20-letnia studentka UW oskarża doktoranta z UW o gwałt. Według mężczyzny, pracownika naukowego, była obopólna zgoda na zbliżenie. Wszystko dziać się miało na wyjazdowej imprezie integracyjnej. Sprawą zajmie się uczelniana komisja dyscyplinarna, która w pierwszej kolejności bada, czy doktorant rozdawał studentom środki odurzające.
Do zdarzenia miło dojść w zeszłym roku, kiedy dziewczyna zdecydowała się na wyjazd integracyjny z przyszłymi koleżankami i kolegami z roku. Nikogo nie znała i nie udało jej się z nikim nawiązać bliższej relacji. Jedyną osobą, która poświęciła jej uwagę, był doktorant. Rozmawiał z nią, a potem – jak wyznaje – ocknęła się naga w jego pokoju.
Doktorant, zapytany o te zdarzenia, oświadcza, że zgoda na seks była obopólna.
Przed mężczyzną, pracownikiem naukowym wydziału Artes Liberales, miały ostrzegać nowe koleżanki inne studentki. Miał cieszyć się złą sławą, znany był z tego, że częstuje narkotykami i zaciąga do łóżka.
Studentka, która złożyła zawiadomienie do uczelnianej komisji, oskarża mężczyznę o gwałt. Nie była nietrzeźwa, ale w pewnym momencie poczuła się bardzo dziwnie i straciła świadomość. Gdy ją odzyskała, była naga, leżała w łóżku obok doktoranta.
– Gwałcił mnie do rana, aż jego współlokator zaczął dobijać się do drzwi. Wtedy kazał mi się szybko ubrać, zaprowadził mnie do mojego pokoju, wepchnął do łazienki i zrobił to jeszcze raz – miała wyznać kobieta.
Twierdzi także, że konsekwencje tego zdarzenia odczuwa do dziś. Nie mogła poradzić sobie z traumą. Nie zawiadomiła policji ani rodziny. Próbowała kontaktować się z mężczyzną i usiłowała uzyskać od niego wyjaśnienia, jednak znów skończyło się na zbliżeniu.
Dopiero po tym, jak odczuła ogromny spadek samopoczucia, zdecydowała się na wizytę u psychiatry i dostała leki. Na początku roku o gwałcie zawiadomiła konsultantkę ds. przemocy seksualnej na UW.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że do Uniwersytetu Warszawskiego docierały już inne niepokojące sygnały dotyczące tego doktoranta, a komisja dyscyplinarna prowadzi wobec niego postępowanie w sprawie posiadania środków odurzających i obrotu nimi. Sprawa jest w toku, jednak nie postawiono w niej jeszcze zarzutów o gwałt. Te będą rozpatrywane w kolejnych etapach, jak wyjaśnia rzeczniczka UW.
Ukradł batony i pogryzł sprzedawcę, następnie mówił, że nazywa się Grzegorz Brzeczyszczykiewicz
UNIWERSYTET WARSZAWSKI, UW, GWAŁT, WYJAZD INTEGRACYJNY
3 komentarze
No to jak to jest, że wobec doktoranta są prowadzone już jakieś sprawy, a on nie jest zawieszony w swoich obowiązkach. Albo chociaż nie został odsunięty od organizacji tego typu wyjazdów. Dlaczego w tym kraju najpierw musi rozpętać się burza, a dopiero potem są podejmowane jakieś działania?
Nie powiadomiła ani policji ani rodziny, z innych przekazów wynika, że 2 kwietnia 2021 rozmawiała ze studentką-konsultantka UW ale też nie zdecydowała się na formalne zgłoszenie sprawy: na jakiej podstawie Uniwersytet miał wszcząć postępowanie? Plotek?
POLICJA WARSZAWSKA powinna przeczytac ten material i wkroczyc z urzedu. Studentka I-szego roku troche zagubiona i ma obawy przed problemami na zydowskiej uczelni ze strony pozostalych „pedagogow” i wykladowcow.
Aresztowac natychmiast gwalciciela i cale to „grono apelacyjne”, ktore jak widac nie zrobilo nic w kierunku atesztowania przestepcy. Mamy do czynienia z kolejnym przypadkiem bezkarnego Zyda?
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.