłużył aresztu podejrzanemu o korupcję Sławomirowi Nowakowi. Były minister transportu przebywał w areszcie od lipca ub.r. W poniedziałek opuści Areszt Śledczy Warszawa-Białołęka, zostanie objęty dozorem i zakazem opuszczania kraju. Nowak musi wpłacić 1 mln zł poręczenia majątkowego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że zaskarży poniedziałkową decyzję warszawskiego sądu okręgowego.
Kierwiński ocenił, że poniedziałkowa decyzja sądu to „akt oskarżenia wobec politycznej prokuratury, to akt oskarżenia wobec aresztów wydobywczych”.
Prokuratura w tej sprawie nie działała. Zorganizowała spektakularne zatrzymanie, a potem przez 9 miesięcy nie zrobiono kompletnie nic
– mówił poseł KO na konferencji w Sejmie.
Zaznaczył, że dopóki sąd kogoś nie skaże, to ta osoba jest w świetle prawa niewinna.
Rolą prokuratury, jeżeli ma jakiekolwiek przesłanki, jest stawiać zarzuty. Jeżeli przez 9 miesięcy tego nie zrobiła, to znaczy, że jest albo skrajnie nieudolna, albo działa na podstawie politycznych wytycznych. W obu przypadkach powinny być konsekwencje
– powiedział Kierwiński.
Dodał, że do takiego stanu rzeczy doprowadziły osoby kierujące dziś prokuraturą: minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro i jego zastępcy.
Prędzej, czy później za ten polityczny wymiar pracy prokuratury ci panowie odpowiedzą
– dodał.
Były minister transportu przebywał w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka od lipca ubiegłego roku. Został zatrzymany w Trójmieście przez funkcjonariuszy CBA. Nowak podejrzany jest obecnie o popełnienie kilkunastu czynów korupcyjnych, w tym przyjmowanie łapówek za przyznawanie kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy.
Chodzi o przyjmowanie korzyści majątkowych (w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych) od Wojciecha T., byłego wiceprezesa PGE i Energi za pośrednictwem Leszka K. Nowak miał także – według śledczych – przyjąć blisko 200 tys. zł w latach 2012-2016 od byłego prezesa PKN Orlen Dariusza K. za pośrednictwem „osoby trzeciej”.
7 stycznia prokurator rozszerzył Nowakowi zarzuty o przyjmowanie kolejnych łapówek i powoływanie się na wpływy; zarzuty te dotyczą czasy, gdy był on szefem Państwowej Agencji Drogowej Ukrainy (Ukrawtodor). CBA zatrzymało tego dnia trzy osoby, które miały brać udział w tych przestępstwach. Jedną z nich był Łukasz Z., były doradca Ewy Kopacz, który – według prokuratury – „czterokrotnie wspólnie i w porozumieniu ze Sławomirem N., przyjął pieniądze w łącznej kwocie około 1,3 mln zł w zamian za podjęcie się pośrednictwa w załatwieniu spraw oraz zapewnienia przychylnego potraktowania spółek w postępowaniach m.in. administracyjnych, arbitrażowych oraz o charakterze międzynarodowym.
Nowak nie przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia. Po poniedziałkowej decyzji warszawskiego sądu obrońca Nowaka mec. Joanna Broniszewska zaznaczyła m.in. że na tym etapie nie będzie mówiła o szczegółach postępowania, ale „szczegóły, w tym bezprawne działania organów ścigania, będą ujawnione w toku tej sprawy”.
Na ten temat będziemy się wypowiadać
– zapowiedziała.
Z kolei Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Aleksandra Skrzyniarz oceniła, że „decyzja sądu stwarza bardzo duże zagrożenie dla prawidłowego biegu postępowania przede wszystkim poprzez stworzenie podejrzanemu możliwości ucieczki z kraju, a także umożliwienie mu mataczenia”.
PAP/AS
Sławomir Nowak ucieknie z kraju? Obawy warszawskiej prokuratury