Site icon ZycieStolicy.com.pl

Kalukin: Lis wylecial za coś znacznie gorszego niż mobbing

Tomasz Lis(źródło YT)

Zwolniony z Newsweeka Tomasz Lis(źródło Y)

Afery „Lisgate” ciąg dalszy. Nie milkną echa po odejściu gwiazdy oświeconego jasnogrodu z funkcji redaktora naczelnego tygodnika „Newsweek”. Po wpływem zamieszanie medialnego na „długi urlop” wybrała się dyrektor personalna RASP,  do której podwładni Tomasza Lisa zgłaszali nieprawidłowości. Powodem odejścia byłego redaktora naczelnego może nie być tylko mobbing – napisał w czwartek znany dziennikarz śledczy Marcin Dobski z portalu Salon24.pl.

Były pracownik „Newsweeka” Wojciech Staszewski opublikował w mediach społecznościowych swój komentarz ws. lewackiej dziennikarki Renaty Kim oraz byłego rednacza Tomasza Lisa.

Według Staszewskiego – byłego pracownika „Newsweeka” – nie tylko Lis stosował mobbing w firmie. Staszewski stwierdził, że doświadczył mobbingu ze strony Renaty Kim, która niedawno przyznała, że to ona zawiadomiła związki zawodowe i HR o tym, co dzieje się w redakcji.

Na wpis Staszewskiego bardzo szybka zareagowała sama Renata Kim, która przyznała, że była wymagającą szefową, lecz – jak twierdzi dziennikarka – Staszewski przygotowywał na tyle słabe teksty, że wymagały naprowadzenia sporej ilości poprawek. 

Na język nasuwają się tutaj stare porzekadła: „Tylko winny się” i „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”.

Co ma za uszami Tomasz Lis? Wpis Kalukina

Teraz do całej sprawy postanowił odnieść się inny dziennikarz – 48-letni Rafał Kalukin, od 2017 r. związany z tygodnikiem „Polityka”, przez jakiś czas związany także z „Newsweekiem”.

„Tu Rafał Kalukin, korzystam z konta gościnnie. Podobnie to wszystko pamiętam. Zresztą Kwaśny pewnie opisałby swój epizod w Newsweeku podobnie. Renata była wtedy pod ogromnym wpływem Lisa i w pełni akceptowała jego model zarządzania redakcją. Ale jedna uwaga: za naszych czasów Lis nie osiągnął jeszcze pełni swoich mobberskich możliwości. Bywało różnie, teraz słabo to wspominam, ciekawie zresztą z dystansu porozkminiać strategie dostosowawcze rozmaitych osób. Także Renaty. Ja nigdy nie umiałem zbudować z Lisem normalnej relacji, był jakiś stały komunikacyjny problem, ale przez większość mojej sześcioletniej z nim pracy jakoś to wszystko się kręciło. Potem coś mu przestało pasić, do dziś nie wiem co, i poczułem wtedy dokładnie to samo, co opisujesz – pusto wokół, nieprzyjemnie, ch… wie z jakiego powodu. Wtedy się ewakuowałem. Resztę znam z opowieści, ale z tego co wiem, to seanse metodycznego gnojenia konkretnych osób zaczęły się gdzieś w okolicach 2019-2020. I że Renata była jedną z tych najbrutalniej potraktowanych. Moim zdaniem to dobrze, że się teraz ujawniła, bo nikt nie powie, że tylko anonimy szargają Wielkiego Redaktora. Tyle że zrobiła to po swojemu (To Ja Byłam Ewą) i nie pytając nikogo o zdanie, sprywatyzowała zbiorową traumę. Ale gdybym miał to jakoś zważyć, korzyść jest istotniejsza” – napisał.

Później Kalukin stwierdził, że Tomasz Lis nie został zwolniony ze względu na mobbing, ale za coś jeszcze poważniejszego.

„PS. To przecież oczywiste, że Lisa nie skasowali za żaden mobbing ani skargi sprzed paru lat. Firma doskonale wiedziała, jak zarządzał ludźmi. Kiedy miałem scysję z Lisem w (chyba) 2013 r., dział HR był wręcz wspólnikiem w heblowaniu mojej skromnej osoby. Wręczono mi tam naganę z jakiegoś powodu z dupy wziętego, czego haerowiec w rozmowie nawet nie ukrywał. Poradził mi, tylko żebym się Tomkowi nie stawiał. Nie podpisałem kwita, ale dali mi spokój i potem zrobiło się wręcz miło. Tekst Szymona trochę więc wprowadzał pod tym względem w błąd. Lis wyleciał, za co wyleciał, a my się o tym kiedyś oficjalnie dowiemy bądź nie. Na mojego nosa takie historie wcześniej czy później zawsze jednak wychodzą. Z tego co wiem, wyleciał za coś znacznie gorszego. Ale nie mnie o tym gadać”

– czytamy we wpisie Kalukina.

Źródło; pomponik, salon24, twitter.

Exit mobile version