Site icon ZycieStolicy.com.pl

Jak e-auta kończą na złomowisku i mają niewiele wspólnego z ekologią

scrap press 569118 1920

Norwegia właśnie ukazała brutalną prawdę dotyczącą aut elektrycznych, które miały być zbawieniem dla światowej ekologii. Miały nie smrodzić, nie wymagać paliw kopalnych, nie zostawiać śladu węglowego i być tanie w eksploatacji. Rzeczywistość okazała się być inna.

Telewizja NRK w Norwegii wyemitowała ostatnio obszerny materiał dotyczący zjawiska złomowania prawnie nowych samochodów elektrycznych, których nie opłaca się naprawiać.

Zdaniem NRK tylko w 2019 roku w wypadkach w Norwegii uczestniczyło około 1400 elektrycznych aut. Połowa z nich to samochody stricte elektryczne, z napędem akumulatorowym. W ich przypadku właściwie każda kolizja kończy się orzeczeniem o szkodzie całkowitej. Oznacza to, że pojazdy, które mogłyby służyć jeszcze przez długie lata, masowo kończą swój żywot w zgniatarce.

Jak wskazali Norwegowie problem polega na tym, że w razie kolizji, za części do elektrycznego auta zapłacić już trzeba całą kwotę. W efekcie według szacunków właścicieli warsztatów, co trzecie elektryczne auto trafia do zgniatarki, mimo że – z technicznego punktu widzenia – uszkodzenia pokolizyjne wcale nie dyskwalifikują takiego pojazdu z dalszej eksploatacji.

Patologiczne zjawisko to oczywiście wynik zaporowych cen części do elektrycznych aut.

Ludzie pracujący na złomowisku nie kryją zdziwienia, gdy do zgniatarki trafia trzyletnia Tesla z uszkodzonym bokiem czy rozbitym frontem. Wygląda na to, że elektryczne auta, promowane na szczyt współczesnej ekologi są defacto jej karykaturą. A może nie dorośliśmy jeszcze do aut elektrycznych?

Czy polskiemu programowi elektromobilności uda się nie powtórzyć norweskich błędów?

Ładowanie Tesli jest droższe niż zwykłe tankowanie silnika benzynowego

Exit mobile version