Site icon ZycieStolicy.com.pl

Katar jednak nie taki straszny

Chłopaki

Katar jednak nie taki straszny

Już po pierwszych meczach trwającego w Katarze mundialu wnioski są takie: reprezentacja gospodarzy turnieju, zgodnie z oczekiwaniami, nie potrafi grać w piłkę, a mistrzostwa jawią się jako turniej, jakiego jeszcze w historii piłki nożnej dotąd nie było.

Zacznijmy od tej drugiej kwestii. Fakt przyznania właśnie Katarowi, krajowi bez kompletnie żadnych tradycji piłkarskich, organizacji mistrzostw od początku budził wielkie kontrowersje. Nie brak było głosów, że szejkowie znad Zatoki Perskiej za sowitą łapówkę zwyczajnie kupili sobie ta imprezę od FIFA. Utyskiwano, że termin beznadziejny (bo listopad, w trakcie ligowego sezonu), że nie powinno się grać w piłkę w kraju, w którym za udowodnienie bycia homoseksualizmu trafia się do więzienia, wreszcie w państwie, gdzie prawa człowieka są łamane tak nagminnie, jak gdzie indziej przysięgi małżeńskiej wierności, że wypasione, najnowocześniejsze na świecie stadiony, które powstały na pustyni, zostały zbudowane kosztem tysięcy istnień ludzkich pracującej przy nich taniej siły roboczej ściągniętej z krajów trzeciego świata. Że wreszcie, futbol to tylko jedynie przykrywka, przy okazji której Katar ma zerwać etykietkę ultra konserwatywnego państwa, w którym rządzi kasta ubranych w białe sukienki, upasionych na handlu ropą kolesi.

I pewnie wszyscy malkontenci podważający zasadność przyznania Katarowi prawa do zorganizowania najważniejszej piłkarskiej imprezy czterolecia mają rację, jednak do jedna strona medalu. Druga każe malkontentom zamilknąć. To niezwykła gościnność Katarczyków, małe odległości pomiędzy stadionami, co ułatwia kibicom podróżowanie. No i co dotąd na mistrzostwach niespotykanego – bardzo wiele wszystkiego za darmo – począwszy do transportu publicznego na mecze, a na poczęstunku na stadionie dla fanów, skończywszy. To mistrzostwa bez piwa na klimatyzowanych obiektach sportowych, ale z piwem lejącym się hektolitrami w strefach kibica. To mecze z kobietami na trybunach, co w krajach arabskich nie jest normą i paniami w roli sędziów piłkarskich, co nawet w liberalno – postępowej piłkarskiej Europie, w meczach na najwyższym poziomie jest rzadko spotykanym wyjątkiem.

Znajomy, który był w Dosze na jednym meczu, po powrocie cmokał z zachwytu nad rozmachem i pięknem ceremonii otwarcia, wspaniałym jedzeniem i ogólnie organizacją. Określił ją jako kosmiczną rodem nie z XXIII, a przynajmniej z XXVII wieku!

I teraz kwestia druga, a trzymając się chronologii, pierwsza. Ta najważniejsza – sportowa. Mundial w Katarze już zapisał się w historii, jako turniej pełen sensacyjnych rozstrzygnięć. Japonia wygrała z Niemcami 2:1, co nad Renem zostało nazwane meczem hańby. Ale to rozstrzygnięcie sprawia, że oczy ze zdumienia robią się wielkie jak spodki, to i tak nic przy rezultacie spotkania Argentyna – Arabia Saudyjska. Uznawani za „dyżurnych” kandydatów do zdobycia mistrzostwa świata Argentyńczycy do przerwy bawili się jak chcieli z bezradnymi Saudyjczykami. Co prawda prowadzili tylko 1:0 po golu z karnego Leo Messiego, ale sędzia nie uznał im dwóch kolejnych, zdobytych ze spalonego, goli. To zapowiadało, że w drugiej połowie Albicelestes przerobią Arabów na stek (oczywiście wołowy, bo wieprzowina w Katarze jest zakazana). Tymczasem dwa szybkie wypady walecznych graczy z Arabii i zrobiło się 2:1 dla Kopciuszka znad Zatoki Perskiej. Messi, Di Maria i Lautaro Martinez biegali za trzech., strzelali za pięciu, ale i tak nic to nie dało. Największa niespodzianka w dziejach mistrzostw stała się faktem. Przypuszczam, że na tym nie koniec sensacyjnych rozstrzygnięć. Bo skoro sensacyjnie mundial rozgrywany jest w listopadzie, to w trakcie jego trwania niespodzianki będą na porządku dziennym. Tego możemy być pewni, podobnie jak tego, że w Katarze, jeśli takie będzie życzenie szejków, to nawet na pustyni woda popłynie ze złotych kranów. Strumieniem równie szerokim jak dolary, które wydano na organizację mistrzostw.

Piotr Radomski

Exit mobile version